Nominacja pani Małgorzaty Manowskiej to nominacja polityczna, nominacja zastępczyni Zbigniewa Ziobry. To chyba najwięcej mówi o tym, jaki będzie to pierwszy prezes Sądu Najwyższego - ocenił w "Faktach po Faktach" poseł Koalicji Obywatelskiej Cezary Tomczyk. - Bycie wiceministrem nie powinno przekreślać kogoś do pełnienia funkcji sędziowskiej - powiedział Jan Kanthak z Solidarnej Polski.
Andrzej Duda zdecydował o powołaniu sędzi Małgorzaty Manowskiej na stanowisko pierwszego prezesa Sądu Najwyższego. Dokonał tego wyboru spośród pięciu sędziów wskazanych przez Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego. W tej procedurze Manowska otrzymała 25 głosów, dwukrotnie więcej głosów uzyskał sędzia Włodzimierz Wróbel. Prezydent nie musi wybrać na pierwszego prezesa Sądu Najwyższego tego spośród kandydatów przedstawionych mu przez Zgromadzenie Ogólne, który uzyskał największą liczbą głosów, jednak tak się działo w poprzednich latach.
O decyzję prezydenta Andrzeja Dudy pytani byli politycy, goście poniedziałkowych "Faktów po Faktach".
Tomczyk: celem władzy jest ubezwłasnowolnienie Sądu Najwyższego
- Nominacja pani Manowskiej to nominacja polityczna, nominacja zastępczyni Zbigniewa Ziobry. To chyba najwięcej mówi o tym, jaki będzie to prezes Sądu Najwyższego - mówił poseł KO Cezary Tomczyk. - Czy Sebastiana z seicento, który został staranowany przez kolumnę pani premier [Beaty] Szydło, nie obchodzi to, czy sądy są niezależne od polityków? Czy ojca Igora Stachowiaka nie obchodzi to, czy sądy są wolne od polityków? - pytał poseł opozycji.
Tomczyk przypomniał też o dwóch kompetencjach Sądu Najwyższego. - Po pierwsze, pierwszy prezes Sądu Najwyższego i Sąd Najwyższy stwierdza ważność wyborów. Przypomnę, że przed nami bardzo ważne wybory prezydenckie. A po drugie, pierwszy prezes Sądu Najwyższego stoi na czele Trybunału Stanu, czyli organu, który ma rozliczać władzę. A ta władza nie chce się dać rozliczyć - wyliczał.
- Jak wielka jest obawa przed przegraną w wyborach prezydenckich, że ta władza jest w stanie połasić się na Sąd Najwyższy? Pytanie dlaczego. Moim zdaniem odpowiedź jest prosta: bo się boją rozliczeń - zasugerował poseł. Dodał, w jego ocenie przedstawiciele obozu rządzącego "wiedzą, że afer w ciągu ostatnich pięciu lat było tak wiele", że kiedy ktoś się za nie wreszcie zabierze, "to będzie prawdziwy upadek tej władzy". - Waszym celem jest ubezwłasnowolnienie Sądu Najwyższego, żeby uniknąć odpowiedzialności karnej przed Trybunałem Stanu, ale my wam na to nie pozwolimy - mówił pod adresem polityków Zjednoczonej Prawicy.
"Bycie wiceministrem nie powinno przekreślać kogoś do pełnienia funkcji sędziowskiej"
Poseł Jan Kanthak z Solidarnej Polski (klub PiS) bronił decyzji prezydenta w sprawie sędzi Manowskiej, podkreślając jej doświadczenie zawodowe. - Przecież ona pełniła funkcję sędziego od 1994 roku, kiedy obroniła aplikację sędziowską. Pełniła funkcję sędziego rejonowego, okręgowego, a od 2004 roku, czyli przez 16 lat, pełniła funkcję sędziego apelacyjnego w Warszawie - wyliczał.
Zapytany o to, czy była wiceminister w resorcie Zbigniewa Ziobry może być traktowana jako niezależny sędzia, gość "Faktów po Faktach" odparł, że "w świecie sądownictwa bardzo często zdarzają się sytuacje, w której ktoś pełnił funkcje publiczną, a później został sędzią". - Bycie wiceministrem nie powinno przekreślać kogoś do pełnienia funkcji sędziowskiej. Przypomnę, że wiceminister odpowiedzialny za sądownictwo musi być sędzią, żeby podejmował decyzje kadrowe związane z przeniesieniami i tak dalej, właśnie po to, żeby szanował ten podział polityczny od kwestii sędziowskich - wskazał.
Źródło: TVN24