Tadeusz Słowikowski zaczął poszukiwania pociągu kilkadziesiąt lat temu. Pierwszy raz usłyszał o nim w 1955 r., gdy zaczął pracować w kopalni, w której pracowali też Niemcy. Wśród nich krążyły opowieści o tajemniczym tunelu i szczelnie ogrodzonym terenie. Kilkanaście lat później Słowikowski wpadł na trop mężczyzny, który widział, jak "wpychali wagony w kierunku Zamku Książ". - Opowiadał mi, że na terenie, który był ogrodzony płotem, zobaczył dwa wagony stojące obok siebie. To wzbudziło jego ciekawość - mówi dziś Słowikowski.
Wyczekiwane prace i nagły zakaz
Na emeryturze poszukiwania pociągu stały się jednym z głównych zajęć pana Tadeusza. - Kopaliśmy, dokopaliśmy się do gruzu i kamieni, które jak dla mnie prowadziły do tunelu. Później pół roku starałem się o pozwolenie, bo chcieliśmy oficjalnie kopać. Za prace nikt nikomu nie płacił - wspomina Słowikowski.
Gdy pozwolenie w końcu dostał, długo nie cieszył się oficjalną zgodą. - Kopaliśmy trzy dni. Już zastanawiałem się, co zrobimy, jak to miejsce będzie zaminowane, bałem się, bo nie chciałem mieć nikogo na sumieniu - opowiada pan Tadeusz. I dodaje, że rozmyślania przerwała mu wizyta "trzech panów".
Mężczyźni kazali opuścić Słowikowskiemu teren i oddać dokumenty na temat pociągu. - Powiedzieli, że mamy odejść, zabezpieczyć teren i wyrównać to, gdzie było kopane. Dokumenty miałem oddać, ale ich nie oddałem i mam je do dziś - stwierdza mieszkaniec Wałbrzycha.
"Złoto? Jakie złoto?"
Pan Tadeusz śmieje się, gdy słyszy informacje o "złotym pociągu". - Nigdy nie mówiłem, że on ma w środku złoto. Tam wszystko może być. Tam na 100 proc. jest tunel i na 100 proc. wjeżdżał do niego pociąg. Co jest w środku? Nie wiadomo - przyznaje mężczyzna.
Jak mówi, ma nadzieję, że w końcu rząd zbada znalezisko. I podkreśla, że nie ma żalu do mężczyzn, którzy podają za się odkrywców "pociągu pancernego z czasów II wojny światowej". - Panów nie ma za co ukarać. Nie mam do nich żadnych pretensji. Przyszli do mnie i przeprosili, że zgłosili sprawę za moimi plecami. Mogę im tylko podziękować - mówi Słowikowski.
Będzie sądowa batalia?
Mniej entuzjastycznie do postępowania Polaka i Niemca, którzy zgłosili odnalezienie "złotego pociągu" podchodzi syn Słowikowskiego. - Zostaną podani do sądu, bo potrafię im udowodnić, że zawłaszczyli plany, które należały do mojego ojca - denerwuje się Marek Słowikowski.
To, że odkrywcy nie są pierwsi, podkreśla Stowarzyszenie Dolnośląska Grupa Badawcza, które wykluczyło mężczyzn z grona swoich członków. "Z oburzeniem przypisujemy przypisanie sobie wszelkich praw do potencjalnego znaleziska przez Piotra Kopra i Andreasa Richtera" - oświadczyli członkowie stowarzyszenia.
Skład z czasów II wojny światowej ma znajdować się w okolicach Wałbrzycha:
Rzekomi odkrywcy wykluczeni ze stowarzyszenie poszukiwaczy
Mapy dostarcza Targeo.pl
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | A. Pawlukiewicz