Policja zatrzymała prawie 400 uczestników sobotniego strajku przedsiębiorców. Są mandaty, wnioski do sądów, a nawet notatki do sanepidu. Te ostatnie w związku ze złamaniem obostrzeń, wprowadzonych z powodu epidemii COVID-19. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Fotograf Tomasz Laskowski był w sobotę w Warszawie na proteście przedsiębiorców. Chciał robić zdjęcia. Mówi, że nagle znalazł się w grupie szczelnie otoczonej przez policję. Słyszał wezwania do rozejścia się, chciał opuścić zgromadzenie, ale chwilę później było już za późno. - Dostali jakiś sygnał, od razu przewrócili na ziemię, wykręcili mi ręce, obojczyk, nogi i wynieśli mnie jak worek z ziemniakami – mówi.
Policja zatrzymała 380 osób, część dostała mandaty, będą też wnioski o ukaranie do sądów. Pozwy zapowiadają też przedsiębiorcy. - Myśmy robili wszystko zgodnie z ustawą o zgromadzeniach i częściowo z ustawą covidową – twierdzi uczestnik protestu Andrzej Woszczyński. Przedsiębiorcy chcą także, by sądy wypowiedziały się o prawie do zgromadzeń. – To, co widzieliśmy w weekend, to jest między innymi konsekwencja idiotycznych przepisów o zakazie zgromadzeń – twierdzi Barbara Nowacka z Koalicji Obywatelskiej.
Zgromadzeń w czasie pandemii rząd zakazał rozporządzeniem, ale zapowiedzi odwołania zakazu nie ma na razie w żadnym etapie odmrażania państwa. - Oczekuję odpowiedzi od ministra zdrowia, czy dzisiaj jest jeszcze konieczność ograniczeń w zgromadzeniach – mówi Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL. Skoro otwierają się już galerie handlowe i można pójść do fryzjera, to dlaczego nie na manifestację, także z zachowaniem reżimu sanitarnego? - Widzieliśmy 10 kwietnia, że nie dla wszystkich jest ten zakaz zgromadzeń – dodaje kandydat ludowców na prezydenta.
- Może to już jest czas, kiedy trzeba przemyśleć, czy nie można z zachowaniem odpowiednich procedur oczywiście, ale móc wyjść na ulicę i powiedzieć, co się myśli – mówi kandydat na prezydenta Szymon Hołownia.
List do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji napisał w tej sprawie Adam Bodnar. "Zmniejszenie restrykcji w zakresie przebywania osób w wolnej przestrzeni powinno skutkować zniesieniem całkowitego zakazu organizowania zgromadzeń publicznych" - uważa Rzecznik Praw Obywatelskich. Ale zmiana chyba się nie szykuje.
"Istotne wątpliwości z punktu widzenia konstytucyjnego prawa obywateli do zgromadzeń"
Sobotnią manifestację w Warszawie przedsiębiorcy chcieli zgłosić, ale nie zarejestrował jej urząd miasta, powołując się na rządowy zakaz. Organizatorzy poskarżyli się do sądu, ale ten nie miał innego wyjścia, jak odwołanie odrzucić. Sąd Apelacyjny ocenił jednak, że obecny "stan prawny budzi istotne wątpliwości z punktu widzenia konstytucyjnego prawa obywateli do zgromadzeń".
- W kraju jest coraz trudniej, ludzie tracą pracę i rodzi się bunt. Ja wcale bym się nie zdziwił, jeśli rząd celowo opóźniał odwołanie tego zakazu, żeby ludzie nie mogli wychodzić na ulicę i okazywać niezadowolenia – mówi Arkadiusz Myrchy z Koalicji Obywatelskiej. Wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik przekonuje jednak, że "wszyscy jesteśmy równi wobec prawa i nie może być sytuacji, że ktoś nie będzie się stosował do poleceń, które wydaje policja".
Źródło: PAP