To, co mnie przeraziło po powrocie do pracy w szpitalu, to biurokracja, która nas zalewa i zżera. Ona się zwielokrotniła kilkukrotnie przez ostatnie lata – powiedział w internetowej części programu "Sprawdzam" w TVN24 GO prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego doktor nauk medycznych Władysław Kosiniak-Kamysz.
Władysław Kosiniak-Kamysz, który pracuje jako wolontariusz w Szpitalu Specjalistycznym im. J. Dietla w Krakowie, powiedział w internetowej części programu "Sprawdzam", emitowanej w TVN24 GO, że "ochrona zdrowia w ostatnich tygodniach była na granicy wydolności, działała na 150 procent".
"To był ten moment, kiedy postanowiłem rzucić wszystko i pomóc"
Zwrócił uwagę, że w szczycie trzeciej fali pandemii oddziały szpitalne były przeciążone, a "wydolność psychiczna i fizyczna personelu była na granicy wytrzymałości". - Zobaczyłem tę sytuację, najgorszą chyba w historii pandemii w Polsce, najtrudniejszą na pewno od ubiegłego roku, kiedy przed świętami Wielkanocy liczba przypadków wzrastała z godziny na godzinę, zaczynało brakować każdych rąk do pracy – ratowników, sanitariuszy, lekarzy i pielęgniarek. To był ten moment, kiedy postanowiłem rzucić wszystko i pomóc – wyznał Kosiniak-Kamysz.
CO MÓWIŁ WŁADYSŁAW KOSINIAK KAMYSZ W PIERWSZEJ CZĘŚCI PROGRAMU - CZYTAJ
Prezes PSL pracuje między innymi na izbie przyjęć. - Tam sytuacja jest jeszcze trudniejsza, bo mamy tam także pacjentów niezdiagnozowanych – tłumaczył. Przyznał przy tym, że ryzyko jest wpisane w zawód lekarza. - Mamy szansę uratować ludzkie zdrowie i życie, i to jest cena, którą za to płacimy – tłumaczył.
Opowiadał, że to, co zobaczył w szpitalu, przekroczyło jego wyobrażenie. - Jest to zmęczenie fizyczne. Nie możesz przez pięć, sześć godzin sięgnąć po kubek z kawą, napić się wody, spokojnie usiąść. Kręgosłup ci siada, boli cię wszystko, przebierasz się w ten strój kosmity kilkukrotnie, dezynfekujesz się. I musisz jeszcze do tego wszystkiego zachować empatię wobec pacjentów – opisywał gość "Sprawdzam".
Kosiniak-Kamysz: biurokracja w ochronie zdrowia nas zalewa i zżera
W jego ocenie "ochrona zdrowia zdaje egzamin mimo wszystkich zaniedbań ze strony wszystkich rządów w historii III Rzeczypospolitej".
- Nie było takiego rządu, który by zagryzł zęby i powiedział: zdrowie jest najważniejsze, szukajmy porozumienia z innymi ugrupowaniami, zróbmy prawdziwą reformą – wskazał. I dodał, że "ministerstwo zdrowia to krzesło elektryczne", a każdy szef resortu zawsze wychodzi poobijany.
- My dzisiaj mamy bardzo dobry sprzęt, bardzo dobrze wyposażone szpitale i w tym ostatnim okresie covidowym też nie brakowało na to pieniędzy. Ale brakuje docenienia ludzi – uznał Kosiniak-Kamysz. Zwrócił uwagę, jak mało jest lekarzy i jak niskie są zarobki w ochronie zdrowia. W jego ocenie czeka nas "armagedon" wyjeżdżających lekarzy. - Jeżeli nie będzie większych nakładów na służbę zdrowia, innego podejścia do pracownika, to za chwilę nic z tego nie będzie – przestrzegał.
Jak wyznał, to, co przeraziło go po powrocie do pracy w szpitalu, to "biurokracja, która nas zalewa i zżera". - Ona się zwielokrotniła kilkukrotnie przez ostatnie lata. Niestety więcej czasu lekarz poświęca na przybijanie pieczątek i wypełnianie dokumentacji niż na badanie i leczenie – powiedział prezes PSL.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24