To, co na zachodniej granicy dzieje się albo nie dzieje, choć istnieje w opowieściach, wpływa nie tylko na życie tych, którzy postanowili tu spędzać czas. Rozgłos to jedno, ale wpływ samozwańczych patroli na przygraniczne życie wcale nie jest bez znaczenia.
Oglądaj najnowsze wydania programu "Polska i Świat" >>>
Lubieszyn, Gryfino i okolice to tereny, skąd niemal każdy do Niemiec jeździ jak do siebie. Samorzutne patrole prawicowo zorientowanych społeczników przyznały sobie prawo do zaglądania do przejeżdżających aut. Budzi to obawy nie tylko natury prawnej.
Migrantów nikt nie widział
Kontrole służb państwowych mają od 7 lipca przestawić wszystko na prawidłowe tory. Choć mieszkańcy się dziwią. Były rajdowiec i lokalny przedsiębiorca Mariusz Podkalicki sam widzi, że migrantów nie widzi.
- Nie widać jakichś tłumów, ludzi, migrantów z walizkami – podkreśla. - Sytuacja jest tu bardziej polityczna niż naprawdę dotycząca problemu – dodaje.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Resort pokazał statystyki nielegalnych wjazdów przez granicę z Niemcami
Jedni wierzą w wielkie grupy imigrantów zwożonych przez Niemców, drudzy nie. Ale łączy ich jedno - nikt nie widział. Tymczasem motywowana politycznie psychoza w kraju wzrasta.
Na targowisku, które całymi latami pełne było klientów z Niemiec, nikt nie chce otwarcie oceniać działań samozwańczych obrońców granic - to mała społeczność i po co się narażać. Ale zdanie mają. - Jak to młodzi, ktoś im coś nawkładał do głów. To jest pokłosie jakichś tam panów Mentzenów i Braunów – mówi anonimowo jeden z mieszkańców.
Ale klienci, a zwłaszcza klientki z Niemiec miały wyrażać zaniepokojenie, że do ich samochodów zaglądają na granicy lornetkami młodzi Polacy.
Władze przejmują kontrolę na granicy
Kontrole zapowiedziane przez rząd - uprawnionych do sprawdzania ruchu Straży Granicznej czy policji - mogą spowolnić ruch i odstraszyć potencjalnych klientów, co martwi mieszkańców korzystających z dobrodziejstw swobody przemieszczania się.
Po cichu przyznają, że kontrole pomogą zapanować nad samowolką tych, którzy z nadzwyczajną śmiałością przyznali sobie prawo do bezprawnej inwigilacji. Ich dotychczasowe postępowanie, jak poinformował minister sprawiedliwości i prokurator generalny Adam Bodnar, zbada prokuratura.
Chodzi o nieuprawnione wykonywanie obowiązków funkcjonariuszy publicznych, znieważanie i nawoływanie do ujawniania danych funkcjonariuszy Straży Granicznej.
Autorka/Autor: Maciej Warsiński
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Bielecki/PAP