14 policjantów poszkodowanych, 55 osób aresztowanych - to efekty zamieszek, do jakich doszło podczas protestu rolników pod Sejmem. Policja analizuje nagrania. Premier mówi o agresorach, że to zawodowi chuligani. Donald Tusk zapowiada sobotnie rozmowy z rolnikami, ale nie z zadymiarzami. Dodaje, że wygłosi ważny komunikat. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Bilans protestu rolników w Warszawie to 55 osób zatrzymanych, 14 usłyszało zarzuty. Poszkodowani zostali zarówno rolnicy, jak i policjanci. – Zabezpieczenie jest zawsze robione w sposób profesjonalny, merytoryczny, taki aby obniżać napięcie, które się zawsze w tego typu sytuacjach pojawia – mówi minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński.
Rolnicy rozpoczęli demonstrację przed kancelarią premiera i to już tu odpalane były race. Tu spalono też trumnę, która miała symbolizować upadek polskiego rolnictwa. Najgoręcej jednak było przed Sejmem - tam w stronę policji miała polecieć kostka brukowa.
Komentarze na temat działań policji
Na jednym z nagrań z kolei widać, jak policjant rzuca czymś w stronę protestujących. - Z tego, co wiem, ten funkcjonariusz sam zgłosił się do dowodzących akcją, że będzie chciał złożyć wyjaśnienia – wskazuje minister Kierwiński.
- Niestety reakcja policji pozostawia sporo do życzenia i trzeba jeszcze raz wszystko od początku do końca przeanalizować – uważa Jarosław Zieliński, były szef MSWiA za rządów PiS. - Ja bym daleki był od takich ocen, jak wyraził minister spraw wewnętrznych Kierwiński – dodaje.
Szef MSWiA komentował interwencję policji tuż po proteście na bieżąco z sali plenarnej. - Banda prowokatorów rzuca kostkami brukowymi w polskich policjantów, a wy atakujecie polską policję - zwrócił się do polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Trwają analizy nagrań z protestów
Informacje o podejmowanych działaniach w newralgicznych momentach policja zamieszczała też w mediach społecznościowych. - Zostały obrzucone jajkami elewacje i szyby. Poleciały w kierunku mieszkań petardy, race - wylicza podinspektor Robert Szumiata z Komendy Stołecznej Policji. - To świadczy wyłącznie o agresji osób, które brały udział w proteście – dodaje.
Teraz analizą nagrań, tych policyjnych i medialnych, zajmują się funkcjonariusze. – Mieliśmy też do czynienia z grupką chuliganów, prowokatorów – mówi minister Kierwiński.
Z interwencją poselską w resorcie spraw wewnętrznych byli w czwartek politycy Prawa i Sprawiedliwości. - Nie dowiedzieliśmy się nic, ale utwierdziliśmy się w przekonaniu, że protesty miały charakter polityczny, ich prowokacje miały charakter polityczny – uważa Piotr Kaleta z PiS.
Pytania o odpowiedzialność za protesty
O prowokacji mówią też politycy koalicji rządzącej. - Każdy członek związku, który weźmie udział w manifestacji, otrzyma 200 złotych na pokrycie kosztów wyżywienia – dowiedział się wiceminister sportu Piotr Borys na podstawie wpisu na grupie wewnętrznej Solidarności. Wyjazd na protesty, według tych wiadomości, miał być bezpłatny.
- Organizatorem wczorajszego protestu była Solidarność i Solidarność musi wziąć odpowiedzialność za to, co dzieje się od samego początku do samego końca – uważa wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak.
Przewodniczący rolniczej Solidarności przekazał, że zgromadzenie rolników skończyło się o godz. 13. Przed Sejmem organizatorzy mieli rozwiązać zgromadzenie około godziny 14:20. Mimo to przed Sejmem nadal gromadzili się protestujący, a policja w mediach społecznościowych tłumaczyła, że podejmowane przez nich działania mają na celu "zapobieżenie eskalacji w inne rejony miasta".
Część protestujących została zatrzymana. Funkcjonariusze używali gazu i granatów hukowych do rozgonienia tłumu. Rolnicy zaczęli rozchodzić się przed godziną 16. W czwartek odcinali się od zamieszek. - To prowokatorzy, ale w eter idzie, że to my rolnicy. Nie, my nie utożsamiamy się z wczorajszymi akcjami, bijatykami z policją – przekonuje rolnik z Żuław Andrzej Sobociński.
Premier zapowiada "ważny komunikat"
Minister spraw wewnętrznych zapowiedział, że policja ma 30 dni na sporządzenie raportu, choć wniosków ze środowego protestu rolników spodziewa się dużo szybciej.
- Potrzebujemy merytorycznej debaty, a nie jakichś prowokacji - mówi rzecznik protestu na S3 Roman Waszczyk. - Mamy wątpliwości, czy tam w ogóle pojawili się rolnicy - dodaje.
Premier komentować zamieszek w czwartek nie chciał, bo jak przekonywał - to nie jest istotna tego protestu. - Dla mnie ważna jest istota sprawy. Tak czy inaczej będziemy działać na rzecz rozwiązania problemów rolników niezależnie od tego, kto i w jaki sposób protestuje – wskazuje Donald Tusk.
Spotkanie rządu z rolnikami - w sobotę o godzinie 10. – Będę miał coś ważnego do zakomunikowania – zapowiada premier. Kolejny protest rolników 20 marca – ma się odbyć we wszystkich miastach wojewódzkich.
Źródło: TVN24