- Na razie nie ma powodów sądzić, aby którykolwiek z tych pożarów z ostatnich kilkudziesięciu godzin w Polsce, z weekendu, był skutkiem działań sił zewnętrznych - powiedział premier Donald Tusk na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu. Dodał, że w żaden sposób nie zmniejsza to zagrożenia ewentualnym sabotażem i dywersją.
Tusk poinformował, że rząd rozpoczął posiedzenie od informacji szefa MSWiA i koordynatora do spraw służb specjalnych Tomasza Siemoniaka.
- Odebraliśmy przede wszystkim komunikat w związku ze zdarzeniami ostatnich kilkudziesięciu godzin. Mówię tutaj o głośnych pożarach zarówno hali targowej na Marywilskiej w Warszawie, składowisku odpadów. Bardzo ważne było dla nas, żeby upewnić się, czy istnieje powód dla tych spekulacji, że te pożary mogą mieć związek z aktywnością służb obcych państw, czy mamy do czynienia z aktami sabotażu i dywersji - powiedział premier.
Dodał, że "na razie nie ma powodów sądzić, aby którykolwiek z tych pożarów z ostatnich kilkudziesięciu godzin w Polsce, z weekendu, był skutkiem działań sił zewnętrznych". Dodał, że "w żaden sposób nie zmniejsza to zagrożenia ewentualnym sabotażem i dywersją".
Tusk: sprawa jest bardzo poważna
Poinformował, że "w ostatnich kilkunastu tygodniach, także dzięki współpracy z sojusznikami, państwo polskie uniemożliwiło, udaremniło przygotowywane próby takich akcji bezpośrednich dotyczących także sabotażu i próby podpaleń".
- Sprawa jest bardzo poważna. Ten stan podwyższonej gotowości jest absolutnie niezbędny. I w związku z wojną, i w związku z narastającą aktywnością służb, a także w związku z sytuacją na granicy polsko-białoruskiej - ocenił.
- Oczywiście będziemy wyjaśniać każdy szczegół, jeśli chodzi o kwestie tych ostatnich pożarów, ale przede wszystkim będziemy musieli zainwestować więcej środków i więcej czasu, akcji, jeśli chodzi o nasze służby specjalne odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa, w tym za działanie przeciwdziałające takim zagrożeniom jak możliwe sabotaż czy dywersja, a także, czego byliśmy już świadkami, na zlecenie rosyjskich służb ataków na osoby fizyczne - powiedział szef rządu.
Premier: rośnie skala rosyjskich ingerencji w proces wyborczy do Parlamentu Europejskiego
Tusk mówił, że informacja ministra Siemoniaka dotyczyła narastającego w Europie i Polsce zagrożenia w kontekście agresywnych działań rosyjskich i białoruskich służb.
- O tym rozmawialiśmy między innymi na Radzie Europejskiej. Meldunki wielu europejskich stolic były jednoznaczne. Rosja przygotowuje przed wyborami do Parlamentu Europejskiego rozmaitego typu ingerencje, także w sam proces wyborczy. To nie jest pierwszy taki przypadek, ale skala jest coraz większa, coraz bardziej niepokojąca - powiedział Tusk.
Premier zaznaczył, że zarówno z polskich jak i sojuszniczych źródeł wynika, że w takimi "ingerencjami i bezpośrednimi akcjami" w największym stopniu zagrożone są "Polska, Litwa, Łotwa, Estonia i trochę Finlandia".
Tusk: akcje rosyjskie, sabotażu lub dywersji, będą się nasilać
- Chcę żebyście państwo mieli jasność - jasność mają też już także moi partnerzy w Europie - że akcje rosyjskie będą się nasilać i że będzie to wymagało od nas koncentracji - powiedział Tusk.
- Dzisiaj także wy jesteście jakby na froncie ochrony ojczyzny i naszego bezpieczeństwa wewnętrznego. Chciałbym, żeby wszystkie służby bez wyjątku: prywatne ochroniarskie, a przede wszystkim służby państwowe, samorząd terytorialny, szczególnie tam, gdzie mamy do czynienia z infrastrukturą krytyczną, naprawdę musicie być czujni i musicie być gotowi do zwiększonej aktywności - mówił.
Szef rządu ocenił, że to brzmi trochę jak z podręczników historii sprzed kilkudziesięciu lat. - Nikt nie spodziewał się, że takie czasy wrócą, ale one wróciły - mówił. - Dlatego państwo polskie musi być i będzie przygotowane w sensie organizacyjnym, finansowym, logistycznym do uniemożliwiania tego typu akcji (sabotażowych - red.) - zapewnił.
Tusk przekonywał też, że "musimy zainwestować więcej w zaporę na granicy polsko-białoruskiej". Jak mówił, "zapora nie spełnia naszych oczekiwań", a Straż Graniczna i wojsko zwróciło się do niego o jej wzmocnienie.
- Sytuacja na granicy jest trudna, każdej doby jest kilkaset prób pokonania tej granicy - podkreślał, dodając, że "w 80 przypadkach na 100 mamy do czynienia ze zorganizowanymi grupami młodych mężczyzn, 18-30 lat, bardzo agresywnych".
"Kończą się prace w Europie na temat metody zdobywania środków na obronę"
Premier przyznał też, że "może potwierdzić, że w tej chwili kończą się prace w Europie na temat metody zdobywania środków na obronę Europy".
- Kończą się negocjacje na temat obligacji obronnych, europejskich, na temat ewentualnej roli Europejskiego Banku Inwestycyjnego, jeśli chodzi o finansowanie kwestii obrony i ewentualnego wykorzystania środków, które nie będą wykorzystane z rozmaitych narodowych KPO - poinformował.
Przywrócenie delegatur ABW
Premier powiedział też, że podjęto decyzję o przywróceniu 10 delegatur Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w kraju. Przyznał, że to będzie wymagało środków pieniężnych.
Podkreślił, że "według szefostwa Agencji Wywiadu ostatnie lata bardzo osłabiły skuteczność działania AW". - W związku z tym podjąłem dziś decyzję o przeznaczeniu 100 milionów złotych z rezerwy Prezesa Rady Ministrów, ale będziemy także szukali innych środków tak, aby w żaden sposób nie zwiększać deficytu budżetowego (...) na wzmocnienie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu - oświadczył szef rządu.
Szef rządu nie planuje spotkania z protestującymi w Sejmie
Tusk został też zapytany o protestujących w Sejmie rolników. - Nie planuję spotkania z tą grupką protestujących. Nie są oni reprezentatywni dla polskich rolników - oświadczył.
Poruszył też inny temat dotyczący rolnictwa. W poniedziałek kraje unijne w Radzie UE ostatecznie zatwierdziły zmiany we Wspólnej Polityce Rolnej (WPR), które mają znieść część wymogów związanych z dekarbonizacją rolnictwa. Wycofany zostanie m.in. obowiązek ugorowania, co zakładał pierwotnie Europejski Zielony Ład.
Jak mówił szef rządu, "to my w Polsce będziemy decydowali, wspólnie z rolnikami, o zastosowaniu tych, już nie nakazów, a możliwości". - Cała moja robota polega na tym, żeby zapisy w Unii Europejskiej dotyczące na przykład Zielonego Ładu, ochrony klimatu, żeby one były możliwościami, z których można skorzystać tu w Polsce, a nie nakazami czy limitami nakładanymi na barki ludzi, producentów, przedsiębiorców, rolników - kontynuował.
- Zadaniem mojego rządu, od samego początku, było wyeliminowanie z Zielonego Ładu tych zapisów, które bezpośrednio godzą w interesy polskiego rolnictwa i istotną część tego typu zapisów udało się wywalczyć. (...) Każdy, kto śledził to, co się dzieje w Brukseli w sprawie Zielonego Ładu potwierdzi, że zarówno opór społeczny dużych grup, głównie producentów rolnych z Polski i wielu innych państw, ale także akcja polskiego rządu doprowadziły do zmian w Zielonym Ładzie - powiedział.
Wniosek wobec Glapińskiego. "Mam nadzieję, że nabierze przyspieszenia"
Wypowiadając się na temat wniosku w sprawie postawienia prezesa NBP Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu, powiedział, że wbrew spekulacjom "łagodniejszy ton i taki przymilny ton prezesa Glapińskiego i spotkanie z ministrem finansów nie zmieniło mojej oceny i bardzo poważnych powodów, dla których złożono wniosek o Trybunał Stanu". - Tak że procedura na pewno się zacznie - zapewnił.
- Nie jest moją intencją, aby procedura się wlokła się. Mam nadzieję, że nabierze przyspieszenia – dodał.
"Nie będzie komisji sejmowej. Powołam komisję rządową"
Mówił również o planowanym powołaniu komisji ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich. Podkreślił, że przy jej pracach nie będzie spektaklu w oku kamer.
- Nie będzie komisji sejmowej. Powołam komisję rządową, która dostanie termin dwumiesięczny. I w ciągu dwóch miesięcy przygotuje raport, z którego będzie wynikało, kto, gdzie i dlaczego i za ile podlegał takim wpływom. Kto wykonywał zlecenia z Rosji i Białorusi. I przede wszystkim, kto podejmował decyzję o ukręcaniu tych spraw - dodał.
Premier podkreślił, że w komisji nie będzie polityków. Będą za to urzędnicy, eksperci i przedstawiciele służb.
- Nie chcę, żeby efekty pracy tej komisji zaciążyły w jakikolwiek sposób na kampanii wyborczej, więc proszę się spodziewać pierwszego raportu po 9 czerwca, ale na pewno latem, nie później - przekazał premier, nawiązując do planowanych na 9 czerwca wyborów do Parlamentu Europejskiego. - Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu kwestie zostaną wyjaśnione i ta komisja rozpocznie pracę od przyszłego tygodnia - dodał. Przekazał też: - Nie będziemy badać żadnych ostatnich 100 lat czy 15 lat. Na nikogo nie chcę polować. To nie będzie komisja, która poluje na PiS czy opozycję. Musimy natychmiast wyjaśnić kwestie, które teraz zagrażają bezpieczeństwu państwa polskiego.
Dodał, że ma już te nazwiska, które będą dobrze przebadane w zakresie, który dotyczy dzisiaj bezpieczeństwa państwa.
"W zgodzie, ale nie w porozumieniu" z prezydentem
Mówił też o swoim spotkaniu w "cztery oczy" z prezydentem Andrzejem Dudą przed uroczystością powołania nowych członków Rady Ministrów. Tusk pytany o tematy, które poruszone zostały podczas ich spotkania, odpowiedział, że nie ma w zwyczaju zdradzać takich szczegółów. Stwierdził jednak, że mają z prezydentem "różne zdania w kwestii polityki zagranicznej" i chciałby, żeby Duda współdziałał i pomagał, "jeśli potrafi".
- Chciałbym, żeby prezydent uznał wreszcie oczywistą konstytucyjną zasadę, że politykę zagraniczną prowadzi rząd, a prezydent reprezentuje Polskę w kwestiach zagranicznych - podkreślił.
Jednocześnie Tusk zapewnił, że nie chce żadnych konfliktów na szczytach władzy, ponieważ - jak mówił - "to nie jest ani w interesie Polski, ani jego rządu". - Prezydent powołuje się na tak zwaną ustawę kompetencyjną, a ja mu zwróciłem uwagę, że ważniejsze są kompetencje, a nie ustawa, którą za czasów PiS przygotowano i która stara się ominąć konstytucję - wskazał.
Tzw. ustawa kompetencyjna zakłada, że rząd ma przedkładać prezydentowi propozycje kandydatur na stanowiska m.in. członka Komisji Europejskiej czy sędziego Trybunału Sprawiedliwości UE. Prezydent ma w terminie 14 dni wyrazić zgodę bądź odmówić desygnowania danych kandydatów.
- Mnie zależy, żeby polityka zagraniczna nie była kwestią ambicji tego czy innego urzędnika państwowego - nawet najwyższej rangi - tylko żeby była z rządem ustalana, przez rząd realizowana i żeby działała na rzecz polskiego interesu - mówił dalej Tusk.
Premier podsumował, że rozstał się z prezydentem "w zgodzie, ale nie w porozumieniu".
Tusk oczekuje pilnego raportu
Zapytany, jaki rząd ma pomysł na ukrócenie procederu nielegalnych składowisk odpadów niebezpiecznych, zapewnił, że rozmawiał na ten temat z Radą Ministrów.
- Zażądałem już, nie prosiłem, od ministrów odpowiedzialnych za te dziedziny, w tym od pani minister klimatu i środowiska, żeby w ciągu kilkudziesięciu godzin przygotowali dokładny raport, co takiego się stało w przepisach polskiego prawa w ostatnich latach, jaka praktyka, jakie przepisy albo jakie wady czy zaniechania instytucji doprowadziły do tego, że w Polsce mamy tyle legalnych w jakimś sensie składowisk, które później płoną albo okazują się składowiskami czegoś innego, niż deklarował ten, kto wynajmował ziemię pod składowisko - powiedział premier.
Dodał, że wszystko wskazuje na to, iż w Polsce "zbyt łatwo jest wysypywać śmieci czy niebezpieczne odpady". - Będę oczekiwał zarówno pilnego raportu, co takiego się stało w polskim systemie prawnym, że tego jest tak dużo i tak łatwo to przychodzi organizatorom tego procederu, i przede wszystkim rekomendacji, które pozwolą nam natychmiast redukować te ryzyka - podkreślił Tusk.
Zaznaczył, że utylizacja to gigantyczny problem finansowy. - My mamy takie składowiska odpadów jeszcze sprzed kilkunastu lat, np. dużych fabryk chemicznych (...). Mówimy tutaj o takich składowiskach, których pełna utylizacja to są setki milionów złotych. Są składowiska, gdzie poinformowano mnie, że pełna utylizacja to jest 800 milionów złotych jednego składowiska, więc te zaległości sprzed lat wymagają naprawy, ale też niestety bardzo dużych środków finansowych - wyjaśnił premier. Zapowiedział, że z końcem tygodnia powinien powstać raport na ten temat i zostaną zakomunikowane dalsze kroki, które rząd podejmie w tej sprawie.
Dostęp do informacji niejawnych. "Złożymy propozycję legislacyjną"
Premier Donald Tusk zapowiedział także zgłoszenie "propozycji legislacyjnej" mającej rozwiązać problem niekontrolowanego dostępu do informacji niejawnych sędziów i prokuratorów.
Debata na ten temat wybuchła po tym, jak były już sędzia warszawskiego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego Tomasz Szmydt, mający dostęp do takich informacji, zbiegł na Białoruś, prosząc tam o "opiekę i ochronę".
Premier podkreślił, że do przyjęcia rozwiązań w tym zakresie potrzebne będzie "porozumienie polityczne, pełną gębą", bo konieczna będzie zmiana "ustroju sędziowskiego". - To będzie wymagało ustawy oraz poważnej debaty - mówił Tusk. - Na pewno złożymy propozycję legislacyjną, ale nie chcę, żeby to było konfrontacyjne. Chcę, że to było w pełnym porozumieniu ze wszystkimi siłami politycznymi i także z samymi sędziami - zapowiedział.
Jak wskazywał, przygnębiająca jest świadomość, że mamy "20 tysięcy sędziów i prokuratorów z pełnym dostępem do informacji niejawnych, bez żadnej kontroli i bez najmniejszego zbadania, czy nie ma jakichś powodów, dla których można nie dać im dostępu".
Zastrzegł, że nie chce, aby rozwiązania uderzały w niezawisłość sędziowską.
Zgodnie z zapowiedzią szefa MS, prokuratora generalnego Adama Bodnara w ten piątek odbędzie się spotkanie, na którym kwestia dostępu do informacji niejawnych zostaje omówiona z przedstawicielami stowarzyszeń sędziowskich i prokuratorskich.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24