Rządzący w Polsce muszą się wreszcie opamiętać, muszą zrozumieć, jak poważna jest sytuacja. Opamiętajcie się panowie, bo naprawdę będzie źle - powiedział w "Kropce nad i" w TVN24 europoseł Radosław Sikorski, komentując europarlamentarną debatę o sytuacji w Polsce. Polityko PO komentował również przegraną przez Rafała Trzaskowskiego kampanię prezydencką. Mówił między innymi, że może ryzyko, jak "ustawiona debata" w Końskich, było "warte podjęcia".
W poniedziałek po południu w Parlamencie Europejskim odbyła się debata na temat sytuacji w Polsce, w tym o kwestiach dotyczących praworządności oraz o tak zwanych uchwałach antyLGBT. Wiceszefowa Komisji Europejskiej Vera Jourova zapowiedziała, że KE wkrótce zdecyduje o kolejnych krokach w procedurze o naruszenie prawa przeciw Polsce. Odnosiła się też do kwestii tzw. stref wolnych od LBGT, czyli uchwał niektórych władz lokalnych w Polsce w tej sprawie. - Komisja Europejska stanowczo potępia wszelkie formy dyskryminacji, przemocy i nienawiści wobec LGBT - zaznaczyła.
"To nam w Europie strasznie złą opinię wystawia"
Były minister spraw zagranicznych, europoseł PO Radosław Sikorski powiedział w "Kropce nad i" w TVN24, że "niektóre wystąpienia były poruszające". - Na przykład moja koleżanka z grupy przyjaźni unijno-brytyjskiej zwróciła się bezpośrednio do prezydenta RP mówiąc, że ona nie jest ideologią, że jest człowiekiem z krwi i kości i żeby skończyć z tą nagonką (...). Ona dostaje interwencje z Polski przerażonych ludzi, że są pobicia. To nam tu w Europie strasznie złą opinię wystawia - mówił.
Europoseł Patryk Jaki podczas debaty o stanie praworządności w Polsce ocenił, że nie ma stref wolnych od LGBT w Polsce, a lewicowi aktywiści zrobili po prostu żart. - Zrobili zdjęcia, wysłali je państwu, a państwo uwierzyli - zwrócił się do obecnych na sali europosłów. Sikorski powiedział, że jest "bezradny wobec tego, co mówi" Patryk Jaki. - Na własne oczy widziałem treść uchwały jednej z gmin, w którym była mowa o tym, że gmina ma być wolna od ideologii LGBT. Są happeningi, ale są też twarde teksty uchwał - mówił.
Z kolei w środę w Parlamencie Europejskim Ursula von der Leyen wygłosiła orędzie o stanie Unii Europejskiej. Jak zapowiedziała, "nie spocznie w wysiłkach na rzecz budowy unii równości, gdzie wszyscy mogą być tym, kim naprawdę są". Podkreśliła, że w Unii Europejskiej nie ma miejsca na "strefy wolne od LGBT". Zapowiedziała przy tym, że kierowana przez nią instytucja przedstawi wkrótce strategię wzmocnienia praw osób należących do mniejszości seksualnych.
CZYTAJ TAKŻE: "Jeżeli ktoś nie rozumie wartości, to na ogół można do niego przemówić językiem pieniędzy" >>>
"Wywołano w Polsce celowo wojnę kulturową"
- Jarosław Kaczyński za tego rządu, w którym służyłem, mówił, że ma nawet osoby nieheteronormatywne w swoim rządzie i że mu to nie przeszkadza, a teraz nagle walczy z LGBT - powiedział Sikorski.
Jego zdaniem, "ta wojna kulturowa została do Polski zaimportowana z Rosji kanałem kościelnym". - Wywołano w Polsce celowo wojnę kulturową w sprawie, która 5 czy 10, czy 20 lat temu nie była w centrum uwagi i to doprowadziło do stworzenia w Polsce, w jednoetnicznym kraju, dwóch plemion politycznych. To służy, ale na pewno nie Polsce - dodał.
"Wielki dylemat"
Zaznaczył, że "w sprawie powiązania funduszy z praworządnością rację ma nie (Mateusz) Morawiecki, tylko (Zbigniew) Ziobro mówiąc, że to nam grozi". - W Europie Zachodniej jest konsensus. Konserwatywny premier Holandii nawet rozważa scenariusz, w którym Unia Europejska byłaby założono na nowo, jeśliby się miało nie udać wprowadzenie standardów praworządności, które mają dotyczyć wszystkich krajów - powiedział.
Pytany, czy podpisałby się pod tym, żeby Polska miała zabrane pieniądze w związku z łamaniem praworządności i nieprzestrzeganiem praw człowieka, odpowiedział, że "to jest oczywiście wielki dylemat". - Mówimy o wieloletnim budżecie Unii Europejskiej. Coś, co będzie obowiązywać przez siedem lat od przyszłego roku. Ja mam nadzieję, że za trzy lata PiS już nie będzie rządził, więc nawet w politycznym interesie nie chce, aby te pieniądze były odebrane. Oczywiście one nie powinny być zabrane Polsce, bo to jest nasza kolejna wielka szansa na skok cywilizacyjny. Na dokończenie tych autostrad, których PiS nie buduje i tego wszystkiego, co jest Polsce potrzebne - mówił.
- Ale praworządność to też jest polski interes narodowy. O to walczyły pokolenia Polaków, o to walczyła Solidarność. Nie musimy wybierać między praworządnością a unijnymi pieniędzmi. Możemy mieć jedno drugie. I o to będę walczył - zaznaczył.
Podkreślał, że "rządzący w Polsce muszą się wreszcie opamiętać, muszą zrozumieć jak poważna jest sytuacja". - Toczą się procedury przeciwko nam, opamiętajcie się panowie, bo naprawdę będzie źle. Winę za to nie ponoszą ci, którzy mówią o łamaniu praworządności, tylko ci, którzy ją łamią - powiedział.
"Wyrywałem sobie żyły w kampanii, niestety nie starczyło głosów"
Sikorski był również pytany o swoją ocenę, że PiS za trzy lata nie będzie rządził. Zapytany, co robi jego partia Platforma Obywatelska, która nie jest w stanie wygrać żadnych wyborów oraz, czy nie sądzi, że pogubiła się, zastygła, odpowiedział: - Ja pod tym względem mam może staroświecki pogląd, ale uważam, że nie wypada rozmawiać o sprawach wewnątrzorganizacyjnych na zewnątrz i nie będę też publicznie krytykował kolegów.
- Głosowałem na Rafała Trzaskowskiego, wyrywałem sobie żyły w kampanii, niestety nie starczyło głosów - powiedział.
Na uwagę, że może trzeba było jechać do Końskich na debatę z Andrzejem Dudą, odpowiedział, że tak. - Jak się goni faworyta, którym niewątpliwie był prezydent Andrzej Duda, to takie ryzyko jak debata ustawiona przez telewizję kiedyś publiczną, a dzisiaj PiS-owską jest zarówno pułapką, ale też szansą na dotarcie do tego silosu informacyjnego ze swoim przekazem. Może to ryzyko było warte podjęcia - mówił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24