Mając polskiego komisarza do spraw rolnictwa, mogliśmy odnieść wielki sukces i przeprowadzić reformę. Ale była to czysto polityczna, a nie merytoryczna nominacja - powiedział w TVN24 były minister rolnictwa Artur Balazs o komisarzu Januszu Wojciechowskim.
Gość "Rozmowy Piaseckiego" mówił o sprawie ukraińskiego zboża i nagłego zakazu importu produktów rolnych od sąsiada wprowadzonego przez rząd w Warszawie.
Od maja ubiegłego roku, po decyzji Komisji Europejskiej o zniesieniu cła, ukraińskie zboże napływało do UE. Z Polski jednak w dużej mierze nie wyjeżdżało, obniżając równocześnie cenę skupu krajowego. Po protestach polskich rolników, rząd w sobotę wprowadził zakaz przywozu z Ukrainy produktów rolnych. Na długiej liście produktów są między innymi zboże, mleko, jaja oraz mięso.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zboże z Ukrainy w Polsce. Co trzeba wiedzieć
- Martwię się tą sytuacją zarówno na naszym polskim rynku, jak i na rynku europejskim. Uważam, że to nie były dobre i do końca przemyślane decyzje. Mówię również o decyzjach Komisji Europejskiej, a w szczególności naszego komisarza - komentował Balazs.
- Bardzo chciałem, żeby Polska miała swojego komisarza do spraw rolnictwa, uważałem, że my możemy zreformować europejskie rolnictwo - które potrzebuje prawdziwej reformy - na naszą modłę i że ten komisarz odciśnie istotne piętno na biegu zdarzeń - dodał.
Jak się jednak okazało - kontynuował - "była to czysto polityczna nominacja, a nie merytoryczna". - Bo to on pierwszy powinien w momencie podejmowania tej decyzji wskazać na konsekwencje, które to przyniesie. To było widoczne - podkreślił gość TVN24.
- Uważam, że mogliśmy odnieść wielki sukces i zreformować rolnictwo, a tutaj przede wszystkim PiS poniesie polityczną klęskę. To wskazuje, że nie można bezkarnie nominować na ważne stanowiska w państwie czy w Unii Europejskiej, osób, które nie mają do tego kwalifikacji i że wynikają z tego bardzo poważne konsekwencje - mówił były minister.
Balazs podkreślił, że "nasze relacje z Komisją Europejską są bardzo trudne i to nie jest jedyny problem, z jakim się zderzamy". - Ale ja wolę, żeby Polska spierała się o import zboża, niż miałaby się dalej spierać o praworządność- zaznaczył. - Mam nadzieję, że Unia ma takie poczucie, że te decyzje sprzed roku (zniesienie cła - red.) nie były zbyt przemyślane i trzeba w tej chwili zastanowić się, jak ten problem rozwiązać - zaznaczył.
Balazs: oczekiwałem porozumienia z Ukrainą
Balazs mówił, że "oczekiwał porozumienia z Ukrainą" w sprawie importu zboża. - Taka deklaracja padała wielokrotnie. Uważałem, że jak prezydent Zełenski jest w Polsce i jest gościem naszego prezydenta, to ta sprawa zostanie dość merytorycznie omówiona i że my porozumiemy się z Ukraińcami co do tego, jak ten proces importu do Polski będzie wyglądał - powiedział.
- Przede wszystkim mówię o tranzycie przez Polskę. Uważam, że tranzyt powinien być obłożony opłatą tranzytową, która jest zwalniana w momencie wyjścia zboża poza granicę Unii Europejskiej - dodał gość TVN24.
Balazs: każdego rolnika, który produkuje na rynek, ten kryzys jakoś dotyka
Balazs stwierdził, że "chyba każdego, kto produkuje na rynek, ten kryzys w jakiś sposób dotknął poprzez obniżkę cen".
- Ja sprzedawałem rzepak po 3500 złotych, a dzisiaj kosztuje około 2000 złotych. Sprzedawałem pszenicę po 1600 złotych, a dzisiaj kosztuje około 1000 złotych. Każdego rolnika, który produkuje na rynek, ten kryzys jakoś dotyka - powtórzył.
Zaznaczył, że "krótkookresowo nie ma zagrożenia dla bytu gospodarstwa". - Ja mam poczucie, że mogę konkurować z najlepszymi w Unii i takich gospodarstw jest wiele w Unii. Polscy farmerzy to według mnie najlepsze rolnictwo w Unii Europejskiej. (...) Ja nie siedzę i nie rozpaczam, ale martwię się tą sytuacją - powiedział gość TVN24.
Balazs: To jest przekroczenie kolejnej bariery i granicy. Bardzo niebezpieczne
Były minister mówił też o mającej powstać komisji "do zbadania rosyjskich wpływów na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski". Opozycja twierdzi, że to wymierzona właśnie w nią, niekonstytucyjna regulacja.
- To jest bardzo niebezpieczna sytuacja. Szykujemy sobie kolejny problem. To jest sytuacja, w której partia rządząca ma wystawiać certyfikaty moralności swoim konkurentom - powiedział gość TVN24. Ocenił, że "to jest skandaliczne i tego nie można zaakceptować". - To mnie niepokoi. To jest przekroczenie kolejnej bariery i granicy - powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24