Omara uśpili po prawie trzech miesiącach od pożaru i pod innym imieniem. Konia ze znikomymi szansami na przeżycie i bolesnymi ranami na dwóch trzecich powierzchni ciała zabrała na drugi koniec kraju Fundacja Centaurus. Powstały zbiórki, a Omar - któremu zmieniono imię na Ognik - był żywą promocją medycyny alternatywnej. Nawet po śmierci konia fundacja wciąż przyjmuje "darowizny na Ognika". Sprawą zajmuje się prokuratura, która zapowiedziała "stanowcze kroki".
- Ciężko poparzonego Omara zaraz po pożarze na Podlasiu traktowano "starymi metodami zielarskimi".
- Gdy trafił na Dolny Śląsk do ośrodka Fundacji Centaurus, utrzymywano go przy życiu, "lecząc" homeopatią, herbatami i "cudownym kosmetykiem". Ostatecznie dano mu odejść.
- - Nie ulega wątpliwości, że ten koń był leczony uporczywie, na siłę. A koń przez cały ten czas musiał cierpieć - mówi o tym przypadku Lech Pankiewicz, Małopolski Wojewódzki Lekarz Weterynarii, od lat zajmujący się końmi.
- Choć Omar - któremu zmieniono imię na Ognik - nie żyje niemal pół roku, wciąż można wpłacić na niego darowiznę. Podobnie jak na inne zwierzęta, które były podopiecznymi Centaurusa, a potem albo zmarły, albo trafiły do adopcji.
- Zapytaliśmy fundację, czy takie zbiórki są jej zdaniem etyczne. "Każda wpłata jest dobrowolna więc jest zapewne przemyślana przez Darczyńców. Nie uważam, aby było to mylące" - brzmi odpowiedź.
Ogień pojawił się w gospodarstwie w powiecie zambrowskim na Podlasiu w niedzielę, 14 kwietnia. Pięć zastępów straży pożarnej gasiło niewielki budynek gospodarczy. Nie udało się uratować dwóch krów, pozostałymi przy życiu zwierzętami zajął się lekarz weterynarii.
Omar cudem uszedł z życiem. Trudno było jednak rozpoznać, jakiej jest maści - tak był poparzony.
O uśpieniu najukochańszego konia, którym na co dzień opiekował się 16-letni syn gospodarzy, rodzina nie chciała słyszeć.
A i lokalny lekarz weterynarii wydawał się być dobrej myśli. - Zadeklarował, że koń jest w kondycji, która kwalifikuje go do leczenia, a nie eutanazji. Oświadczył, że podejmie się leczenia tego zwierzęcia - powiedziała tvn24.pl powiatowa inspektor weterynarii w Zambrowie Olga Lewczuk.
2 lipca, po 10 tygodniach bólu, Omar został uśpiony. Zdaniem naszych rozmówców, uznanych autorytetów w dziedzinie weterynarii, jego cierpienie powinno trwać dużo krócej. Ale o tym później.
Stare metody zielarskie
Docieramy do lekarza weterynarii, który wydawał się być dobrej myśli, a - jak powiedzą nam później inni weterynarze - był jednym z tych, którzy przedłużyli gehennę zwierzęcia.
- Jak leczył pan Omara? - pytamy weterynarza.
- To leczenie przebiegało bardziej naturalnymi sposobami - słyszymy w odpowiedzi.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam