Słynne "taśmy Leppera", którymi lider Samoobrony miał straszyć polityków PiS, nie istnieją - donosi "Newsweek". - Żadnych nagrań nie było i nie ma - cytuje wypowiedź Ryszarda Czarneckiego.
Kilka tygodni temu lider Samoobrony twierdził, że ma nagrania, które kompromitują PiS i premiera - przypomina tygodnik.
"Mamy nagrania, choć nie są one tak dobitne jak taśmy Beger - mówił lider Samoobrony. Jego współpracownicy sugerowali wówczas, że pod koniec swej rządowej kariery Lepper nagrywał spotkania z premierem i skompletował w swoim sejfie kilkanaście taśm" - pisze tygodnik. Na nagraniach znajdować się miały także informacje o przygotowywanych przez specsłużby prowokacjach przeciwko opozycji.
Jeden z najbliższych współpracowników Leppera powiedział tygodnikowi, że "archiwum Leppera" nie istnieje. "Inni politycy LPR i Samoobrony, z którymi rozmawialiśmy, także twierdzą, że Leppera w tej sprawie poniosła wyobraźnia. Wyrzucony niedawno z Samoobrony eurodeputowany Ryszard Czarnecki: - Wiem, że to był blef wymyślony po to, żeby postraszyć Kaczyńskiego. Żadnych nagrań nie było i nie ma" - pisze tygodnik w swoim wydaniu internetowym.
Informację o istnieniu taśm Leppera podało 7 sierpnia "Życie Warszawy". Janusz Maksymiuk mówił wtedy, że taśm jest dużo i "są dobrze zabezpieczone". Andrzej Lepper zapowiadał, że ujawni nagrania po wyjściu ze szpitala.
Źródło: "Newsweek"