Dobrze, że ten bubel nie został podpisany - mówił o wecie prezydenta w sprawie ustawy o tabletce "dzień po" poseł PiS Waldemar Buda. Poseł nie chciał odpowiedzieć na pytanie o działanie tabletki, ale według niego decyzja o jej przyjęciu powinna odbyć się z "konsultacją lekarza, który pyta o przeciwskazania". - Obecne prawo jest absurdalne. Piętnastolatka może zacząć współżyć seksualnie, ale nie może samodzielnie iść do ginekologa - mówiła z kolei Aleksandra Leo z Polski 2050.
Na stronie Rządowego Centrum Legislacji w środę pojawiła się informacja, że "projekt rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie programu pilotażowego opieki farmaceuty sprawowanej nad pacjentem w zakresie zdrowia reprodukcyjnego" został skierowany do konsultacji społecznych.
Rozporządzenie w sprawie projektu programu pilotażowego to "plan B", który zapowiadała ministra zdrowia Izabela Leszczyna po wecie prezydenta. Andrzej Duda podjął decyzję, że nie podpisze nowelizacji ustawy w sprawie tzw. tabletki "dzień po", na mocy której byłaby ona dostępna bez recepty dla osób powyżej 15. roku życia. "Podstawowym uzasadnieniem decyzji Prezydenta RP jest wola poszanowania konstytucyjnych praw i standardu ochrony zdrowia dzieci" - poinformowała Kancelaria Prezydenta.
Leo: obecne prawo jest absurdalne
W "Kropce nad i" sprawę tę komentowali Aleksandra Leo (Polska 2050, Trzecia Droga) oraz Waldemar Buda (PiS).
Aleksandra Leo stwierdziła, że dzięki temu rozporządzeniu "awaryjna antykoncepcja będzie dostępna też dla piętnastolatek".
- To jest kluczowe, ponieważ obecne prawo jest absurdalne. Piętnastolatka może zacząć współżyć seksualnie według polskiego prawa, ale nie może samodzielnie, bez udziału rodziców czy opiekunów prawnych iść do ginekologa - mówiła Leo.
Buda o wecie prezydenta: dobrze, że ten bubel nie został podpisany
- Dobrze, że ten bubel nie został podpisany, bo jako ojciec czternastolatki, za chwilę piętnastolatki, nie wyobrażam sobie, że ona sama podejmuje decyzję w sprawie tabletki - mówił Buda, odnosząc się do prezydenckiego weta.
Powiedział, że nikt nie rozstrzyga tego, czy współżycie jest dozwolone od 15. roku życia. - Dziecko, które ma 16 czy 15 lat, oczywiście ma prawo do współżycia (...). Tę kluczową decyzję (o przyjęciu tabletki "dzień po" - red.) niech podejmie z najmniejszą konsultacją lekarza, który pyta o przeciwskazania, zapyta o inne problemy zdrowotne. Kto weźmie odpowiedzialność za to, jeżeli taka dziewczynka weźmie kilka tabletek albo coś się wydarzy? - powiedział.
Na pytanie, czy wie, jak działa tabletka "dzień po", odparł twierdząco. Nie wyjaśnił jednak działania pigułki. - Niech pani redaktor pyta o to fachowców - powiedział.
- Jestem przeciwny, dlatego że to jest bardzo ważna decyzja, którą nakłada się na dziecko i dzisiaj mówi się o tym przyzwoleniu: nie idź do rodzica, nie idź do lekarza, sam podejmij tę decyzję, bo politycy zdecydowali o tym - argumentował.
Dopytywany o to, jakie są konsekwencje zażycia tabletki, powiedział, że "z pewnością nie są neutralne dla organizmu, jeśli trzy czy cztery".
W podobnym tonie wypowiedział się prezydent Andrzej Duda podczas rozmowy z korespondentem "Faktów" TVN Marcinem Wroną. Mówił wówczas, że "nie ma nic przeciwko temu, żeby ta pigułka była", ale zupełnie swobodny dostęp do niej dla niepełnoletnich określił mianem "daleko idącej przesady". Dodał, że "nie ma nic przeciwko temu", by w razie potrzeby osoba poniżej 18. roku życia sięgnęła po antykoncepcję awaryjną, "jeśli taka będzie decyzja rodziny czy rodzica". - Niech to się dzieje za zgodą matki, ojca, a nie żeby dziewczynka kupiła sobie pigułkę i na wszelki wypadek na przykład zażyła pięć naraz - powiedział prezydent.
- Prezydent stara się być większym ekspertem niż Europejska Agencja Leków, która już wiele lat temu wprowadziła tę pigułkę dzień po bez recepty w Europie - komentowała Aleksandra Leo.
Leo: "babciowe" pozwala na aktywizację zawodową kobiet
Podczas środowego spotkania przedwyborczego KO w Krakowie premier przekazał "dobrą nowinę", czyli poinformował, co dalej z jedną z propozycji programowych KO - przedstawionych przed wyborami parlamentarnymi w październiku ub.r. - tzw. babciowego, czyli miesięcznego świadczenia w wysokości 1500 zł na opiekę nad dzieckiem. Zapowiedział, że "jeszcze w tym roku pierwsze 'babciowe" zostanie wypłacone".
Czytaj też: "Babciowe" i dodatkowe świadczenie już na pierwsze dziecko. Tusk: skończyła się era wykluczenia
- To jest bardzo dobra decyzja, ponieważ pomaga aktywizować się kobietom w powrocie do pracy po urlopie macierzyńskim. Wiemy, jakie to jest trudne. Kobiety wiedzą, jakie to jest trudne. Taki powrót do pracy i taki ruch pozwala na aktywizację zawodową kobiet - mówiła Aleksandra Leo.
Buda także przyznał, że jest to dobry projekt, ale nie zrealizowano go - zgodnie z obietnicami - w 100 dni nowego rządu. - Bardzo dobry pomysł zapowiedziany na 100 dni rządu. 21 marca miały to być zrealizowane, a nawet projektu ustawy i założeń nie ma w ministerstwie. (…) Wobec tego spóźniona realizacja, jeżeli nastąpi, to bardzo dobrze. Szkoda, że nie w 100 dni - mówił Buda.
Źródło: TVN24