Senator Marek Borowski mówił w "Faktach po Faktach" o sytuacji migrantów. Przekonywał, że wszelkie działania w tej sprawie muszą być "oparte na humanitaryzmie". Przywołał niedawne słowa kardynała Kazimierza Nycza, zaznaczając, że "bardzo rzadko cytuje hierarchów kościelnych".
Gościem sobotniego wydania "Faktów po Faktach" w TVN24 był senator, były premier oraz były Marszałek Sejmu Marek Borowski. Zapytany został między innymi o zawracanie migrantów - w tym kilkuletnich dzieci - z granicy, a także o niedopuszczanie dziennikarzy do strefy stanu wyjątkowego.
- Taki pomysł, że jak się nie dopuści dziennikarzy i jak się będzie ukrywać to, co tam się dzieje, to nikt się o tym nie dowie, to pomysł chory. Raczej prędzej niż później i tak wszyscy się o tym dowiedzą - odpowiedział.
Rzeczniczka podlaskiej Straży Granicznej Katarzyna Zdanowicz w tym tygodniu tłumaczyła, że stosowane wobec migrantów procedury są "zgodne z rozporządzeniem" rządowym. Borowski w odpowiedzi stwierdził, że "rozporządzenie to jest niezgodne z konwencją praw człowieka". - Nie wolno tego robić - zaznaczył.
- Zdaję sobie sprawę, że sytuacja, z którą mamy do czynienia, jest sytuacją absolutnie nietypową. Nie mamy tutaj naturalnego ruchu uciekinierów. Oczywiście tacy też są. Myślę, że wśród tych, którzy się tam pojawiają na granicy są również uciekinierzy polityczni, na przykład z Iranu i Afganistanu. Ale większość z nich rzeczywiście to imigranci ekonomiczni - mówił dalej.
Wspomniał, że "jest otwarta linia samolotowa, jak nie z Bagdadu, to ze Stambułu i potem do Polski". - Tam te setki, czy nawet tysiące (osób) przylatują. W związku z tym nie możemy przyjmować wszystkich, którzy się zgłoszą, lokować ich w ośrodkach dla cudzoziemców, a następnie prowadzić długich procedur azylowych, zwłaszcza że (białoruski prezydent, Alaksandr) Łukaszenka ich z powrotem nie przyjmuje. Stąd jeśli ta procedura azylowa nie dałaby rezultatu, to co z nimi robić? - pytał. - To jedna strona medalu - dodał.
- W związku z tym obstawianie granicy, niedopuszczanie jest moim zdaniem uzasadnione, to trzeba robić. Natomiast z drugiej strony, jeżeli jednak ktoś się znalazł na naszym terytorium, zwłaszcza rodziny z dziećmi, to nie ma rady - mówił dalej. Wspomniał, że "wypychanie ich z powrotem do lasu" skutkuje tym, że "Białorusini ich nie przyjmą, a oni zostaną tam, na betonie". - To jest nie do przyjęcia - stwierdził.
Borowski tłumaczył, że w takiej sytuacji trzeba znaleźć rozwiązanie, które "musi być oparte na humanitaryzmie".
- Bardzo rzadko cytuję hierarchów kościelnych, ale ostatnio kardynał (Kazimierz) Nycz ujął to w jednym zdaniu, chyba bardzo słusznie. Powiedział, że między obroną granic a pomocą humanitarną, ludzką, chrześcijańską, do której jesteśmy zobowiązani, nie ma sprzeczności. I tak to powinno wyglądać - podsumował.
CZYTAJ WIĘCEJ: Kardynał Nycz: między obroną granic a pomocą humanitarną, ludzką, chrześcijańską nie musi być sprzeczności
Mamy prawo i obowiązek bronić granic Europy, ale między obroną granic, których nikt nie podważa a pomocą humanitarną i pomocą ludzką, chrześcijańską, do której jesteśmy zobowiązani słowami Ewangelii - nie musi być sprzeczności
"To cyniczna gra"
W programie wspomniano także o politykach, którzy pojawili się przy granicy, w okolicach Usnarza Górnego, jeszcze przed wejściem w życie stanu wyjątkowego. Posłowie, a także między innymi wicemarszałek Senatu chcieli dostarczyć im jedzenie i leki. Ze strony rządowej słychać było głosy, że były to "happeningi na granicy".
Borowski stwierdził, że posłowie "pojawili się tam z odruchu serca". - To zostało cyniczne wykorzystane przez polityków PiS-u. Pokazuje się ich jako tych, którzy nie rozumieją sytuacji - ocenił. - To cyniczna gra, która ma przekonać Polaków, że ich życie, zdrowie i bezpieczeństwo są zagrożone. To nie jest prawda - skwitował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24