Same upartyjnione media publiczne nie wystarczają, ta propaganda przestaje już działać – ocenił w "Faktach po Faktach" zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Jarosław Kurski. Redaktor naczelny "Newsweeka" Tomasz Lis zauważył przy tym, że "polskie, wolne media zapłacą za to około 800 milionów". Dziennikarze w programie odnieśli się do sprawy nowej daniny medialnej, którą zamierza wprowadzić większość rządząca.
Kilkanaście grup medialnych w liście otwartym do rządu i liderów ugrupowań politycznych zwróciło się w sprawie zapowiadanego nowego, dodatkowego obciążenia mediów działających na polskim rynku. "Jest to po prostu haracz, uderzający w polskiego widza, słuchacza, czytelnika i internautę, a także polskie produkcje, kulturę, rozrywkę, sport oraz media" – oświadczono w piśmie. Dodatkowe obciążenie myląco nazywane jest "składką", a wprowadzane jest pod pretekstem epidemii COVID-19.
CZYTAJ WIĘCEJ: Media przeciwko nowej opłacie
O zapowiadanej nowej opłacie mówili we wtorkowych "Faktach po Faktach" redaktor naczelny "Newsweeka" Tomasz Lis i zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Jarosław Kurski.
W programie przypomniano słowa premiera Mateusza Morawieckiego, który mówiąc o opłacie, przekonywał, że ma on "wyrównać szanse firm krajowych w porównaniu do globalnych korporacji". Przypomniał, że trzy, cztery lata temu rozpoczęła się dyskusja "w ramach Rady Europejskiej, Komisji Europejskiej, ale też Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju" dotycząca opodatkowania wielkich firm.
Szef rządu wymienił przy tym takie firmy jak Apple, Google, Facebook i Amazon. - Ile one podatków płacą w Rzeczypospolitej, we Francji, albo w Niemczech. Warto takie ćwiczenie wykonać, bo okaże się, że bardzo niewiele. One korzystają z rajów podatkowych – mówił.
Opłaty, jak wskazał rząd, miałyby wzmocnić finanse NFZ, Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków oraz nowego funduszu celowego, służącego dofinansowaniu projektów związanych z przemianami w przestrzeni cyfrowej, kulturą i dziedzictwem narodowym.
Lis: wolne media zapłacą za to 800 milionów
Tomasz Lis, mówiąc o słowach Morawieckiego, powiedział: - Premier się myli. Ten podatek będzie kosztował gigantów cyfrowych od 50 do 150 milionów złotych, a polskich wydawców, polskie, wolne media około 800 milionów. To skala razy szesnaście. Według Lisa, nowa rządowa propozycja to "koniec wolności słowa w Polsce".
Lis w programie przytoczył słowa byłego amerykańskiego prezydenta Thomasa Jeffersona, który pytany o wolność prasy, odpowiadał: "Gdyby przyszło mi decydować, czy powinniśmy mieć rząd bez gazet czy gazety bez rządu, nie wahałbym się ani przez moment i wybrałbym tę drugą ewentualność". - Oczywiście takiej alternatywy wykluczającej nie ma, ale on chciał podkreślić, że nie ma demokracji, prawdziwej wolności bez wolności słowa i bez wolnych mediów – komentował dziennikarz. - Dochodzimy do punktu, w którym trzeba je chronić - dodał.
- Wiem, że media nie pójdą na rzeź po cichu. Spodziewam się, w oczach niektórych być może radykalnych, drastycznych, protestów – powiedział Lis.
Lis przytoczył także wyniki rankingu wolności prasy Reporterów bez Granic "World Press Freedom Index 2020".
- W roku 2015 Polska była na osiemnastym miejscu. Teraz jest na miejscu 62. Jesteśmy tuż za Gruzją i Armenią, ale wyprzedzamy Seszele. Na ostatnim miejscu na świecie w tym rankingu jest Korea Północna. Za nami są Węgry, za nami jest Rosja. Oczywiście zbliżamy się w kierunku rosyjsko-węgierskim – podał. - Do Korei Północnej nie dojdziemy, ale tendencja jest szalenie negatywna – skomentował.
"To dla PiS być albo nie być"
Jarosław Kurski komentował, że w tej sytuacji "nie chodzi o żadną solidarnościową daninę w związku z pandemią". - To zwykłe mydlenie oczu. Rządowe media i tak dostaną rekompensatę. Tu chodzi o wykończenie niezależnych mediów – ocenił.
- Jedna trzecia tego haraczu, którego wysokość szacowana jest na 800 milionów złotych rocznie, ma być przekazywana do mediów PiS-owskich, pod legendą ochrony dziedzictwa narodowego. Ten rząd po prostu nie ma wstydu, nawet przed własną śmiesznością – mówił.
Zdaniem dziennikarza prezes PiS Jarosław Kaczyński po ostatnich wyborach parlamentarnych i utracie większości w Senacie "wie, że bez całkowitej kontroli nad mediami nie wygra następnych wyborów". - To dla PiS być albo nie być. Same upartyjnione media publiczne nie wystarczają, ta propaganda przestaje już działać. Władza się boi wolnego słowa. Wie, że czasu ma coraz mniej, dlatego wali na oślep – podsumował.
Według Kurskiego "nie ulega wątpliwości", że aktualna władza "zainteresowana jest ukręceniem łba wolnym mediom". - Kto by się dowiedział o dwustu milionach od handlarza bronią? O maseczkach kupionych od instruktora narciarstwa? O "dwóch wieżach"? O aferze hejterskiej? O aferze KNF? – wymieniał.
Jak mówił, "to wszystko bardzo niewygodne fakty, które zostały ustalone na podstawie długich, żmudnych śledztw. Kurski tłumaczył przy tym, że takie śledztwa "wymagają czasu, nakładu, to są kosztowne rzeczy". - Do tego służą między innymi reklamy. Więc odcięcie tego pnia, na którym opiera się gazeta, czy każde inne wolne medium to po prostu bardzo niebezpieczny cios – ocenił.
- Opinia publiczna nie powinna do tego dopuścić – podkreślił Kurski. To ten moment, gdy będzie już przekroczony Rubikon – ocenił chwilę, gdyby omawiana w programie rządowa propozycja weszła w życie. - Liczba osób oraz instytucji i mediów, które podpisały się pod listem (otwartym – red.) świadczy o tym, że ta świadomość dociera do wszystkich wydawców – zwrócił uwagę.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24