Rozbita Cessna miała już wcześniej wypadek

 
Cessna 182 po zderzeniu z drzewem
Źródło: PKBWL, R. Rutkowski

Cessna 182, która w niedzielę rozbiła się na dachu domu w krakowskiej Nowej Hucie, już raz niemal uległa katastrofie. W 2009 roku maszyna i jej piloci mieli jednak szczęście. Pomimo "poważnych uszkodzeń" samolotu po zderzeniu z drzewem, udało się im bezpiecznie wylądować.

W lipcu 2009 roku na lotnisku w Tropiszowie koło Pobiednika Wielkiego, podczas ćwiczenia lotu w nocy, 60-letni pilot pod okiem znajomego instruktora, miał wykonać lądowanie.

Jak ustaliła Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych, z powodu błędu pilota, podczas wykonywania ostatniego zakrętu przed przyziemieniem, samolot znalazł się na zbyt małej wysokości. 60-latek w ostatniej chwili zobaczył "ciemny kształt" przed maszyną i gwałtownie poderwał do góry. Pomimo tego, samolot wpadł w koronę ponad 20 metrowego drzewa.

Pogięty przód maszyny (Fot. PKBWL, R. Rutkowski)
Pogięty przód maszyny (Fot. PKBWL, R. Rutkowski)
Skoszony szczyt drzewa (Fot. PKBWL, R. Rutkowski)
Skoszony szczyt drzewa (Fot. PKBWL, R. Rutkowski)

Cessna 182 została "poważnie uszkodzona", ale pilot zdołał bezpiecznie wylądować. Nikomu nic się nie stało, ale samolot miał pogięte śmigło, uszkodzone podwozie i liczne wgięcia i dziury w różnych miejscach kadłuba i skrzydeł.

Nikt nie przeżył

W niedzielę podczas tragicznego wypadku, za sterami Cessny siedział 42-letni pilot z Krakowa, od niedawna szef Aeroklubu Krakowskiego. Pilot wystartował z podkrakowskiego lotniska w Pobiedniku Wielkim. Katastrofa nastąpiła po 15-20 minutach lotu. Samolot spadł prosto na dom przy ul. Podstawie w krakowskiej dzielnicy Nowa Huta. Na pokładzie obok 42-letniego pilota, były trzy dziewczynki - dwie 14-latki i 12-latka. Wszyscy zginęli na miejscu.

Źródło: Kontakt 24, tvn24.pl

Czytaj także: