O. Marcin Mogielski, dominikanin który ujawnił mediom informacje o molestowaniu młodych chłopców przez szczecińskiego ks. Andrzeja D. został w poniedziałek przesłuchany przez prokuraturę. Podczas przesłuchania byli wychowankowie księdza wręczyli dziennikarzom adresowany do o. Mogileskiego list, w którym bronią swojego dawnego opiekuna.
Po trwającym cztery godziny przesłuchaniu Mogielski powiedział dziennikarzom, że został zobowiązany do zachowania milczenia na temat jego przebiegu oraz śledztwa w tej sprawie. Nie chciał się odnieść do treści listu, który podczas przesłuchania wręczył dziennikarzom przed prokuraturą mężczyzna, przedstawiający się jako były wychowanek ks. Andrzeja.
Wszystkie zarzuty opublikowane w artykule są potwornym kłamstwem. Każdy z nas może zaświadczyć, że zeznania rzekomo pokrzywdzonych są pomówieniami. b. wychowankowie ks. Andrzeja
"Wszystkie zarzuty opublikowane w artykule ("Gazety Wyborczej" - red.) są potwornym kłamstwem. Każdy z nas może zaświadczyć, że zeznania rzekomo pokrzywdzonych są pomówieniami. Boli nas ogrom krzywdy, jaka została wyrządzona naszemu byłemu dyrektorowi i wychowawcy ks. Andrzejowi - człowiekowi, który dla nas poświęcił swoje kapłaństwo i swoje życie. Byliśmy z nim na co dzień i widzieliśmy go podczas pracy i modlitwy. Każdy z nas doświadczył wiele dobra od tego człowieka o wielkim sercu" - napisano w liście.
- Mam świadomość, że nie wszyscy byli wykorzystywani, że oprócz zła ksiądz Andrzej czynił także dobro – komentował o. Mogielski. Podkreślił, że od tej pory jest to sprawa prokuratury, która będzie wszystko wyjaśniać.
W sądzie będzie można dochodzić prawdy O. Mogielski wyraził swoje zadowolenie z zapowiedzi ks. Andrzeja D., który mówił mediom, że zechce się spotkać z nim w sądzie. - To dobre miejsce i wreszcie będzie można dojść prawdy - zaznaczył. Duchowny dodał, że żałuje, iż sprawa molestowania nie trafiła wcześniej do prokuratury, ale - jak wyjaśniał - zwłoka ta wynikała z faktu dbałości o dobro Kościoła. - Myśleliśmy, że hierarchia kościelna załatwi to wszystko tak, jak to powinno być - powiedział.
Dominikanin, odniósł się też do swojego sporu z metropolitą szczecińsko-kamieńskim abp. Zygmuntem Kamińskiem. - Te oczernienia to podłość, ale to nie jest czas na rozwiązywanie moich prywatnych spraw. Chciałbym, aby sprawa chłopców i molestowania ich była priorytetem. Na moje sprawy i sprawy arcybiskupa przyjdzie później czas - powiedział.
Żyjemy w państwie prawa i żyjemy w państwie, które broni dobrego imienia. Czuję się przez biskupa oczerniony, odarty z godności i postaram się dochodzić swoich praw. O. Marcin Mogielski o arcybiskupie
- Jak słyszę, że ksiądz biskup mówi, że tak łatwo dzisiaj odrzeć człowieka publicznie z jego godności, to ja mam pytanie: dlaczego ksiądz arcybiskup wciąż powtarza nieprawdę, że jestem homoseksualistą wyrzuconym za homoseksualizm z seminarium i powtarza to wielu osobom; i mojemu prowincjałowi w 2003 r. i przeorowi szczecińskiemu w zeszłym roku i powiedział o tym w czwartek mojemu przyjacielowi kapłanowi, z którym odbył rozmowę w kurii diecezjalnej - mówił w niedzielę TVN24 Mogielski.
W ten sposób duchowny skomentował list arcybiskupa Zygmunta Kamińskiego do wiernych archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej. List ten był odczytywany z ambon w niedzielę palmową. Metropolita odniósł się w nim do głośnej sprawy ze Szczecina. Tamtejszy ksiądz miał się dopuścić moletowania nieletnich.
W liście do wiernych arcybiskup Kamiński napisał m.in.: "Trudno zrozumieć, jakie motywy kierowały autorami wspomnianego tekstu oraz osobami dostarczającymi im materiałów. Okazuje się, że w dzisiejszym świecie tak łatwo publicznie można odrzeć człowieka z jego godności."
Odnosząc się do słów dominikanina, rzecznik kurii szczecińsko-kamieńskiej ks Sławomir Zyga powiedział, że o. Mogielski ma prawo, jak każdy obywatel, zwrócić się do sądu.
"Kosćiół powinien dążyć do prawdy"
Znany dominikanin, o. Paweł Kozacki, redaktor naczelny miesięcznika "W drodze" potępia postawę kościelnych hierarchów. - Jak się chowa głowę w piasek, to się wyciąga trupią czaszkę - uważa Kozacki. Jego zdaniem, Kościół powinien nade wszystko dążyć do odkrycia prawdy i uczciwego rozwiązania sprawy ks. Andrzeja.
Według dominikanina, list arcybiskupa Kamińskiego był obroną kapłana, natomiast zdecydowanie zabrakło w nim ogarnięcia całej sprawy, z uwzględnieniem poszkodowanych, wychowanków ogniska w Szczecinie. - Nawet jeśli jest to tylko domniemanie, to biskup jest pasterzem całej wspólnoty i jego podejście powinno być jednakowe zarówno do ks. Andrzeja, jak i byłych wychowanków - podkreślił o. Kozacki.
Skandal w ognisku dla młodzieży
O sprawie molestowania wychowanków ogniska w Szczecinie przez księdza Andrzeja napisała "Gazeta Wyborcza". Dziennik powoływał się na wyznania byłych już podopiecznych ośrodka. Do molestowania miało dochodzić na początku lat 90.
Zeznania pokrzywdzonych chłopców spisał właśnie ojciec Marcin Mogielski.
Według dziennika, chłopcy zwierzyli się wychowawcom, oni zaś w 1995 r. poinformowali o sprawie bp. Stanisława Stefanka, któremu podlegała oświata w archidiecezji. Ten nie uznał ich relacji za wiarygodne i nie porozmawiał z żadnym z chłopców.
Wychowawcy nie dali za wygraną. W 2003 r. ich zeznania i relacje ofiar spisał dominikanin Marcin Mogielski. Jego zwierzchnik o. Maciej Zięba przekazał je obecnemu arcybiskupowi szczecińsko-kamieńskiemu Zygmuntowi Kamińskiemu. Metropolita zajął się sprawą dopiero, gdy wychowawcy zasugerowali, że pójdą do prokuratury.
Sąd biskupi przesłuchał tylko dwóch pokrzywdzonych. Ks. Andrzej został odsunięty od oświaty w 2007 roku. Od sierpnia ubr. trwa w szczecińskim sądzie metropolitalnym proces kanoniczny w tej sprawie. Po publikacji śledztwo wszczęła też tamtejsza prokuratura.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl