- Polska gospodarka wchodzi w trudny okres w dobrej kondycji - zapewniał minister finansów Jacek Rostowski podczas spotkania w Sejmie z szefem SLD Grzegorzem Napieralskim. Rostowski dodał, że "może nastąpić mocne uderzenie w polską gospodarkę wskutek turbulencji w strefie euro", ale - jak przekonywał - trzeba mieć świadomość, że polska gospodarka wchodzi w ten trudny okres silna.
Szefowi SLD towarzyszyło dwóch ekspertów - prof. Stanisław Gomułka reprezentujący Business Centre Club i prof. Stanisław Flejterski oraz poseł Marek Wikiński. Spóźniony ok. 20 minut Rostowski przybył z Dariuszem Rosatim i wiceministrem finansów Maciejem Grabowskim.
"Mamy o tym krytyczne zdanie"
Napieralski przywitał Rostowskiego monologiem. – Jestem człowiekiem, który odrzuca tezę, że trzeba się znać kompletnie na wszystkim. Stąd obecność ekspertów – powiedział. I dodał: Chcemy rozmawiać o sprawach najważniejszych – o kondycji finansów publicznych, mamy o tym bardzo krytyczne zdanie. Doszło do zapaści finansów publicznych. Szef SLD apelował, by spotkania nie zmieniać w wiec wyborczy. Oświadczył też, że nie ma różnicy co do programu SLD a porozumienia zawartego z BBC. Minister Napieralskiemu próbował przerywać. - Konferencje może pan sobie organizować codziennie.
Napieralski mówił także, że w Polsce doszło do zapaści finansów publicznych, ponieważ za rządów Platformy Obywatelskiej i Rostowskiego jako szefa resortu finansów, były podejmowane błędne decyzje. - Chcieliśmy rozmawiać dziś o kondycji finansów publicznych, bo to jest dla nas bardzo istotne, bo to dotyczy wszystkich Polaków. Chcieliśmy rozmawiać też o przyszłorocznym budżecie, czy jest on realny, czy ma szansę być zrealizowany - powiedział szef SLD. Odniósł się także do zarzutów Rostowskiego, dotyczących m.in. ulgi prorodzinnej. - Pan minister powiedział dziś na konferencji prasowej jedną rzecz bardzo niebezpieczną (...), atakując nas za ulgę prorodzinną, że tutaj nieuczciwie postępujemy (...) Mówimy, że ona dziś dotyczy osób zamożnych i najlepiej zarabiających i również o tym mówi dokument "Preferencje podatkowe" wydany przez ministerstwo finansów - mówił Napieralski.
Rostowski mówił wcześniej w środę na konferencji prasowej, że jest zszokowany tym, że wśród oszczędności, które Napieralski proponował w programie partii, znalazła się propozycja oszczędzenia 2,4 mld zł poprzez ograniczenie becikowego i ulgi prorodzinnej do osób najuboższych.
Lider SLD dodał, że polityka jest sztuką wyborów i mądrego zarządzania, podejmowania mądrych decyzji. - My pokazujemy, że te decyzje mogą być podejmowane całkowicie inaczej i szukanie tych oszczędności może być całkowicie inne - mówił Napieralski.
"Chciałbym, żeby się pan jasno określił"
Rostowski zgodził się z Napieralskim, że "ulga prorodzinna ma pewne słabości". Przytoczył wypowiedź szefa SLD z ubiegłego tygodnia, że na wprowadzeniu limitu dochodowego, przy którym osoby nie miałyby prawa ani do becikowego, ani do ulgi prorodzinnej, oszczędności wyniosłyby 2 mld 400 mln zł.
Chcemy rozmawiać o sprawach najważniejszych, czyli o kondycji finansów publicznych. Mamy o tym bardzo krytyczne zdanie Grzegorz Napieralski
Ocenił, że z paktu z BCC wynika, że SLD chce podnieść VAT na budownictwo mieszkaniowe o 15 proc., a także na usługi pogrzebowe, transport publiczny, turystykę i gastronomię. - Chciałbym, żeby pan jasno się określił. Chce pan wprowadzić te oszczędności czy nie, chce pan wprowadzić podatek katastralny, podatek europejski, klimatyczny? - pytał Rostowski.
Zwrócił też uwagę, że sześciu europosłów SLD głosowało przeciwko "sześciopakowi". Jak zaznaczył, "sześciopak" to ważny element uspokajający rynki w obecnej sytuacji i pozwala w średnim okresie zbudować prawdziwe mechanizmy ratowania strefy euro. - Zakładam, że europosłowie SLD głosując przeciwko sześciopakowi tego nie wiedzieli - dodał.
"Może nastąpić mocne uderzenie"
Jacek Rostowski mówił także, że "Polska gospodarka wchodzi w trudny okres w dobrej kondycji. Nawet jeśli wzrost gospodarczy będzie niższy od zakładanego, budżet będzie bezpieczny".
Minister powiedział, że średnia prognoza analityków bankowych na rok 2012 to wzrost PKB o 3,5 proc. - Nasza prognoza to 4 proc., już wiemy, że inflacja będzie nieco wyższa w tym roku niż zakładano, co oznacza, że (...) nominalne PKB, które decyduje o tym, jakie będą dochody podatkowe, a więc jaki będzie deficyt budżetowy, będzie bardzo przybliżone (do zakładanego w projekcie - red.) - mówił.
Zdaniem Rostowskiego zagrożenia, które mogą wpłynąć na przyszłoroczne wyniki polskiej gospodarki "idą z gospodarki światowej, europejskiej, ze strefy euro". - Zwracałem uwagę na te zagrożenia w Parlamencie Europejskim podczas mojego wystąpienia, podczas debaty o kryzysie w strefie euro. Wtedy przedstawiciele pana partii uważali za stosowne obśmiewać to, co mówiłem. Myślę, że to jest największy dowód na to, że nie rozumiecie, co się dzieje na świecie - mówił minister, zwracając się do Napieralskiego.
Może nastąpić mocne uderzenie w polską gospodarkę wskutek turbulencji w strefie euro, ale trzeba mieć też świadomość, że polska gospodarka wchodzi w ten trudny okres silna Grzegorz Napieralski
- Działamy otwarcie, jasno mówimy, co chcemy zrobić. Czasami musimy podjąć trudne decyzje, ale podwyższenie VAT o 1 proc., choć było bolesne, zamortyzowaliśmy dla najbiedniejszych osób, obniżając VAT na niektóre towary żywnościowe tam, gdzie mogliśmy to zrobić - mówił Rostowski. Szef resortu finansów dodał, że skala negatywnych oddziaływań podwyżki VAT jest minimalna wobec tego, co wynika z dokumentu podpisanego przez SLD z BCC.
"To bardzo znaczący wzrost"
Członek sejmowej komisji finansów publicznych Marek Wikiński (SLD) mówił natomiast podczas debaty z szefem resortu finansów w Sejmie, że gdyby Polacy wrócili z zagranicy, to bezrobocie byłoby znacznie wyższe niż za rządów SLD (2001-2005 - red.). Ocenił, że 3 mln Polaków pracuje teraz za granicą.
Minister Rostowski nie zgodził się z Wikińskim. Przypomniał, że według danych Głównego Urzędu Statystycznego w Europie Zachodniej może być około 2 mln Polaków łącznie z dziećmi. Szef resortu finansów podkreślił, że od 2005 roku liczba miejsc pracy wzrosła o 2,3 mln. Dodał, że niższe bezrobocie nie jest tylko wynikiem tego, że Polacy wyjeżdżają za granicę.
Wikiński zwracając się do Rostowskiego pytał o waloryzację świadczeń emerytalnych po 9 października. Mówił, że "dzisiaj w Polsce kilka milionów emerytek i emerytów musi przeżyć za 630 zł netto".
Minister finansów poinformował, że wysokość przeciętnej miesięcznej emerytury w 2005 roku wynosiła 1257 zł, natomiast w 2011 roku - jak zapowiedział - będzie to 1795 zł. - To bardzo znaczący wzrost, dzięki waloryzacji emerytur w tym czasie. A także dzięki temu, że nie pozwoliliśmy na to, żeby kryzys uderzył w polską gospodarkę tak jak uderzył w inne gospodarki - powiedział.
"Sięgnęliście po pieniądze z rezerwy"
Grzegorz Napieralski zarzucił następnie Rostowskiemu, że polityka obecnego rządu doprowadza do tego, że sięga się po rezerwę, która była odkładana na przyszłe emerytury. - Sięgnęliście po pieniądze z rezerwy demograficznej - podkreślił szef SLD.
- Jeśli chodzi o rezerwę demograficzną, to za waszych rządów w rezerwie demograficznej było 1 mld 555 mln zł. Na koniec tego roku będzie 14 mld 256 mln zł, mimo tego że nieznaczna część została przekazana z rezerwy demograficznej do budżetu. To jednak pokazuje, jaka jest dramatyczna różnica i o ile więcej składamy w rezerwie demograficznej, aby zapewnić bezpieczeństwo emerytur w przyszłych latach - podkreślił Rostowski.
Szef SLD mówił ponadto, że założenia do projektu budżetu na 2012 r. są nierealne wobec tego, co się dzieje w Polsce i Europie.
Negocjacje ws. spotkania
Spotkanie polityków to wynik listu, jaki w ubiegłym tygodniu minister finansów wysłał do szefa SLD. Zaproponował w nim rozmowę nt. finansów państwa i przyszłorocznego budżetu.
Napieralski przyjął propozycję Rostowskiego i na datę spotkania wybrał godz. 12. w środę. Minister ostatecznie się zgodził, ale przez to musiał zrezygnować z obecności przy głosowaniu ws. nowego ładu gospodarczego Europy (tzw. sześciopaku) w Parlamencie Europejskim.
W środę rano SLD postawił warunek, że rozmowa Napieralskiego z Rostowskim musi odbyć się w Sejmie. Minister po raz kolejny ugiął się pod apelem Sojuszu.
nsz,ant/tr
Źródło: tvn24