Jeden z pilotów wojskowego śmigłowca Mi-2, który rozbił się w powiecie lubartowskim, jest w bardzo ciężkim stanie. Śmigłowiec, którym leciał wraz z kolegą runął na pole, 200 metrów od lasu i 500 metrów od najbliższych zabudowań.
Mężczyzna, który leży w szpitalu w Lublinie, przeszedł operację jamy brzusznej, ma też wielonarządowy uraz klatki piersiowej i głowy.
Trwa też wyjaśnianie przyczyn wypadku. Wiadomo już, że awarii uległy silniki maszyny.
Do zdarzenia doszło ok. godz 13.58. W śmigłowcu było dwóch pilotów. Maszyna należała do Wyższej Szkoły Sił Powietrznych w Dęblinie. - Śmigłowiec odbywał rutynowy lot szkoleniowy - mówił w rozmowie z TVN24 płk Janusz Chojecki, rzecznik szkoły w Dęblinie.
Miejsce wypadku, wieś Luszawa w gminie Ostrówek, zabezpieczyła straż pożarna. - Teren wokół śmigłowca pokryty jest pianą gaśniczą, aby nie doszło do ewentualnego wybuchu. Śmigłowiec leży na prawym boku, ma poważnie uszkodzony ogon - mówił Grzegorz Szyszko ze Straży Pożarnej w Lubartowie.
eko/mtom//kdj
Źródło: TVN24, "Dziennik Wschodni", IAR
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/ Jerzy Piekarczyk