Od lipca lekarz w publicznym szpitalu zarobi na etacie 1,4 tysiąca złotych brutto więcej, a pielęgniarka - ponad dwa. Zakłada to nowelizacja ustawy o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia przyjęta we wtorek przez rząd. - Tej podwyżki już nie ma, bo zjadła ją inflacja, a medycy wciąż będą uciekać do placówek prywatnych, które gwarantują stawki rynkowe - ostrzegają związkowcy.
"To przełomowa ustawa dla polskich medyków, która gwarantuje systematyczny wzrost pensji. Uwzględniamy w niej istotną rolę pielęgniarek" - napisał na Twitterze minister zdrowia Adam Niedzielski. Medycy podchodzą do projektu z mniejszym entuzjazmem. "Doceniam zauważenie roli pielęgniarek, natomiast nie nazwałbym tej ustawy przełomową. Dla pacjentów nie zmienia się nic, a wynagrodzenia nadal nie będą odpowiednie wobec oferowanych przez rynek prywatny stawek" - odparł Gilbert Kolbe, magister pielęgniarstwa i rzecznik białego miasteczka 2.0, który obecnie pracuje na rynku prywatnym. W szpitalu publicznym zarabiał 32 złote za godzinę, wliczając w to wszystkie dodatki. Zrezygnował.
Projekt noweli ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych, który trafi do Sejmu i może zostać uchwalony już w przyszłym tygodniu, zakłada zwiększenie tzw. współczynników pracy, które, pomnożone przez wartość średniego wynagrodzenia w gospodarce, dają wysokość minimalnej pensji brutto dla danej grupy.
Najwyższy współczynnik, wynoszący 1,45, przysługiwał będzie lekarzowi i lekarzowi dentyście ze specjalizacją, przy czym nie będzie miał znaczenia stopień specjalizacji. Da to kwotę 8 210,67 złotych brutto, czyli ponad 1,4 tysiąca złotych więcej niż obecnie (dziś lekarz specjalista zatrudniony na etacie w publicznej placówce ochrony zdrowia zarabia minimalnie 6 769 złotych brutto, czyli około 5 tysięcy netto). Podwyżka 1,4 tysiąca brutto to około tysiąc na rękę. Specjalista będzie mógł więc liczyć na minimum 6 tysięcy złotych na rękę na miesiąc.
Na pracę w szpitalu zarabiają w prywatnym gabinecie
- Przy czym tej podwyżki już nie ma, bo zjadła ją inflacja, ale tego rząd już nie wziął pod uwagę - zauważa Renata Florek-Szymańska, chirurg ogólny i naczyniowy, przewodnicząca Porozumienia Chirurgów "Skalpel".
- To znacznie mniej niż kwota, o jaką wzrosły raty naszych kredytów. Lekarz specjalista z unikalnymi umiejętnościami, często więcej niż jedną specjalizacją i wieloletnim stażem pracy zarabia mniej niż informatyk, który tuż po studiach może liczyć na pensję zaczynającą się od 10 tysięcy złotych na rękę. Jeżeli rząd nie zrozumie, że to nie są odpowiednie stawki, nie zatrzymamy odpływu lekarzy z publicznych szpitali. Dziś, żeby móc pozwolić sobie na pracę w placówce publicznej, wielu z nas, jak ja, dorabia w gabinetach prywatnych. Tak być nie powinno - przekonuje dr Florek-Szymańska.
Jej zdaniem, jeśli rząd nie zmieni polityki wobec medyków, w publicznych szpitalach zostaną tylko lekarze emeryci i rezydenci. - Emeryci, bo cieszą się, że mogą coś w szpitalach dorobić, a także rezydenci, którzy nie mają wyjścia i finansowaną przez Ministerstwo Zdrowia rezydenturę muszą odrobić w publicznym szpitalu.
Jak zauważył Gilbert Kolbe, sytuacja pielęgniarek również nie jest różowa. Choć, zgodnie z nowelizacją, pielęgniarka z tytułem magistra i specjalizacją będzie mogła liczyć nawet na minimum 7 304,66 złotych brutto (współczynnik 1,19), w rzeczywistości dyrektor może jej odmówić takiej kwoty.
- Taka pensja dla pielęgniarki z tytułem magistra i specjalizacją gwarantowana jest tylko na papierze, a w praktyce bywa różnie. W ustawie napisane jest bowiem, że taka pensja należy się, gdy jest to wymagane na danym stanowisku. Jeżeli więc dyrektor stwierdzi, że nie ma potrzeby zatrudniać pięciu pielęgniarek z tytułem magistra i specjalizacją, a tylko trzy, ponad 7 tysięcy zapłaci tylko trzem, bo takie ma widzimisię - mówi Gilbert Kolbe. I tłumaczy, że pielęgniarki i położne walczą o wykreślenie zwrotu "gdy jest to wymagane na danym stanowisku" od ubiegłego roku. - Mimo naszych postulatów, nie zostało to wykreślone z ustawy, co doprowadziło do protestu pod Sejmem w czerwcu 2021 roku, podczas głosowania nad nowelizacją projektu, a następnie do przyłączenia się pielęgniarek do białego miasteczka - tłumaczy Gilbert Kolbe.
Więcej także dla niemedycznych
Projekt zakłada podwyżki także dla pozostałych grup. Lekarz i lekarz dentysta bez specjalizacji, czyli również rezydent, ma zarabiać minimum 6 738,41 złotych brutto (współczynnik 1,19), lekarz stażysta albo lekarz dentysta stażysta zarobi minimalnie 5 379,40 złotych brutto (współczynnik 0,95), a fizjoterapeuta, pielęgniarka, położna czy ratownik medyczny ze stopniem licencjata czy też wykształceniem średnim zawodowym 5 322,78 złotych brutto (0,94). 4 869,78 złotych brutto (współczynnik 0,86) zarobi technik elektroradiolog albo inny pracownik wykonujący zawód medyczny wymagający średniego wykształcenia oraz opiekun medyczny, 5 662,53 złotych brutto (współczynnik 1) pracownik działalności podstawowej, inny niż pracownik wykonujący zawód medyczny z wymaganym wykształceniem wyższym, 4 416,77 złotych brutto (0,78). Pracownik działalności podstawowej, inny niż pracownik wykonujący zawód medyczny z wymaganym wykształceniem średnim, a 3 680,64 złotych brutto (0,65) pracownik działalności podstawowej, inny niż pracownik wykonujący zawód medyczny z wymaganym wykształceniem poniżej średniego.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock