Anna i Robert Lewandowscy w Dzień Dobry TVN opowiedzieli o swojej pomocy dla Ukraińców, którzy opuścili kraj po rosyjskiej inwazji. - Od pierwszego dnia moje firmy, moi pracownicy zamienili się w wolontariuszy, którym naprawdę jestem bardzo wdzięczna, bo wszyscy zakasali rękawy i zaczęliśmy pomagać - mówiła Lewandowska. Piłkarz Bayernu Monachium zwrócił uwagę, że uchodźcy "z minuty na minutę musieli spakować wszystko i wyjechać".
Rosyjska agresja na Ukrainę doprowadziła do jednego z największych kryzysów humanitarnych w Europie od II wojny światowej. Od początku wojny z Ukrainy uciekły miliony ludzi, większość z nich trafiła do Polski. Polacy przyjęli ich z otwartymi ramionami. W pomoc uchodźcom zaangażowali się na ogromną skalę zarówno zwykli obywatele, jak i celebryci. Wsparcie dla uciekinierów z Ukrainy zorganizowali między innymi Anna i Robert Lewandowscy, którzy w niedzielę byli gośćmi programu Dzień Dobry TVN.
CZYTAJ WIĘCEJ: Jak pomóc Ukrainie? Lista zbiórek i akcji charytatywnych
"Każdy z nas jest kroplą, a my jesteśmy teraz oceanem"
- Od pierwszego dnia moje firmy, moi pracownicy zamienili się w wolontariuszy, którym naprawdę jestem bardzo wdzięczna, bo wszyscy zakasali rękawy i zaczęliśmy pomagać - mówiła w Dzień Dobry TVN Anna Lewandowska. - W ciągu doby zdołaliśmy zorganizować dla 200 dzieci hotel, transport, pomoc psychologów i lekarzy. To było niesamowite - stwierdziła.
Jak mówiła Lewandowska, "każdy z nas jest pewną kroplą, a my jesteśmy teraz oceanem, i widać, jak Polacy naprawdę chcą pomagać". - Jeżeli każdy chce pomagać, to niech pomaga na tyle, na ile może. Żeby nie czuć wyrzutów sumienia, że ktoś robi mniej czy więcej. Żeby nie oceniać, kto jak pomaga. Każdy, jak pomaga, to już jest ogromna wartość - przekonywała. Wyznała, że jako mama jest "bardzo przerażona tym, co przeżywają dzieci" w Ukrainie.
Robert Lewandowski: widzieliśmy na własne oczy, jak wygląda wojna
- Z Anią byliśmy w 2014 roku w obozie dla uchodźców w Jordanii, wtedy też trwała wojna w Syrii. To jest bardzo podobna sytuacja - powiedział Robert Lewandowski. - Byliśmy w środku, tam były setki, tysiące dzieci. Już wtedy zobaczyliśmy, co znaczy wojna - dodał napastnik Bayernu Monachium.
Jak mówił, ci ludzie "z minuty na minutę musieli spakować wszystko i wyjechać". - Taka sama sytuacja jest na Ukrainie. My zdawaliśmy sobie sprawę od pierwszych minut, jak to wygląda, bo widzieliśmy to na własne oczy - przyznał reprezentant Polski. - Jest to ciężka sytuacja i każdy z nas na pewno wierzy w to, że szybko to się zakończy. Chociaż też zdajemy sobie sprawę, ile cierpienia w tym wszystkim jest - dodał.
"Nie wyobrażaliśmy sobie, by wyjść na boisko i nagle zapomnieć, co się tam dzieje"
Pytany o decyzję, by odwołać mecz z Rosją, Lewandowski zaznaczył, że była to wspólna decyzja całej reprezentacji.
- Ja miałem swoje przemyslenia i decyzje, ale jestem kapitanem i nie mogłem sam zdecydować. Zacząłem dzwonić po chłopakach, jak oni to widzą, żeby poznać ich zdanie, bo też mamy paru chłopaków, którzy grają lub grali w rosyjskiej lidze. Musimy też patrzeć przez ich pryzmat, że to dla nich jeszcze trudniejsza sytuacja - mówił piłkarz.
Podkreślił, że "decyzja była motywowana wartościami i solidarnością z Ukrainą". - Tu nie było myślenia o tym, jakie będą ewentualnie konsekwencje, co może się wydarzyć. Nie wyobrażaliśmy sobie, by wyjść na boisko i nagle zapomnieć, co się tam (na Ukrainie - red.) dzieje. Stąd taka decyzja całej reprezentacji - tłumaczył.
Źródło: Dzień Dobry TVN
Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN