Pięć lat po wybuchu "gorączki złota" wciąż nie wiadomo, czy pociąg wypełniony kosztownościami mieszkańców Breslau czeka na odkrycie w tajemniczym tunelu pod Wałbrzychem. Naukowcy zarzekają się, że pociągu nie ma. - Ktoś może sobie mówić, że go nie ma, jego prawo. Ja mam badania i na nich się opieram - upiera się Piotr Koper, ten, który gorączkę wywołał. Więc może pociąg jednak jest?
"Działając w imieniu naszych mocodawców, zawiadamiamy o znalezieniu przez wspólników pociągu pancernego z czasów II wojny światowej. Pociąg ten zawiera prawdopodobnie dodatkowe urządzenia w postaci np. dział samobieżnych ustawionych na platformach. Pociąg mieści w sobie także przedmioty wartościowe, cenne materiały przemysłowe oraz kruszce szlachetne".
Pismo tej treści, datowane na 12 sierpnia 2015 roku, nadeszło z kancelarii prawnej do starostwa powiatowego w Wałbrzychu.
Mocodawcami prawników byli odkrywcy: Piotr Koper i Andreas Richter. Od władz zażądali 10 procent znaleźnego. W ich zgłoszeniu nie było ani słowa o złocie. Ale dla żądnych sensacji, pasjonatów tajemnic i miłośników historii określenie "kruszce szlachetne" wystarczyło. Skład, który według Kopera i Richtera został ukryty w tunelu pod Wałbrzychem, od razu zyskał sławę "złotego" i stał się częścią legendy o zaginionych skarbach Wrocławia.
Złoty pociąg ukryty na 65. kilometrze
Złoto przedwojennego Breslau rozbudzało wyobraźnię.
Niektórzy podejrzewali, że z jeszcze niemieckiego Wrocławia wyjechał pociąg z transportem kosztowności mieszkańców i depozytami z banków. Pod koniec wojny część wrocławian ukrywała majątek na własną rękę. Ale byli i tacy, którzy przekazywali do bankowych skarbców wszystko, co mieli cennego. Złoto, papiery wartościowe i dzieła sztuki miały być najpierw ukryte w skrzyniach, a później wywiezione z miasta. Drogą powietrzną się nie dało. Skarby Breslau musiały więc opuścić miasto lądem. Niektórzy sądzą, że ciężarówkami, inni, że jednak pociągiem, który potem został ukryty, być może właśnie na 65. kilometrze trasy kolejowej Wrocław-Wałbrzych.
Na forach internetowych i wśród lokalnych pasjonatów historii od lat powtarzano informacje o pociągu, który zaginął w okolicach Szczawienka. Dziś ten teren to północna dzielnica Wałbrzycha, przed wojną dwie wsie (Niedersalzbrunn i Sorgau). Według pogłosek w kwietniu 1945 r. z oddalonej o 8 kilometrów torów stacji w Świebodzicach odjechały dwa wagony towarowe z nieznanym ładunkiem. Opancerzony skład skierowano w stronę Wałbrzycha, lecz nie dotarł do miasta. Zdaniem poszukiwaczy skarbów mógł zostać ukryty w podziemnym tunelu.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam