Tomasz Siemoniak, wiceszef Platformy Obywatelskiej i były minister obrony narodowej, komentował w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 założenia "ustawy o obronie Ojczyzny". Mówił, że "to, co wczoraj zostało zaproponowane, to nie jest dobra droga dla Polski". - Jeżeli po sześciu latach prezes budzi się, żeby zająć się wojskiem, to świadczy, że jest to podszyte propagandą - powiedział. Jego zdaniem "nie odrobiono strat z czasów Macierewicza".
Wicepremier, przewodniczący Komitetu Rady Ministrów ds. Bezpieczeństwa Narodowego i Spraw Obronnych i prezes PiS Jarosław Kaczyński oraz minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak przedstawili we wtorek założenia nowej ustawy "o obronie Ojczyzny". Zakłada ona między innymi dobrowolną, zasadniczą służbę wojskową oraz umożliwi zwiększenie liczebne Wojska Polskiego.
Siemoniak: nie odrobiono strat z czasów Macierewicza
Proponowane zmiany komentował w środę w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 wiceszef Platformy Obywatelskiej i były minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak.
- Nie składają mi się ręce do oklasków, bo trzeba popatrzeć na ostatnie sześć lat, na to, co za sprawą prezesa Jarosława Kaczyńskiego się w polskim wojsku wydarzyło - powiedział.
- Jeżeli po sześciu latach prezes budzi się, żeby zająć się wojskiem, to świadczy, że jest to podszyte propagandą - zaznaczył.
Zdaniem Siemoniaka na to, jak obecnie dziś wygląda, armia istotny wpływ miał początkowy okres rządów Prawa i Sprawiedliwości po wyborach w 2015 roku, kiedy to szefem MON był Antoni Macierewicz. Gość "Rozmowy Piaseckiego" ocenił, że "to dwa lata, które zaciążyły i z których wojsko nie wyszło do tego momentu".
Dodał też, że "nie odrobiono strat z czasów Macierewicza". - Nikt nie wrócił, nikt nie podjął realnych tematów modernizacyjnych - mówił.
Siemoniak: najważniejsza jest obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa
Były szef MON ocenił, że "to, co wczoraj zostało zaproponowane, to nie jest dobra droga dla Polski". - Najważniejsza jest obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa - zwracał uwagę.
- Nie wiem, czemu politycy PiS, prezes, tkwią w takim staroświeckim przekonaniu, że na nas uderzy milionowa armia z czołgami. Dziś wystarczy kilkanaście, kilkadziesiąt uderzeń rakietowych - powiedział.
- Panowie z PiS oddają się projektom, które w przypadku prawdziwego konfliktu nie miałyby większego znaczenia - dodał.
- Kto ochroni z powietrza tę 250-tysięczną armię prezesa? - pytał, nawiązując do zapowiedzi, że rząd chce, aby armia rozrosła się do 250 tysięcy żołnierzy zawodowych.
Siemoniak: nie zlikwidowałbym WOT, ale nie ma co tworzyć wojska drugiej prędkości
Odnosząc się do Wojsk Obrony Terytorialnej, Siemoniak powiedział, że nie chce ich likwidacji, "ale nie ma co tworzyć wojska drugiej prędkości".
- Powinny być włączone do wojska - dodał. Jednocześnie zaznaczył, że to, iż WOT "są obroną cywilną nie zmienia faktu, że znaczenia obronnego nie mają".
Dodał, że jego zdaniem bataliony WOT powinny stacjonować przy jednostkach wojskowych.
Siemoniak: nie ma żadnej ścieżki dojścia do 250 tysięcy żołnierzy
Siemoniak był pytany, czy jego zdaniem rzeczywiście potrzebne jest rozszerzenie liczebności żołnierzy zawodowych do 250 tysięcy. Powiedział, że "to jest zapowiedź propagandowa, nie ma żadnej ścieżki dojścia do tego, nie ma żadnego finansowania".
Na uwagę prowadzącego program, że Jarosław Kaczyński przekonywał, że pracował nad mechanizmem zwiększenia finansowania armii od wielu miesięcy, Siemoniak odpowiedział: - To się nie napracował, zaproponował moim zdaniem mechanizm patologiczny, krytykowany przez Najwyższą Izbę Kontroli, to znaczy, że wydatki są poza budżetem, z Banku Gospodarstwa Krajowego i z dywidendy Narodowego Banku Polskiego, to już wszyscy chcą z tej dywidendy finansować - powiedział.
Podkreślił, że "Polsce potrzeba armii zawodowej i potrzeba kilkusettysięcznych rezerw". - Oceniam, że poziom 150 tysięcy (żołnierzy zawodowych - red. ) przy kilkusettysięcznych rezerwach, które regularnie ćwiczą, to jest dla Polski poziom absolutnie wystarczający - powiedział.
Wskazywał, że kluczowe znaczenie dla obronności mają rezerwy. - Każdy ekspert wojskowy powie, że liczy się to, co jest rezerwą armii, wojny wygrywają rezerwy - dodał.
Siemoniak: nie widzę rezerwy dla Donalda Tuska
Siemoniak odniósł się także do sytuacji wewnętrznej w Platformie Obywatelskiej. Został zapytany o to, jak na przywództwo Donalda Tuska w partii wpływa fakt, że niektórzy poparci przez niego kandydaci na szefów struktur lokalnych nie zostali wybrani na te funkcje. Chodzi między innymi o Agnieszkę Pomaską na Pomorzu czy Romana Szełemeja na Dolnym Śląsku.
- To pokazuje, że jesteśmy partią demokratyczną, że ludzie nie zawsze kierują się tym, co powie szef partii - powiedział.
Dopytywany, czy takie partyjne werdykty mogą świadczyć o "rezerwie" dla Tuska, odparł: - Nie widzę tej rezerwy dla Donalda Tuska, uzyskał znakomity wynik, jednoznaczne poparcie.
Nawiązał tym samym do tego, że Tuska, jedynego kandydata w wyborach na szefa PO, poparło 97,4 proc. głosujących.
- Tu nie ma absolutnie żadnego dystansu do Donalda Tuska - zapewniał.
Siemoniak: zmiany w rządzie to osłabienie pozycji premiera
Siemoniak komentował także zmiany w rządzie. Doszło między innymi do podzielenia resortu kultury, dziedzictwa narodowego i sportu, a Henryk Kowalczyk, który został nowym ministrem rolnictwa, otrzymał także stanowisko wicepremiera. Stanowisko szefa resortu sportu i turystyki objął Kamil Bortniczuk.
Zdaniem Siemoniaka te zmiany personalne to "osłabienie pozycji premiera Mateusza Morawieckiego" i jednocześnie "wzmocnienie frakcji Beaty Szydło". - To jest przejaw tego, że Morawiecki słabnie - dodał.
- Nikt już się nie połapie, kto i czego jest ministrem i wiceministrem w tym rządzie - powiedział wiceszef PO.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24