Posłowie w środę po południu wysłuchają informacji ministra spraw wewnętrznych i administracji na temat działań podjętych w celu wyjaśnienia przyczyn i okoliczności pożarów, do których doszło w ostatnich dniach w różnych miejscach w Polsce. Wcześniej rzecznik Komendy Stołecznej Policji podinspektor Robert Szumiata mówił, że "na tę chwilę nie ma żadnych podstaw, aby te wszystkie pożary ze sobą łączyć". Głos w sprawie zabrali także prezydent, premier i szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Informacja, że taki punkt znajdzie się w harmonogramie obrad, pojawiła się we wtorek po południu na stronie internetowej Sejmu. Przedmiotem debaty będzie seria pożarów, do których w ostatnich dniach doszło między innymi w Warszawie, Bytomiu i Siemianowicach Śląskich. Informację ma przedstawić posłom minister spraw wewnętrznych i administracji.
Komentarze ze strony prezydenta, premiera i szefa BBN
Do sprawy pożarów odnieśli się we wtorek m.in. prezydent Andrzej Duda, premier Donald Tusk oraz szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera. - W ostatnich dniach mieliśmy do czynienia chyba z pięcioma czy sześcioma bardzo poważnym pożarami w różnych miejscach Polski. Trudno nie mieć takiego podejrzenia, takiej obawy, że pożary mogą nie mieć charakteru przypadkowego i że to mogą być po prostu podpalenia - a w istocie, że może to być próba destabilizacji sytuacji w Polsce przez działania czynników zewnętrznych - mówił prezydent Andrzej Duda.
Z kolei premier Donald Tusk powiedział we wtorek, że na razie nie ma żadnych powodów, by sądzić, że pożary z ostatnich kilkudziesięciu godzin były skutkiem działań zewnętrznych. - Ale w żaden sposób nie zmniejsza to zagrożenia ewentualnym sabotażem i dywersją - podkreślił.
Premier przekazał, że "w ostatnich kilkunastu tygodniach, także we współpracy z sojusznikami państwo polskie uniemożliwiło przygotowywane próby takich akcji bezpośrednich, dotyczących także sabotażu i próby podpaleń. Sprawa jest bardzo poważna, ten stan podwyższonej gotowości jest konieczny, jest absolutnie niezbędny i w związku z wojną, i w związku ze zwiększoną aktywnością służb, i w związku z sytuacją na granicy polsko-białoruskiej - dodał. Zapowiedział, że w związku z pożarami z ostatnich dni wyjaśniany będzie "każdy szczegół".
Natomiast zdaniem szefa BBN Jacka Siewiery, który we wtorek rano był gościem "Rozmowy Piaseckiego" w TVN24, ostatnie pożary w Polsce budzą podejrzenia.
- To, że nie wiemy, czy mamy do czynienia z naturalnym biegiem spraw, czy z inspiracją służb, na przykład w sieciach społecznościowych, jest elementem wojny kognitywnej – mówił Siewiera. Dodał, że "to nie są tylko pożary w Polsce, pod Helsinkami w Finlandii również kilkanaście pożarów i tamtejsze służby już sygnalizują, że jest to inspirowane "wezwaniem" w mediach społecznościowych, które wśród młodzieży taką wiralową metodą jest rozpowszechniane - zwrócił uwagę Siewiera.
Wcześniej, w poniedziałek rzecznik Komendy Stołecznej Policji, odnosząc się do pożarów w Warszawie i Grodzisku Mazowieckim poinformował, że obecnie nie ma żadnych podstaw, "aby te wszystkie pożary ze sobą łączyć".
Czy można łączyć te pożary?
W niedzielę o godzinie 3.30 wybuchł pożar centrum handlowego przy ul. Marywilskiej w Warszawie, gdzie było ponad 1400 sklepów i punktów usługowych. Płonęła także sortownia śmieci i materiałów pobudowlanych na Siekierkach. Ogień objął składowisko śmieci o wielkości 25x30 metrów kwadratowych przy ulicy Bananowej, w pobliżu mostu Siekierkowskiego. A w Puszczy Kampinoskiej, w miejscowości Janówek spłonęło 2500 metrów kwadratowych lasu.
CZYTAJ TEŻ: "Byłam wrakiem, nie podnosiłam się z łóżka"
W nocy z niedzieli na poniedziałek w zajezdni w Bytomiu spłonęło 10 autobusów, należących do prywatnej firmy przewozowej. Strażakom udało się uratować około 50 innych zaparkowanych tam pojazdów. Z kolei w poniedziałek w Grodzisku Mazowieckim doszło do pożaru dachu liceum.
Najwcześniej, bo w piątek wybuchł pożar na składowisku odpadów przy ul. Wyzwolenia w siemianowickiej dzielnicy Michałkowice. Ogień objął ok. 6 tys. metrów kwadratowych składowiska, na którym według szacunków władz miasta nielegalnie zmagazynowano w różnych pojemnikach kilka tysięcy ton różnych substancji, a także podobne ilości odpadów plastikowych. Były to m.in. substancje ropopochodne, rozpuszczalniki czy farby. Kłęby czarnego dymu były widoczne z wielu kilometrów.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl, PSP