Kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli przedstawili w czwartek wyniki kontroli dotyczącej Funduszu Sprawiedliwości, który podlega ministrowi sprawiedliwości i prokuratorowi generalnemu Zbigniewowi Ziobrze. Podali, że łączna wartość środków wydatkowanych "niezgodnie z przepisami, niecelowo, niegospodarnie lub nierzetelnie wyniosła ponad 280 milionów złotych". Opozycja w związku z tym żąda dymisji Zbigniewa Ziobry. Lewica zapowiedziała złożenie zawiadomienia do prokuratury w tej sprawie.
Z wniosków po kontroli wynika między innymi to, że jedynie 34 procent Funduszu Sprawiedliwości było przeznaczone na swój cel, czyli na pomoc ofiarom przestępstw. Wśród przykładów znalazła się organizacja konferencji, gdzie środki na wynajem sali wyniosły 250 tysięcy złotych, na catering - 250 tysięcy, a na bankiet - 200 tysięcy złotych.
Wymieniono także, że działania ministra sprawiedliwości "skutkowały niegospodarnym wydatkowaniem środków publicznych, sprzyjały powstawaniu mechanizmów korupcjogennych".
Podano, że "łączna wartość efektów finansowych kontroli, czyli kwot środków wydatkowanych niezgodnie z przepisami, niecelowo, niegospodarnie i nierzetelnie wyniosła ponad 280 milionów złotych".
CZYTAJ WIĘCEJ: NIK o wynikach kontroli Funduszu Sprawiedliwości
Były szef NIK: fundusz dla swoich
Wyniki kontroli skomentował przewodniczący komisji ustawodawczej, senator i były szef NIK Krzysztof Kwiatkowski. Zwrócił uwagę, że kontrola została przeprowadzona przez urzędników NIK, a nie samego prezesa. Stwierdził, że kontrola jest "miażdżąca".
- Kiedy trzy lata temu, jako prezes NIK, pierwszy raz ogłaszałem wyniki kontroli Funduszu Sprawiedliwości, to już wtedy stwierdziliśmy, że doszło do złamania prawa - wspomniał.
Przypomniał, że już wtedy ministrem sprawiedliwości był Ziobro. - Wtedy powiedzieliśmy: złamano przepisy prawa. Fundusz Sprawiedliwości, który miał pomagać ofiarom przestępstw i osobom, które wychodzą z zakładów karnych czy poprawczych, żeby nie wróciły na drogę przestępstwa, już wtedy był wydatkowany na inne cele, na przykład 25 milionów złotych dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego na zakup systemu podsłuchującego obywateli - mówił dalej Kwiatkowski.
Senator wspomniał, że liczył na zmiany w tej sprawie. - Tak, są zmiany. Na gorsze. Po trzech latach wiemy, że jest to dalej fundusz dla swoich, uznaniowy, nie dla potrzebujących i rozdzielane według kryteriów politycznych, a nie merytorycznych - podsumował.
Kwiatkowski potem na konferencji w izbie wyższej ogłosił, że "dzisiaj z polskiego Senatu musi wyjść bardzo mocny głos". - Żądamy natychmiastowej zmiany, nie tylko przepisów prawa, nad czym będziemy pracować, ale także Funduszu Sprawiedliwości, żeby nie było tak, jak mówi NIK, że 280 milionów złotych wydano niegospodarnie - powiedział.
- Oczekujemy też natychmiastowej zmiany już w praktyce działania Funduszu. To prezes Rady Ministrów dzisiaj za to odpowiada, bo dostał informacje ze strony NIK-u w tej sprawie - zwrócił uwagę. - Fundusz Sprawiedliwości musi być sprawiedliwy, musi być dla obywateli, a nie dla działaczy politycznych PiS, czy Solidarnej Polski - dodał.
Kwiatkowski przekonywał, że w tej sprawie trzeba natychmiast powołać radę społeczną, która będzie na bieżąco kontrolować każdy wydatek Funduszu Sprawiedliwości.
Posłowie KO chcą dymisji Ziobry. "Zaraził państwo polskie rakiem korupcji"
W związku z nieprawidłowościami, które ujawnili kontrolerzy NIK, dymisji Ziobry zażądali posłowie Koalicji Obywatelskiej.
Posłanka Gabriela Lenartowicz oceniła, że NIK ujawniła "piramidę bezprawia, na której czele stoi minister sprawiedliwości". - Widzimy, jak zawłaszczane i de facto prywatyzowane jest państwo na rzecz funkcjonariuszy partyjnych, ich rodzin i znajomych. Zobaczyliśmy, jak Prawo i Sprawiedliwość, w tym przypadku przyzwoliło na to Solidarnej Polsce, stworzyło sobie fundusz stricte partyjny, który jest funduszem wyborczym, funduszem promocji działaczy partyjnych i przedstawicieli władz - powiedziała.
Posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz przypomniała, że celem Funduszu Sprawiedliwości jest pomoc ofiarom przestępstw, a tymczasem - jak stwierdziła - podobnie jak spółki Skarbu Państwa służy "dojeniu" państwa. - Tylko 34 procent środków ogólnego budżetu (Funduszu) trafiało do ofiar przestępstw, 4 procent na pomoc postpenitencjarną, a aż 60 procent środków trafiało na inne zadania - wyliczyła.
Dalej, nawiązując do ustaleń NIK, mówiła, że środki były przeznaczane między innymi na analizę memów, przegląd literatury fantastycznej, kursy przedmałżeńskie i spot promujący instytucję małżeństwa. - Ale, co najbardziej w tym wszystkim obrzydliwe, pieniądze trafiały do fundacji i instytucji związanych z politykami Solidarnej Polski lub na promocję poglądów samego ministra sprawiedliwości Ziobry - dodała.
Jej zdaniem Fundusz Sprawiedliwości w czasie rządów PiS stał się "funduszem niesprawiedliwości i niegodziwości". - Bo jak inaczej nazwać fundusz, który de facto okradał z należnej im od państwa pomocy ofiary przestępstw: przemocy domowej, pedofilii? - zapytała posłanka.
Poseł Arkadiusz Myrcha ocenił, że "minister Ziobro, za przyzwoleniem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i premiera Mateusza Morawieckiego, zaraził państwo polskie rakiem korupcji i pełnej prywatyzacji życia publicznego". - Dymisja pana ministra Ziobry powinna nastąpić dzisiaj, natychmiast. Bez takiej twardej, żelaznej reakcji ze strony Prezesa Rady Ministrów będziemy mieli wyraźny sygnał, że jest przyzwolenie na okradanie obywateli - oświadczył.
Poseł nie wykluczył też zawiadomienia do prokuratury w związku z ustaleniami NIK. Klub KO rozważa dodatkowo złożenie w Sejmie wniosku o informację rządu na temat nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości.
"Fundusz promocji, wyborczy"
Do sprawy odnieśli się w Sejmie także politycy PSL - Krzysztof Paszyk i Dariusz Klimczak.
Paszyk ocenił, że politycy Solidarnej Polski z jej liderem "zrobili sobie z Funduszu Sprawiedliwości fundusz partyjny". I ten poseł zaznaczył, że środki z niego tylko w niewielkim stopniu były wykorzystywane na pomoc ofiarom przestępstw lub na prewencję. Oświadczył, że to skandal, a rzecz wymaga dogłębnego sprawdzenia, w czasie gdy PiS nie będzie już u władzy.
Klimczak mówił, że nie sposób oczekiwać od podległej Ziobrze prokuratury rzetelnego działania na rzecz ukarania winnych, a Funduszem Sprawiedliwości - który jego zdaniem był "funduszem promocji, funduszem wyborczym i partyjnym Ziobry" - zajmą się służby już w kolejnej kadencji parlamentu.
Ocenił, że ustalenia NIK stanowią podstawę do tego, by zdymisjonować Ziobrę. Zwracał przy tym uwagę, że za rządów PiS nie będzie to możliwe.
Reportaż "Czarno na białym: Polityczny fundusz
Lewica składa zawiadomienie do prokuratury
Posłowie Lewicy tego dnia poinformowali, że składają doniesienie do prokuratury na ministra sprawiedliwości, w którego gestii jest zarządzenie Funduszem Sprawiedliwości. Zdaniem posła Krzysztofa Śmiszka raport NIK potwierdza, że Fundusz Sprawiedliwości został "sprywatyzowany przez Zbigniewa Ziobrę i jest traktowany jak fundusz na kampanię wyborczą dla polityków Solidarnej Polski".
Przypominał, że Fundusz ma realizować trzy najważniejsze cele: pomoc postpenitencjarną, prewencję przestępczości i pomoc ofiarom przestępstw. - Ani z pomocą ofiarom przestępstw, ani z prewencją przestępstw nie mieliśmy do czynienia w wykonaniu ministra. Ziobro wydaje pieniądze na swoich akolitów, na podejrzane fundacje, wyprowadza pieniądze poza ministerstwo sprawiedliwości po to, żeby zdobywać punkty polityczne - ocenił.
Poseł Andrzej Szejna ocenił, że przedstawione przez NIK informacje są "wstrząsające" i "w normalnym, demokratycznym państwie prawa doprowadziłyby do natychmiastowej dymisji ministra sprawiedliwości".
Wypij: to obciąża także szefa rządu
Poseł Michał Wypij z Porozumienia stwierdził z kolei, że ta sprawa "obciąża także szefa rządu". - To jasna sprawa. Myślę, że on powinien być głównym zainteresowanym, żeby tę sprawę jednoznacznie przeciąć. A kontrolerzy NIK-u wskazali, jakie działania należy podjąć, żeby tak się stało - powiedział.
- Z jednej strony mówimy o teście na niezależne prokuratury, ale z drugiej strony mówimy także o teście na przyzwoitość dla pana premiera Morawieckiego - ocenił. - Trzeba z tym skończyć, bo pod płaszczykiem szlachetnych idei dochodziło do marnowania publicznych pieniędzy - dodał.
Arent: idźcie do biura prasowego
Posłanka PiS Iwona Arent nie chciała odpowiadać na pytania. - Na korytarzu nie - uprzedzała. - Idźcie do biura prasowego - powiedziała.
Źródło: TVN24