Wydała za mocne leki, zorientowała się po czasie. O pomyłce pracownica apteki od razu powiadomiła policję. I tak zaczął się wyścig z czasem. - Musieliśmy dotrzeć do kobiety zanim ta zażyłaby cztery razy mocniejszy lek - mówi sierż. szt. Grzegorz Jaroszewicz z gorzowskiej policji.
Pracownica wrocławskiej apteki zadzwoniła do gorzowskich policjantów. Kobieta przekazała, że przez pomyłkę wydała mieszkance Gorzowa niewłaściwy lek.
Przyznała, że zorientowała się dopiero po pewnym czasie. Nie mogła skontaktować się z córką pacjentki, która była w aptece, dlatego o pomoc zwróciła się do gorzowskiej policji.
- Tabletka, którą wydano miała około cztery razy silniejszą dawkę niż zapisana i mogła wywołać niepożądane działanie - poinformował sierż. szt. Grzegorz Jaroszewicz.
Pojechali do niej
Sytuacja była poważna. Policjanci musieli znaleźć kobietę zanim ta zażyje lek. Dyżurny od razu wysłał pod wskazany adres patrol, ale ten nikogo nie zastał. Funkcjonariusze zostawili w drzwiach kartkę z informacją o lekarstwach. O sytuacji poinformowali też sąsiadów kobiety.
Co dalej? Ustalili adres córki kobiety. Ale i tu nic nie wskórali. Tam też nikt nie otwierał drzwi.
- Dopiero rozmowa z kolejnymi sąsiadami przyniosła efekt. Udało się ustalić numer telefonu do córki i poinformować o całej sytuacji. Ta szybko zadzwoniła do matki, bo lekarstwa miały zostać już jej przekazane - opowiada Jaroszewicz.
Na szczęście,udało się ją ostrzec zanim zdążyła zażyć lekarstwo.- Kobieta był zdziwiona całą sytuacją. Była przekonana, że wszystko je w porządku - dodaje st. sierż. Mateusz Sławek z gorzowskiej policji.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: policja