Hołownia wyjaśnia, co miał na myśli z "zamachem stanu"

Szymon Hołownia
Hołownia o "zamachu stanu"
Źródło: "Gość Wydarzeń" Polsat News
"Nie w znaczeniu prawnym", a "politycznej diagnozy" - tak marszałek Sejmu Szymon Hołownia tłumaczy swoje słowa z wywiadu, w którym mówił o rzekomych próbach konsultowania z nim "zamachu stanu". "Apeluję do obu stron politycznego sporu, by nie doszukiwać się spisków tam, gdzie ich nie ma" - napisał na swoim koncie w mediach społecznościowych.

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia powiedział w piątek w Polsat News, że "wielokrotnie proponowano mu czy sugerowano, rozpytywano, czy jest gotowy przeprowadzić zamach stanu, bo do tego to się sprowadza". Jego zdaniem "to było testowanie, co on zrobi". - Mówię o "zamachu stanu", mając na myśli sytuację, w której prezydent został wybrany, a ja mówię: Nie podoba mi się ten prezydent, to może go nie zaprzysięgnę, pobędę sobie prezydentem, bo przecież takie były koncepcje - przekazał.

Burza po słowach Hołowni o "zamachu stanu"

Po tej wypowiedzi w mediach społecznościowych rozpętała się burza. Posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska zwróciła się do marszałka Sejmu, by ten powiadomił prokuraturę, jeśli posiada wiedzę o przygotowaniach do zamachu stanu. Krytycznie do słów Hołowni odniósł się też poseł Tomasz Zimoch, niedawno zawieszony w Polsce 2050.

Słowa Hołowni podchwycili politycy PiS, którzy zaapelowali do marszałka o ujawnienie nazwisk osób, które miały go namawiać do zamachu stanu.

Głośną wypowiedź skomentował też na spotkaniu z mieszkańcami Pabianic Donald Tusk.

W sobotę Szymon Hołownia opublikował w mediach społecznościowych wpis (na prywatnym koncie), w którym odniósł się do swoich słów.

"Widzę, że jest potrzeba, więc wyjaśniam, że sformułowania 'zamach stanu' użyłem we wczorajszym 'Gościu Wydarzeń', podobnie jak wielokrotnie wcześniej, nie w znaczeniu prawnym - co zresztą w rozmowie zostało wyraźnie podkreślone - a politycznej diagnozy, opisu sytuacji, w której dochodzi do poważnej destabilizacji państwa i podważenia zasad demokracji" - napisał marszałek.

Tłumaczenia Hołowni. Co miał na myśli?

Jak wyjaśnił lider Polski 2050, "od drugiej tury wyborów prezydenckich wygranych przez Karola Nawrockiego, w przestrzeni publicznej wielokrotnie formułowano wobec mnie oczekiwania, by nie uznać werdyktu wyborców, nie zwoływać Zgromadzenia Narodowego w celu zaprzysiężenia prezydenta elekta, albo dokonać obstrukcji poprzez ogłaszanie w Zgromadzeniu przerw, wzywano do niekonstytucyjnego przejęcia obowiązków prezydenta, czy wreszcie - zarządzenia nowych wyborów".

nawrocki
Nawrocki rozmawiał z Hołownią. O "trzech zasadniczych rzeczach"
Źródło: TVN24

"Na wszystkie te, padające publicznie, sugestie odpowiadałem jednoznacznie, i zgodnie z prawem: wyborom prezydenckim przysługuje domniemanie ważności, należy wyjaśnić na drodze postępowań prokuratorskich wszystkie przypadki nieprawidłowości w procesie wyborczym, nie ma podstaw faktycznych i prawnych do niezwołania Zgromadzenia Narodowego i odebrania przysięgi od nowowybranego prezydenta RP" - kontynuował marszałek Sejmu.

Szymon Hołownia ocenił też, że "stabilność instytucji państwa, ciągłość władzy i zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi, to wartości, których - zwłaszcza w obecnej sytuacji - nie wolno podważać, a wszelkim próbom ich kwestionowania, a więc destabilizowania państwa, podobnie jak jednomyślni w tej sprawie wszyscy liderzy Koalicji 15.X, stanowczo się przeciwstawiam i nadal będę się przeciwstawiał".

"Od wyborów prezydenckich minęły już prawie dwa miesiące. Apeluję do obu stron politycznego sporu, by z jednej strony nie doszukiwać się spisków tam, gdzie ich nie ma, z drugiej - nie podważać demokratycznego werdyktu wyborców, niezależnie od tego, jakie emocje budzi" - zaapelował polityk.

Zobacz też: Nieprawidłowości przy liczeniu głosów. Jest raport prokuratury

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: