Rozbijanie jedności polskiej prawicy w tak skomplikowanej sytuacji, w jakiej jesteśmy, nie miałoby nic wspólnego z polityczną roztropnością - powiedział europoseł PiS Joachim Brudziński. Skomentował w ten sposób słowa byłego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, że część posłów PiS "jest zdeterminowana", by utworzyć oddzielne koło poselskie. - Jestem przekonany, że tego zdrowego rozsądku moim koleżankom i kolegom nie zabraknie - ocenił Brudziński.
Po wrześniowym głosowaniu w sprawie tak zwanej "piątki dla zwierząt" i tarciach w obozie rządzącym pojawiały się w mediach doniesienia, że część polityków zamierza utworzyć oddzielne koło poselskie. Chodzi o posłów zawieszonych w prawach członka Prawa i Sprawiedliwości w związku z głosowaniem w sprawie spornej ustawy. Głos na "nie" oddał między innymi ówczesny minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.
Ardanowski był pytany o ewentualne utworzenie nowego koła, w piątek, w radiu Wnet. Jak mówił, "grupa posłów została upokorzona zawieszeniem w prawach członków tylko dlatego, że mieli odwagę zgodnie z własnym sumieniem i przekonaniami głosować przeciwko dyscyplinie klubowej". - Część tej grupy posłów jest zdeterminowana, by utworzyć oddzielny byt polityczny w Sejmie w postaci koła. Bardzo możliwe, że przyłączą się następni i to koło się rozrośnie - powiedział były już minister rolnictwa. - Tylko i wyłącznie od mądrości kierownictwa PiS-u zależy, czy na najbliższym posiedzeniu Sejmu będzie jeszcze większość - dodał.
"Jestem przekonany, że tego zdrowego rozsądku moim koleżankom i kolegom nie zabraknie"
Europoseł Prawa i Sprawiedliwości Joachim Brudziński komentował w piątek w rozmowie z reporterem TVN24 stanowisko byłego szefa resortu ministra rolnictwa.
- Znam pana posła Ardanowskiego od wielu, wielu lat i wiem, że jest politykiem racjonalnym. Ten taki emocjonalny apel niespecjalnie do mnie przemawia, bo wiem, że jedną z naczelnych wartości polskiego rolnika, polskiego chłopa - mam nadzieję, że pan Ardanowski się nie obrazi, tym bardziej że mówi to wnuk chłopów i rolników - jest racjonalizm i zdrowy rozsądek - powiedział eurodeputowany.
- Jestem przekonany, że tego zdrowego rozsądku moim koleżankom i kolegom nie zabraknie - dodał.
Zdaniem Brudzińskiego "wywalanie większości rządowej czy rozbijanie jedności polskiej prawicy w tak skomplikowanej sytuacji, w jakiej jesteśmy, nie miałoby nic wspólnego z polityczną roztropnością".
"W porządnej partii politycznej nie może być tak, że w sytuacji ważnych głosowań następuje łamanie dyscypliny"
Brudziński był również pytany, czy zawieszeni posłowie Prawa i Sprawiedliwości zostaną odwieszeni w prawach członka partii. - To jest domena mojego kolegi, przyjaciela, pana profesora Karola Karskiego, który ma tę przyjemność, że jest rzecznikiem dyscyplinarnym naszej partii - mówił.
Zauważył, że "toczy się postępowanie dyscyplinarne" wobec tych parlamentarzystów. - W porządnej partii politycznej nie może być tak, że w sytuacji ważnych głosowań następuje łamanie dyscypliny - ocenił europoseł.
- Ja życzyłbym sobie, żeby tutaj nastąpiła refleksja po stronie moich kolegów, bo darzę ich olbrzymim szacunkiem i sympatią - mówił dalej Brudziński. - To są lata ciężkiej, wzajemnej pracy, bojów i byłoby czymś zupełnie niepotrzebnym i nieroztropnym, żebyśmy się tak zapiekli na tych własnych stanowiskach - dodał.
Przyspieszone wybory? Brudziński: to byłoby czymś zupełnie aberracyjnym
Na pytanie, czy PiS bierze pod uwagę wariant ewentualnych przyspieszonych wyborów, Joachim Brudziński odparł, że "Prawo i Sprawiedliwość jest partią profesjonalną". Dodał, że "zawsze należy rozważać różne scenariusze, ale dzisiaj trzeba dołożyć wszelkich możliwych starań, żeby rząd premiera Mateusza Morawieckiego mógł kontynuować swoje prace".
- Jesteśmy w takim momencie, że jak mogłyby wyglądać wybory? Przecież słyszeliśmy o tym, kiedy przygotowywaliśmy wybory w zupełnie innej sytuacji epidemiologicznej, że mamy krew na rękach, bo dążymy do wyborów i żądano od nas, żeby przesunąć wybory prezydenta na jesień. To mielibyśmy teraz niezły pasztet - kontynuował europarlamentarzysta.
Według niego "w tej sytuacji przeprowadzanie wyborów byłoby czymś zupełnie aberracyjnym". - Z mojego punktu widzenia też nieroztropnym - dodał.
"Nie Jarosław Kaczyński jest autorem orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego"
22 października Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej uznał, że prawo do aborcji w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu jest niezgodne z ustawą zasadniczą. Od tego czasu w całym kraju odbywają się demonstracje przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego.
W reakcji na tę sytuację prezydent Andrzej Duda skierował do Sejmu swój projekt zmian w ustawie o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Jak mówił, propozycja, uwzględniając wskazania TK, przewiduje wprowadzenie nowej przesłanki przywracającej możliwość przerwania ciąży, ale jedynie w przypadku wystąpienia wad letalnych.
Brudziński pytany, czy prezes Prawa i Sprawiedliwości i wicepremier Jarosław Kaczyński popiera tę inicjatywę, zwrócił uwagę, że "prezes Kaczyński bardzo konsekwentnie od wielu, wielu lat (...) w tej sprawie wyrażał swoje stanowisko wielokrotnie i jasno".
Wskazywał, że obecny wicepremier politykom PiS "wielokrotnie mówił przy okazji różnych akcji, że naruszanie tego konsensusu aborcyjnego wywoła takie, a nie inne skutki". - Natomiast nie Jarosław Kaczyński jest autorem orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, które nie mogło być inne i właśnie na tym polega ten paradoks - powiedział.
Jak ocenił, "tu nie ma mowy o rozmiękczaniu orzeczenia, bo ono jest". - Natomiast jesteśmy też w konkretnej sytuacji prawnej, która jasno stanowi i mówi, że w polskim systemie prawnym aborcja dopuszczana jest dzisiaj po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w dwóch wypadkach: kiedy ciąża pochodzi z gwałtu (...) i kiedy jest bezpośrednie zagrożenia życia i zdrowia matki - uznał.
Na uwagę, że orzeczenie nie zostało opublikowane w Dzienniku Ustaw, zatem nie jest obowiązujące w polskim prawie, Brudziński odparł: - Jest dla manie oczywistym, że to orzeczenie zostanie opublikowane, tu nie ma innej drogi.
Zgodnie z wykazem na stronie Rządowego Centrum Legislacji orzeczenie w sprawie aborcji miało się pojawić w Dzienniku Ustaw najpóźniej 2 listopada, czyli w poniedziałek. Nadal nie zostało jednak opublikowane. Przepisy ustawy o ogłaszaniu aktów normatywnych i niektórych innych aktów prawnych mówią, że Dziennik Ustaw wydaje premier przy pomocy Rządowego Centrum Legislacji.
- Jak rozumiem intencje pana prezydenta i zapisy propozycji tej ustawy, to być może to będzie musiało zostać doprecyzowane, bo tu nie można ustawą zmienić wyroku Trybunału Konstytucyjnego - kontynuował Brudziński.
- Jestem w stanie sobie wyobrazić i jestem tego też zwolennikiem, żeby w sytuacji, w której ciąża w sposób jednoznaczny wskazuje na to, że uszkodzenia płodu są na tyle głęboko posunięte, że w świetle wiedzy medycznej ten płód, dziecko umrze w łonie matki, stanowiąc bezpośrednie zagrożenie dla jej zdrowia i życia, więc są wszelkie przesłanki do tego, żeby zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem było możliwe usunięcia płodu - mówił. Europoseł ocenił jednak, że "to są przypadki jednostkowe".
- Już zostawiając na boku intensywność tego sporu, te wszystkie wariactwa, wulgarne, nieodpowiedzialne spędy na ulicach polskich miast, to chyba nikt o zdrowych zmysłach nie uważa, że Polska powinna być krajem, w którym dzieci z zespołem Downa nie mają prawa do życia - dodał.
Na uwagę, że w kuluarach niektórzy posłowie mówią, iż będą przeciwko ustawie i pytanie, co w tej sytuacji zrobi Kaczyński, aby nie stracić większości i nie mieć kolejnego kryzysu, Brudziński odpowiedział krótko. - Da radę - stwierdził.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24