Roman Giertych, komentując w "Kropce nad i" w TVN24 informacje o inwigilowaniu go przy pomocy oprogramowania Pegasus, powiedział, że istotą tej inwigilacji "była przewaga informacyjna, jaką uzyskiwał PiS w relacjach z opozycją". Dodał, że jego zdaniem nie tylko politycy opozycji powinni zbadać, czy ich telefony nie były inwigilowane. - Uważam, że Sejm w tej sprawie powinien powołać komisję śledczą - stwierdził.
Grupa badawcza Citizen Lab działająca przy Uniwersytecie w Toronto przedstawiła analizę, z której wynika, że mecenas Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek byli inwigilowani przy pomocy oprogramowania Pegasus.
Czytaj więcej: Roman Giertych inwigilowany Pegasusem. Komentarz adwokata
Z analizy wynika, że telefon Giertycha w 2019 roku był zhakowany przynajmniej 18 razy.
Giertych: byłem jedną z tych osób, która na świecie była najbardziej inwigilowana
Giertych był gościem wtorkowej "Kropki nad i" w TVN24. Był pytany, czy informacja o inwigilacji go zaskoczyła. - Zaskoczony byłem skalą. Jak mi powiedzieli eksperci z Citizen Club, to ta skala była nadzwyczajna. Byłem jedną z tych osób, która na świecie była najbardziej inwgilowana, wedle ich badań, przez system Pegasus - przekazał.
Adwokat stwierdził, że system mógł się dowiedzieć o nim "wszystkiego". - Miałem włączone nie tylko nagrywanie rozmów telefonicznych czy SMS-ów, maili, ale miałem też włączony mikrofon i kamerę - precyzował.
Zapytany, czy mam przypuszczenie, jaki mógł być powód jego inwigilacji, odparł: - Może Jarosław Kaczyński uznał, że sprawa dwóch wież, którą wówczas prowadziłem, ma charakter terrorystyczny. Albo sprawa, którą prowadziłem, reprezentując pana przewodniczącego Donalda Tuska na komisji śledczej do spraw VAT-u.
- Nie wiem, jaki był powód, ale powód jest jasny z punktu widzenia logiki - to był powód polityczny - podkreślił. Powiedział także, że nie sądzi, aby "był jedyną ofiarą" takiej inwigilacji. - Sądzę, że tych ofiar będzie więcej. Już w tej chwili jestem w kontakcie zarówno z politykami opozycji, jak i Uniwersytetem w Toronto, i badamy kolejne telefony. Mam nadzieję, że niedługo znajdziemy kolejne przykłady używania tego programu przeciwko opozycji - dodał gość TVN24.
Giertych: mój telefon był hakowany przede wszystkim w czasie kampanii wyborczej
Adwokat powiedział, że "istotą tej inwigilacji była przewaga informacyjna, jaką uzyskiwał PiS w relacjach z opozycją". - Myślę, że wszyscy politycy, nie tylko opozycji, powinni sobie zbadać, czy nie mają zainfekowanego telefonu - powiedział.
- Mój telefon był hakowany przede wszystkim w czasie kampanii wyborczej w 2019 roku (do parlamentu - red.). Infekcja była stwierdzona 12 razy - w dniach, w których toczyły się rozmowy, koncepcje co do wyborów - mówił dalej.
Jak stwierdził, "to jest po prostu element kontroli, w niektórych przypadkach może być wykorzystywany do szantażu, do dyskredytowania".
Czytaj więcej: Ewa Wrzosek o inwigilacji Pegasusem: uznaję to za bezprawne działanie służb państwowych
Giertych: niech pan Żaryn przedstawi zgodę sądu w mojej sprawie
Giertych skomentował także tłumaczenia w tej sprawie rzecznika prasowego ministra koordynatora służb specjalnych Stanisława Żaryna, który oświadczył, że "w Polsce kontrola operacyjna jest prowadzona w uzasadnionych i opisanych prawem przypadkach, po uzyskaniu zgody Prokuratura Generalnego i wydaniu postanowienia przez sąd", a "każde użycie metod kontroli operacyjnej uzyskuje wymagane prawem zgody - w tym zgodę sądu".
- Nie ma w Polsce takiego prawa, które zezwalałoby przekazywać dane obywateli polskich do Izraela - odpowiedział na te słowa Giertych, nawiązując do tego, że twórcą Pegasusa jest izraelska firma sprzedająca go agencjom rządowym.
- Po drugie, jeśli chodzi o zgodę sądu, to niech pan Żaryn przedstawi jakąś zgodę sądu w mojej sprawie albo w sprawie pani prokurator Wrzosek, bardzo go o to proszę - kontynuował.
Giertych: Sejm w tej sprawie powinien powołać komisję śledczą
Jak tłumaczył mecenas Giertych, "tajemnica obrończa czy adwokacka nie może być w zniesiona przez sąd". - Obrończa w ogóle nie ma takiej możliwości prawnej, a adwokacka jest bardzo ograniczona. W związku z czym podsłuchiwanie na żywo rozmów adwokata z klientem zawsze jest przestępstwem, w niektórych przypadkach może być nawet szpiegostwem - stwierdził.
- Te infekcje, które miały miejsce na moim telefonie, kiedy byłem we Włoszech - w dwóch przypadkach: rozmowy z moimi klientami i rozmowy polityczne - będą przedmiotem mojego zawiadomienia do prokuratory włoskiej i mogą być potraktowane nawet jako szpiegostwo - dodał. - Nie będę składać zawiadomienia do prokuratury polskiej. Uważam, że Sejm w tej sprawie powinien powołać komisję śledczą - powiedział.
Giertych: ci ludzie brutalnie weszli w moje życie rodzinne i zawodowe
- Myślę, że każdemu byłoby nieswojo, gdyby miał świadomość, że pan Święczkowski, Ziobro, mogli podsłuchiwać, oglądać człowieka w życiu rodzinnym, słuchać jego spowiedzi, wchodzić do jego życia z butami, (...), myślę, że każdy zdaje sobie sprawę, jak bardzo to narusza prawa człowieka - mówił dalej Giertych.
- Brutalnie, z butami, gangsterzy weszli w moje życie rodzinne i moje życie zawodowe, tak zachowują się kraje jak Egipt, gdzie mamy do czynienia z reżimami autorytarnymi, które po prostu prześladują opozycję w każdy możliwy sposób - dodał.
- Mamy do czynienia z ludźmi, którzy lekceważą wszelkie prawa człowieka, (...), to są osoby, ktore mają świadomość, że będą odpowiadać za swoje czyny i próbują robić wszystko, żeby utrzymać swoją władzę - ocenił adwokat.
Giertych: w dalszym ciągu nie zamierzam stawić się w prokuraturze
Roman Giertych odniósł się także do tego, że wcześniej, w poniedziałek, Prokuratura Regionalna w Lublinie wystąpiła do sądu z wnioskiem o jego tymczasowe aresztowanie, ponieważ ten od roku nie stawia się na wezwania.
Giertych podkreślił, że w dalszym ciągu nie zamierza stawić się w prokuraturze. - Nie akceptuję wezwań, które są związane z tym, że chce mi się zmienić zarzuty, których mi nie przedstawiono - powiedział.
- Dopóki prokuratura nie będzie uznawała orzeczeń sądów w mojej sprawie, dopóty nie pojawię się w prokuraturze. Takie jest moje stanowisko - dodał gość TVN24.
Giertych: nie ma żadnych podstaw do aresztu
Giertych przekonywał, że "nie boi się aresztu". - Areszt w Polsce stosują sądy, w tej sprawie nie ma żadnych podstaw do aresztu, bo nie ma przestępstwa. Żeby kogoś aresztować, trzeba uprawdopodobnić popełnienie czynu zabronionego. W tej sprawie prokuratura nie poradziła sobie w zeszłym roku i nie poradzi sobie także w tym roku z tym zagadnieniem. A jeżeli ktoś nie popełnił przestępstwa i wie o tym, tak jak ja wiem, to nie musi się niczego obawiać - mówił dalej gość "Kropki nad i".
- Jeżeli prokuratura nie uznaje orzeczenia sądowego i chce, abym ja, przychodząc, uznał, że prokuratura jest nadsądem, to ode mnie tego nie otrzyma, ja się nie dam złamać i uważam, że mój upór jest jak najbardziej słuszny - stwierdził.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24