W kwestii bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni jesteśmy jak dzieci we mgle - mówił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, komentując środowe tajne posiedzenie Sejmu w sprawie cyberataków. Stwierdził też, że "wydaje się, że coś w najbliższych dniach może się wydarzyć", a posiedzenie Sejmu to "chęć przykrycia bądź przygotowania się na rozminowanie całej tej sprawy".
W piątek gościem "Jeden na Jeden" w TVN24 będzie były szef ABW, generał Krzysztof Bondaryk.
Posłowie zebrali się w środę na tajnym posiedzeniu w celu wysłuchania informacji rządu o cyberatakach wymierzonych w nasz kraj. Odbyło się ono po tym, jak w zeszłym tygodniu pojawiły się informacje o włamaniu na skrzynkę mailową szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka i konto w mediach społecznościowych jego żony.
"Jesteśmy jak dzieci we mgle"
O tej sprawie mówił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
- Cała organizacja wielkiego przedsięwzięcia, jakim jest utajnienie obrad Sejmu (...), to sprawia takie wrażenie powagi sytuacji, że dzieje się coś wielkiego, a później wielkie nic - powiedział. Dodał, że "sprawa jest poważna", ale wśród rządzących "nie ma działania strategicznego". - W kwestii bezpieczeństwa w cyberprzestrzeni jesteśmy jak dzieci we mgle - stwierdził. Jednocześnie dodał, że "wydaje się, że coś w najbliższych dniach może się wydarzyć". - Wydaje mi się, że to jest rozbrojenie bomby, która może za chwilę wybuchnąć - powiedział lider ludowców. - Posiedzenie nie zwiększyło mojej wiedzy ani o jotę, większą wiedzę można zdobyć w internecie (...). Pytanie, dlaczego najważniejsi urzędnicy w państwie nie są odpowiednio zabezpieczeni - mówił dalej Kosiniak-Kamysz.
"Chęć przykrycia bądź przygotowania się na rozminowanie całej tej sprawy"
Odniósł się też do domniemanej informacji, która miała wypłynąć z korespondencji Dworczyka, jakoby rozważano użycie wojska w związku z zeszłorocznymi protestami po decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie kobiet. Stwierdził, że "jeśli ktokolwiek myślał o tym, ktokolwiek miał takie zamiary, to jest ciężkie wypowiedzenie się przeciwko swojemu narodowi". Dodał, że "to jest mały pikuś (w porównaniu - red.) do tego, co może się okazać". - Wydaje się, że reakcja wczorajsza, całe to utajnienie obrad, pokazuje, że może być coś poważniejszego przed nami, to jest chęć przykrycia bądź przygotowania się na rozminowanie całej tej sprawy - powiedział.
"Nie ma co mówić o układzie"
Kosiniak-Kamysz był pytany, czy prawdą jest, że między PSL a środowiskami PiS trwały rozmowy w sprawie politycznego paktu o tym, że ludowcy poprą kandydaturę Karola Nawrockiego na prezesa IPN w zamian za poparcie kandydatury profesora Marcina Wiącka na Rzecznika Praw Obywatelskich.
Odpowiedział, że "szkoda wchodzić w paktowanie z PiS-em". Na uwagę, że tak sugerował senator PSL Jan Filip Libicki, Kosiniak-Kamysz odparł, że "w żadnych takich rozmowach senator Libicki nie uczestniczył".
- Senator Libicki mówi o układance politycznej, która w jego mniemaniu mogła tak wyglądać, ale, jak widać, nie wygląda - przekonywał lider ludowców. Jak dodał, "nie ma co mówić o układzie" związanym z poparciem kandydatury na szefa IPN w zamian za Rzecznika Praw Obywatelskich.
Mówił, że "nic takiego się nie wydarzyło", a "PiS robił wszystko, żeby nie przeszedł dobry kandydat" na RPO.
Kosiniak-Kamysz: PiS kupił raczej Konfederację
Jednocześnie stwierdził, że "PiS kupił raczej Konfederację", przypominając, że Konfederacja zorganizowała spotkanie z kandydatami na RPO, na którym nie pojawiła się senator Staroń, a mimo to przedstawiciele tego ugrupowania zagłosowali za jej kandydaturą. - Jakieś porozumienie pewnie musiało być zawarte, bo trudno głosować na kandydatkę, która nie przychodzi na spotkanie z tobą - mówił dalej Kosiniak-Kamysz.
Był również pytany, czy w związku z tym senatorowie PSL poprą kandydaturę Lidii Staroń podczas głosowania w izbie wyższej parlamentu.
- Uważam, że ani poseł (Piotr - red.) Wawrzyk, ani poseł (Bartłomiej - red.) Wróblewski, ani pani senator Staroń nie są dobrymi kandydatami na Rzecznika Praw Obywatelskich, aktywny polityk nie powinien pełnić tej funkcji - stwierdził gość TVN24.
Zapytany, czy gdyby ponownie nie udało się wybrać RPO, to czy PSL znowu zaproponuje kandydaturę profesora Wiącka, odparł: - Zobaczymy, pan profesor Wiącek zgromadził wokół siebie największą grupę poparcia, nie tylko opozycji, ale także części rządzących.
Decyzja o powrocie Tuska "chyba nie jest jeszcze podjęta"
Kosiniak-Kamysz mówił również o możliwym powrocie Donalda Tuska do krajowej polityki. - Rozmawiam (z nim - red.) w sprawach Europejskiej Partii Ludowej, oczywiście o polityce też rozmawiamy - powiedział. Jednocześnie stwierdził, że "decyzja w tym względzie chyba nie jest jeszcze podjęta".
- Na pewno jest jednym z najbardziej doświadczonych polityków i do tej partii szachów politycznych z Jarosławem Kaczyńskim jest w stanie usiąść, i takich jest niewielu w polskiej polityce - powiedział lider ludowców.
"To zmienia dla wszystkich bardzo dużo"
Na pytanie, czy jest możliwość, aby w następnych wyborach parlamentarnych została utworzona jedna lista opozycyjna, na której znalazłby się Tusk, odparł, że "układanie list jest ostatnim etapem". - Są potrzebne dwie listy, które dają szansę na zwycięstwo. Lista centrowa i lista lewicowo-liberalna, my będziemy w centrowej - zapewniał Kosiniak-Kamysz.
Na uwagę, że Tusk może chcieć być w tej centrowej, odparł: - A to musi przesunąć Platformę w stronę centrum, bo ona na razie teraz skręca w lewo.
Kosiniak-Kamysz mówił też, że "zależy w jakiej roli" Tusk wraca do polityki. - Bo jako patron, to takich przykładów już mieliśmy wiele. Ale (jeśli - red.) jako aktywny gracz, to myślę, że to zmienia dla wszystkich bardzo dużo - powiedział gość "Rozmowy Piaseckiego".
Źródło: TVN24