- Uważamy, że Komisja Europejska nie ma instrumentów i prawa, żeby wtrącać się w rozwiązania wewnętrzne państw członkowskich - mówił w piątek w Monachium Witold Waszczykowski, komentując wszczętą ponad rok temu procedurę ochrony praworządności wobec Polski. Zapowiedział przy tym, że w przyszłym tygodniu polski rząd prześle swoją odpowiedź wiceszefowi KE Fransowi Timmermansowi.
We wspólnym liście skierowanym do Komisji Europejskiej kilka międzynarodowych organizacji pozarządowych zwróciło uwagę, że "polski rząd podważa rządy prawa" i oceniło, iż KE "powinna kontynuować działania w stosunku do niego na podstawie artykułu 7 traktatu o Unii Europejskiej". Dokument powstał rok po wszczęciu przez Komisję Europejską procedury ochrony praworządności wobec Polski.
Autorami listu są: Amnesty International, Human Rights Watch, International Federation for Human Rights (FIDH), Open Society European Policy Institute oraz Reporterzy bez Granic (Reporters Without Borders).
"Jest to ocena niesłuszna"
O list był pytany przez dziennikarzy szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski, który przebywa obecnie na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium.
- To jest ich ocena i jest to ocena niesłuszna - odniósł się do zarzutów stawianych w liście przez organizacje. Zapowiedział, że polski rząd w przyszłym tygodniu wyśle "swoją ocenę" wiceprzewodniczącemu Komisji Europejskiej Fransowi Timmermansowi. Jak tłumaczył odpowiedź Warszawy ma "odpowiadać na te zarzuty o rzekomo brak rozstrzygnięć praworządności".
- Odrzucamy to, a poza tym uważamy, że Komisja (Europejska - red.) nie ma instrumentów i prawa, żeby wtrącać się w rozwiązania wewnętrzne państw członkowskich - stwierdził. - My przestrzegamy pewnych kanonów prawa międzynarodowego, trójpodziału władzy. W każdym państwie Unii Europejskiej model demokracji jest natomiast inny. Nawet w tym państwie, skąd pochodzi Frans Timmermans (Holandia - red.), gdzie nie ma Trybunału Konstytucyjnego - mówił.
"Informowano mnie, że kwatera główna takich instrumentów nie ma"
Waszczykowski był również pytany o słowa szefa MON Antoniego Macierewicza, który w czwartek po obradach w ramach dwudniowego spotkania ministrów obrony NATO powiedział, że o "tragedii smoleńskiej" rozmawiał z naczelnym dowódcą sił NATO w Europie, amerykańskim generałem Curtisem Scaparrottim i ministrem obrony Wielkiej Brytanii Michaelem Fallonem. - Wydaje się, iż najwyższy czas, żeby NATO włączyło się do wyjaśnienia tej sprawy, do wsparcia Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, która w tej materii działa (...) - stwierdził Macierewicz.
Zapytany o to, czy ministerstwo spraw zagranicznych zwracało się do NATO o pomoc w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy smoleńskiej, Waszczykowski wyjaśniał, że on sam w grudniu 2015 r. rozmawiał z sekretarzem generalnym Sojuszu Jensem Stoltenbergiem.
- Przypominałem o tragedii, jaka się stała w 2010 r. On informował mnie wtedy, a później urzędnicy natowscy, że do tamtej pory żadna polska instytucja nie zwróciła się do NATO (w tej sprawie - red.) - relacjonował.
- Informowano mnie natomiast również, że kwatera główna NATO takich instrumentów pomocy nie ma, ponieważ to są urzędnicy, którzy pracują na podstawie informacji dostarczanych przez państwa członkowskie, więc zwracaliśmy się też do państw członkowskich - tłumaczył.
Jak dodał, w grudniu 2015 r. odbył także rozmowę z ówczesnym szefem amerykańskiej dyplomacji Johnem Kerrym. - On też był zdziwiony, że przez tyle lat polski rząd nie zwracał się (o pomoc - red.). A poza tym przypomnę, że to był sekretarz stanu administracji (Baracka - red.) Obamy, która była zaangażowana od lat w reset z Rosją i nie była zainteresowana, aby takie kwestie wyciągać - ocenił.
Dopytywany o to, czy strona polska zwracała się do NATO lub poszczególnych urzędników na piśmie, Waszczykowski tłumaczył, że "prowadził normalną rozmowę z sekretarzem generalnym NATO, która była protokołowana i z tej rozmowy jest zapis".
Autor: kg/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24