Dopuszczenie do orzekania w sprawach dyscyplinarnych sędziów sądów wszystkich szczebli pozytywnie wpłynie na orzecznictwo dyscyplinarne - ocenił wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, odnosząc się do pisma Rzecznika Praw Obywatelskich skierowanego do ministra sprawiedliwości.
Część z nich otrzymała nowe obowiązki - jak twierdzą - wbrew swojej woli, a nawet bez ich wiedzy.
Nowe prawo o ustroju sądów powszechnych nie przewiduje, aby kandydaci na sędziów dyscyplinarnych musieli wyrażać zgodę na kandydowanie. Nie zakazuje też jednak ministrowi sprawiedliwości zapytać zainteresowanych o zgodę.
Powołani przez ministra sędziowie dyscyplinarni będą orzekać w pierwszej instancji, czyli w sądach apelacyjnych. Dopiero gdy od ich orzeczenia któraś ze stron się odwoła, sprawę będzie rozpatrywać nowa Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego.
Wątpliwości Rzecznika Praw Obywatelskich
Rzecznik Praw Obywatelskich skierował do ministra sprawiedliwości pismo, w którym przedstawił swoje wątpliwości wobec uchwalonych 8 grudnia 2017 r. przepisów nowelizacji ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych. Chodzi o przepis zgodnie z którym, sędzia sądu powszechnego posiadający co najmniej dziesięcioletni staż pracy na stanowisku sędziego, po zaopiniowaniu przez Krajową Radę Sądownictwa, może zostać powołany przez ministra sprawiedliwości na sześcioletnią kadencję na stanowisko sędziego sądu dyscyplinarnego przy sądzie apelacyjnym. Rzecznik odnosząc się do tej regulacji wskazał, że powoływanie sędziego na stanowisko sędziego sądu dyscyplinarnego bez uzyskania jego zgody oraz przy braku możliwości odwołania się od tej decyzji stanowi naruszenia prawa do sądu. Według RPO, arbitralna decyzja organu władzy wykonawczej wobec przedstawiciela władzy sądowniczej, nie da się pogodzić z zasadą podziału i równowagi władz oraz prawa do sądu. Rzecznik dodał, że nowe obowiązki takiego sędziego i konieczność dojazdów do sądu apelacyjnego, mogą też zwiększyć przewlekłość postępowań w macierzystym sądzie sędziego.
"Nie może być uznane za niezgodne z Konstytucją"
W odpowiedzi wystosowanej przez resort sprawiedliwości, do której dotarła Polska Agencja Prasowa, wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak wskazał, że kwestionowane przez RPO rozwiązanie "nie może być uznane za niezgodne z Konstytucją". Wiceminister zwrócił uwagę, że przepisy obowiązujące przed wejściem w życie nowelizacji nie przewidywały możliwości odmowy wyrażenia zgody przez sędziego na orzekanie w sprawach dyscyplinarnych.
"Zarówno poprzednio obowiązujące przepisy, tak jak też obecna regulacja, nie przewidywały ani obowiązku uprzedniej zgody sędziego na orzekanie w sądzie dyscyplinarnym, ani żadnych rozwiązań, które miałyby ułatwiać sędziom łączenie obowiązków orzeczniczych z obowiązkami sędziego sądu dyscyplinarnego" - zaznaczył Piebiak. Zauważył też, że poprzednio obowiązujące regulacje nie były kwestionowane pod kątem ich zgodności z konstytucją. Zdaniem Piebiaka, możliwość powoływania do orzekania w sądzie dyscyplinarnym sędziego sądu powszechnego każdego stopnia, będzie mieć pozytywny wpływ na orzecznictwo dyscyplinarne.
"W skład sądów dyscyplinarnych nie będą, tak jak dotychczas, wchodzić wyłącznie sędziowie sądów apelacyjnych, ale także sędziowie orzekający w sądach rejonowych i okręgowych, mający bezpośrednią styczność z realiami w sądach tych szczebli" - oświadczył w piśmie wiceminister. Wiceszef resortu podkreślił też, że sędziom powołanym do orzekania w sprawach dyscyplinarnych przysługiwać będzie dodatek funkcyjny. Jak zaznaczył, dodatek ten ma zrekompensować sędziemu potencjalne zwiększenie zakresu obowiązków służbowych. W rozmowie z PAP Piebiak przekazał, że dodatek ten będzie wynosił około 1,5 tysiąca złotych.
Dwugłos Gersdorf i Piebiaka
Opinię w sprawie powoływania sędziów sądów powszechnych do orzekania w sprawach dyscyplinarnych wyraziła również I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf. Według niej "istnieje ryzyko, że powierzenie obowiązków w sądach dyscyplinarnych może być traktowane jako środek represji wobec określonych sędziów". - Nie można przy tym wykluczyć, że siedziby tych sądów będą od siebie znacznie oddalone. Może to także doprowadzić do nadmiernego obciążenia pracą sędziów i w konsekwencji negatywnie wpływać na poziom ich orzecznictwa. Może to ponadto prowadzić do przewlekłości postępowań prowadzonych przez sędziego, który został powołany do sądu dyscyplinarnego, w jego macierzystym sądzie - wskazywała Gersdorf. Piebiak nie zgodził się z opinią I prezes SN.
- To są słabe argumenty. W tym wypadku występuje po prostu zmiana obowiązków dyscyplinarnych z jednych sędziów na innych. Dlaczego tylko sędziowie apelacyjni mieliby orzekać w sprawach dyscyplinarnych? System jest dużo bardziej racjonalny i sprawiedliwy - oświadczył.
Autor: ads/adso / Źródło: PAP