- To nie była obrona Częstochowy. Anglicy nie spędzili ostatnich 10 minut na naszym polu karnym. Graliśmy o pełną pulę do samego końca - powiedział Tomasz Rząsa, dyrektor kadry ds. kontaktów z mediami. Były reprezentacyjny obrońca dodał, że po meczu rywale w autokarze "siedzieli bardzo zasępieni i smutni".
Pytany o wrażenia po spotkaniu zakończonym remisem 1:1 Rząsa stwierdził, że Anglicy "chyba czuli, że ten remis jest dla nich szczęśliwy i muszą być z tego punktu zadowoleni", bo ich miny w autokarze, którym opuszczali stadion nie były zbyt szczęśliwe.
Dodał też, że z polskiej perspektywy ten mecz wyglądał dobrze i "były okazje do tego, że mogliśmy to spotkanie rozstrzygnąć na naszą korzyść".
Uwierzyli w przerwie
- Wszyscy musimy czuć się zwycięzcami, przede wszystkim kibice. Oni dopingowali nas cały czas bardzo mocno, też w tych trudnych momentach - tłumaczył i dziękował: - Podobnie jak selekcjoner chcę podziękować tak samo gorąco wszystkim, którzy ponownie dotarli na stadion mimo przeciwności losu, byli z nami i też - jak piłkarze - zostawili tam dużo serca.
Rząsa powiedział, że najważniejszym momentem była przerwa, na którą Polacy schodzili przegrywając. - Wtedy padły słowa otuchy od trenera, ale też od samych piłkarzy, że umiemy, że potrafimy, że na pewno tak jak w Czarnogórze (było 2:2, choć Polacy przegrywali 2:1 - red.) i tutaj strzelimy bramkę. Na pewno jedną, jak nie drugą, zwycięską.
W jego ocenie to dzięki temu "potrafiliśmy zdominować rywala w drugiej połowie przez długie fragmenty gry". - To chyba był nasz największy sukces - zakończył.
Autor: adso/tr / Źródło: TVN 24