- Często w dyskusjach politycznych pada jedna data, 13 grudnia. Dla mnie to dzień, w którym pierwszy raz mogłam wziąć na ręce mojego syna, po trzech tygodniach od urodzenia - mówiła senatorka Anna Górska (Lewica) w czasie dyskusji o urlopach macierzyńskich dla rodziców wcześniaków. Wspominała, że te trzy tygodnie to był czas, kiedy złapanie infekcji "mogłoby go po prostu zabić". - I próbowało. Bo mój syn umierał w szpitalu trzy razy - mówiła drżącym głosem, powstrzymując się od płaczu.
W czwartek po południu Senat zajmował się nowelizacją Kodeksu pracy oraz niektórych innych ustaw. Nowela wprowadza m.in. zmiany dla rodziców wcześniaków, bowiem urlop macierzyński będzie przedłużony o czas, który rodzice spędzili z dzieckiem w szpitalu. Maksymalnie o 15 tygodni.
CZYTAJ WIĘCEJ: Ważna zmiana w sprawie urlopów macierzyńskich
Głos w czasie czwartkowej debaty na sali zabrała m.in. senatorka Anna Górska z klubu Lewicy. - Często w dyskusjach politycznych w ostatnim czasie pada jedna data, 13 grudnia - powiedziała, zauważając, że "stała się ona przez ostatni rok datą wypominania sobie, nazywania pogardliwie rządu".
- Dla mnie 13 grudnia to są drugie narodziny mojego syna. Bo to jest dzień, w którym pierwszy raz mogłam go wziąć na ręce po trzech tygodniach od jego urodzenia - oznajmiła łamiącym się głosem.
- Trzy tygodnie to był ten czas, kiedy nikt oprócz szczelnie ubranej pielęgniarki czy lekarza, nie mógł otworzyć inkubatora i dotknąć mojego dziecka, ponieważ ryzyko jakiejkolwiek infekcji mogłoby go po prostu zabić. I próbowało, bo mój syn umierał w szpitalu trzy razy - kontynuowała, a w jej głosie nadal słyszalne było wzruszenie.
- A po trzecim razie, kiedy widzi się, jak jest reanimowane takie kilogramowe ciałko, to na przykład podejmuje się w środku taką decyzję, że to jest ostatni raz. Więcej się na to po prostu nie pozwoli - dodała.
Górska przekazała, że jej syn spędził w szpitalu dziesięć tygodni, co - jak mówiła - "i tak było naprawdę bardzo dobrym wynikiem".
CZYTAJ TEŻ: "Który rodzic to przeżył?". Po reportażu zaczęła się "magia". Podpisały się tysiące osób
Lista i "to jest wszystko". Później "specjalistów trzeba wyszukać, przebłagać"
Senatorka zaznaczyła też, że po opuszczeniu placówki "dostaje się listę lekarzy specjalistów, których trzeba odwiedzić w pierwszym tygodniu po wyjściu ze szpitala, w pierwszym miesiącu po wyjściu ze szpitala".
- I to jest wszystko. Tych specjalistów trzeba wyszukać, znaleźć, umówić się, przebłagać, żeby znaleźli termin. Jeżeli w ciągu najdalej dwóch miesięcy po wyjściu ze szpitala nie rozpocznie się neurofizjoterapii, to ryzyko tego, że takie dziecko nigdy nie będzie chodzić, mówić, rośnie z każdym kolejnym dniem - podkreśliła.
Jak mówiła, "osobiście była świadkiem tego", kiedy "mijała się w wejściu do ośrodka rehabilitacji z dziewczynką, której mama rok czekała na rehabilitację". - Po 14 miesiącach od wyjścia ze szpitala mój syn wychodził z ośrodka rehabilitacji na własnych nogach, a Liwia wjeżdżała do tego ośrodka rehabilitacji w głębokim wózku - powiedziała Górska. - Do dzisiaj jest dzieckiem głęboko upośledzonym i wymagającym całkowitej, całodobowej opieki w specjalistycznym ośrodku - dodała.
Według niej, to są rzeczy, z których bardzo często nie zdajemy sobie sprawy. - Bo one są odległe, to jest tylko 7-10 procent wszystkich urodzonych dzieci. Ale one się naprawdę zdarzają - mówiła.
"Wyjemy z bezsilności", "zapominamy zadbać o siebie"
Wskazywała też, że po wyjściu ze szpitala trzeba zrobić jeszcze jedną rzecz. - To jest zadbanie o siebie. Przede wszystkim zadbanie o siebie przez matki - oświadczyła.
Wyjaśniała, że "jesteśmy w amoku walki o dzieci, o ich sprawność i życie, a zapominamy o tym, że na przykład rośnie w nas nieustające poczucie winy". - Bo z każdą kolejną porażką, kiedy na przykład ta rehabilitacja nie przebiega zawsze tak, jakbyśmy chcieli, kiedy te kroki, te kamienie milowe nie są osiągane w tych terminach, o których mówią i piszą podręczniki, to bardzo często chce nam się wyć z bezsilności - mówiła senatorka.
- Kiedy nie możemy się umówić do lekarza, a naprawdę, uwierzcie mi państwo, jest to coraz trudniejsze, to wyjemy z bezsilności i ciągle, nieustająco obarczamy się poczuciem winy - kontynuowała.
- Zapominamy zadbać o siebie, a kończy się to tym, że w którymś momencie niektóre z nas trochę się poddają. I to też ma swoje konsekwencje w opiece nad tymi dziećmi. I po to też chociażby jest potrzebny ten wydłużony urlop macierzyński, żeby mieć czas, żeby zadbać również o to, żeby mieć po prostu siłę na to, żeby dalej o to dziecko walczyć - powiedziała Górska.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24