Wydarzenia przed Sejmem to nie był wynik żadnej nielojalności, tylko jakiegoś nieporozumienia - mówił Jarosław Kaczyński. Odniósł się do szarpaniny, do której doszło, gdy chciano wprowadzić do Sejmu Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Prezes PiS wyjaśniał, jaki był plan. - Miało być tak, że ja, jeszcze kilka innych osób i oczywiście dwaj zainteresowani, czyli panowie Kamiński i Wąsik, idą. Pokazujemy dokumenty - powiedział. Jego zdaniem inni posłowie ruszyli ku budynkowi, gdyż byli "zdezorientowani".
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński na czwartkowej konferencji został zapytany między innymi o wydarzenia spod Sejmu z 7 lutego, gdy grupa posłów PiS, z nim na czele, chciała wprowadzić do budynku Parlamentu byłych posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Na ich drodze stanęła Straż Marszałkowska, a gdy politycy opozycji nie zastosowali się do poleceń, doszło do szarpaniny. Siedmioro posłów PiS zostało za to ukaranych.
Kaczyński: miało być tak, że ja, kilka innych osób i Kamiński i Wąsik idą
Kaczyński był pytany o tę sytuację już w środę i mówił wtedy, że "wydarzenie było niezaplanowane, było wynikiem pewnego nieporozumienia, plan był zupełnie inny".
Na czwartkowej konferencji wyjaśniał natomiast, jak miało to wyglądać. Przekonywał, że "sytuacja przed Sejmem to nie był wynik żadnej nielojalności, tylko jakiegoś nieporozumienia". - Poza tym - w żadnym wypadku nie chcę tutaj przerzucać winy na dziennikarzy, bo to, że tam byli bardzo licznie, to jest rzecz zupełnie normalna - ale oni ruszyli za mną i wtedy zdezorientowani posłowie ruszyli za nimi - powiedział prezes PiS.
- Miało być tak, że ja, jeszcze kilka innych osób i oczywiście dwaj zainteresowani, czyli panowie Kamiński i Wąsik, idą. Pokazujemy dokumenty, z których wynika, że ich niewpuszczanie do Sejmu jest całkowitym bezprawiem. Ale nie mieliśmy wielkich nadziei, że to przekona i chcieliśmy uzyskać po prostu oświadczenie szefa Straży Marszałkowskiej, że to jest na polecenie pana marszałka - wyjaśniał.
Jak mówił, "to jest po prostu kwestia dowodowa, która - mam nadzieję, że za nie tak specjalnie długi czas - już stanie się kwestią praktyczną".
- Ja to od pana komendanta uzyskałem, prowadziłem z nim rozmowy. A cała reszta była wynikiem po prostu tej sytuacji, która się wytworzyła w sposób spontaniczny i była całkowicie sprzeczna z naszymi interesami - dodał Kaczyński.
CZYTAJ WIĘCEJ: Kaczyński mówił o "piśmie" od Straży Marszałkowskiej. CIS dementuje: jedyną czynnością była skrótowa adnotacja
Prezes PiS: nie jestem z natury dezerterem
Kaczyński mówił też o przyszłości swojego przywództwa w PiS. - Na skutek tych wszystkich wydarzeń, które dzisiaj mają miejsce w Polsce, doszedłem do wniosku, że będę musiał się zastanowić nad przyszłym rokiem. Z tego względu, że na pewno nie jestem z natury dezerterem, a jest walka wewnątrz Polski - powiedział. - Oczywiście, jeśli partia zdecyduje inaczej, to będzie inaczej. Ja w żadnym wypadku nie będę się upierał, nie będę (Jean-Marie - przyp. red.) Le Penem, mówię o tym starym Le Penie, który się bardzo upierał przy tym, że będzie ciągle szefem partii, a inni mieli inne zdanie. Na pewno tak w moim wypadku nie będzie. Ale jeżeli uzyskam odpowiednie poparcie ze strony kongresu partii, to dalej tym szefem partii będę - oświadczył.
Źródło: TVN24