O pilną pomoc dla domów pomocy społecznej zaapelowała do osób prywatnych i firm wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Iwona Michałek. Chodzi o maseczki, kombinezony ochronne i płyny do dezynfekcji. Sytuacja w tych placówkach jest dramatyczna.
KORONAWIRUS - NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE. RAPORT TVN24.PL >>>
Apel wiceminister Iwony Michałek pojawił się na profilach resortu w mediach społecznościowych.
- Jeśli szyjecie państwo maseczki ochronne w szwalniach, domach, przedsiębiorstwach, za co bardzo dziękuję, to sprawdźcie, czy nie warto wesprzeć Domu Pomocy Społecznej w Waszej okolicy. Tam są one teraz bardzo potrzebne. Pensjonariusze i personel opiekujący się nimi potrzebują maseczek, fartuchów ochronnych i płynów dezynfekcyjnych. Każda pomoc jest teraz potrzebna, a bezbronnym mieszkańcom Domów Pomocy Społecznej szczególnie – zaapelowała wiceminister rodziny.
Zapytaliśmy o tę inicjatywę jednego z pracowników DPS-u w Niedabylu niedaleko Radomia (województwo mazowieckie), gdzie przebywa 66 osób i niemal wszystkie są zakażone.
Po co więc to całe ministerstwo, skoro apelują do zwykłych ludzi? Kolejna straszna informacja. Nawet nie wiem, jak to skomentowaćmówi, prosząc o zachowanie anonimowości.
Ośrodek w Niedabylu to pierwszy DPS, który został tak mocno dotknięty przez epidemię COVID-19. Dziś jednak takich domów pomocy społecznej, w których obowiązuje izolacja podopiecznych i personelu, jest już kilkanaście na terenie całego kraju.
Możemy tylko błagać
Jak informowaliśmy, fatalna sytuacja jest w Tomczycach (województwo mazowieckie), gdzie 52 pensjonariuszy miało wynik pozytywny, podobnie zresztą jak ośmiu pracowników. O trudnej sytuacji informują również pracownicy największego DPS w Warszawie, który ma pod opieką 200 osób i mieści się na Bielanach.
- Brak rąk do pracy, sprzętu. Możemy jedynie błagać o pomoc – mówią.
Gigantyczne zagrożenie
- Każde takie ognisko chorobowe jest gigantycznym zagrożeniem dla życia podopiecznych, którzy przecież nie są w pełni zdrowi - mówi w rozmowie z tvn24.pl Paweł Maczyński, przewodniczący Polskiej Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej.
Podkreśla, że zła sytuacja jest konsekwencją tego, że system pomocy społecznej nie tylko nie został przygotowany odpowiednio do epidemii, ale też przez lata zaniedbywano sytuację pracowników opieki.
- Opiekunowie i pielęgniarki zarabiają bardzo słabo. Szukają więc zatrudnienia w innych, prywatnych domach opieki i w szpitalach. A to w połączeniu z tym, że w momencie wybuchu epidemii brakowało maseczek i płynów do dezynfekcji, tylko potęgowało ryzyko, że wirus będzie wniesiony do DPS-u - dodaje Maczyński.
Resort: działamy codziennie
Zapytaliśmy ministerstwo rodziny o charakter apelu i czy pomoc DPS-om nie należy do jednego z jego głównych zadań. Chcieliśmy wiedzieć również, jakie konkretne działania już podjęto.
- Codziennie, od 13 marca, mają miejsca wideokonferencje pełnomocnika rządu do spraw ekonomii społecznej i solidarnej Iwony Michałek z dyrektorami wszystkich wydziałów polityki społecznej urzędów wojewódzkich. Na bieżąco rozwiązywane są pojawiające się problemy - brzmi fragment odpowiedzi, którą otrzymaliśmy z wydziału prasowego resortu.
Efektem tych rozmów są także szczegółowe instrukcje działania, które otrzymały domy opieki. Regulują one m.in oddelegowywanie pracowników do tych miejsc, w których brakuje "rąk do pracy".
- Na wniosek ministra rodziny, Agencja Rezerw Materiałowych udostępniła płyn do dezynfekcji rąk oraz maseczki trójwarstwowe. Środki te zostały przekazane wojewodom, którzy rozdysponowywali je domom pomocy społecznej - brzmi inny fragment maila.
Z odpowiedzi wynika także, że uruchomiono 20 milionów złotych z rezerwy budżetowej na wsparcie DPS-ów. W całym kraju jest ich 824, oferują prawie 81 tysięcy miejsc.
Autorka/Autor: Robert Zieliński
Źródło: tvn24.pl