Nad Usnarzem Górnym na granicy polsko-białoruskiej, gdzie od 20 dni koczuje grupa migrantów, przeszła ulewa. Obozowisko zmieniło się w podmokłą łąkę, a na drodze dojazdowej samochody brną w błocie.
W Usnarzu Górnym na granicy polsko-białoruskiej od dwudziestu dni koczuje grupa migrantów. Przejście do Polski uniemożliwiają im Straż Graniczna i wojsko. Teren kilkaset metrów od tego miejsca, gdzie są media i wolontariusze organizacji pozarządowych, zabezpiecza dodatkowo policja. Według informacji Straży Granicznej w obozowisku jest 24 lub nieco więcej osób. Fundacja Ocalenie, której pracownicy i wolontariusze komunikują się z imigrantami przez megafony, otrzymuje od nich informacje, że w obozie są 32 osoby.
Ulewa, która przeszła w nocy zamieniła obozowisko w błotnisty plac. - Wszystko jest tak nasiąknięte, że przegrywają z tym samochody policyjne, terenowe, czy samochody Straży Granicznej - mówił reporter w sobotę przed południem reporter TVN24 Łukasz Wójcik.
Policja i Straż Graniczna rozluźniły kordon, który do tej pory zasłaniał grupę migrantów, dzięki czemu można przez lornetkę zaobserwować ruch w obozowisku. W sobotę rano, gdy tylko przestało padać, ludzie koczujący na granicy wyszli z niewielkich namiotów, w których przebywają. Za nimi w długim, zwartym szeregu stali białoruscy funkcjonariusze.
Naprzeciwko koczowiska cudzoziemców, w odległości kilkuset metrów, znajduje się obozowisko utworzone przez wolontariuszy Fundacji Ocalenie. Większość namiotów stoi w wodzie. Ich mieszkańcy przyznali w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że noc była ciężka. - Ale nie ma co narzekać. Uchodźcy mają jeszcze gorzej. Są tam przecież od kilkunastu dni – mówiła jedna z wolontariuszek.
Ksiądz, ratownik medyczny próbował pomóc migrantom
Reporter TVN24 relacjonował, że około godziny 10 tłumaczka współpracująca z Fundacją Ocalenie nawiązała kontakt z cudzoziemcami. Jak mówił, migranci przekazali, że są przemoczeni, jest im zimno i są przeziębieni. Przyznali, że w piątek dostali ciepły posiłek od strony białoruskiej.
W sobotę na miejsce przyjechał karetką ksiądz, ratownik medyczny Wojciech Grzesiak z Katolickiego Kościoła Narodowego w Rybniku, który bezskutecznie próbował dostać się do migrantów. - Wczoraj też pisaliśmy do Straży Granicznej. Dostaliśmy tą samą odpowiedź, że są po stronie białoruskiej i to wejście jest niemożliwe. Dzisiaj też poinformowali nas funkcjonariusze - powiedział.
- Z szacunkiem do munduru i ich służby spytaliśmy o taki konsensus, spróbowanie nie rozwiązania politycznego sporu, bo my nie jesteśmy od tego, ale od tego, żeby po prostu tym ludziom pomóc. Jak na razie jest ta odpowiedź, którą chyba od tych 20 dni wszyscy słyszą jednakowo, że nie ma do nich (migrantów-red) dostępu, są po stronie białoruskiej. Także jak na razie impas - dodał.
Pytany o stan koczujących cudzoziemców, ocenił, że "musi być fatalny". - Myślę, że sama obecność jakiegokolwiek medyka, który mógłby się nimi zainteresować i jakkolwiek wyciągnąć pomocną dłoń w takim podstawowym badaniu, byłby dla nich, choćby nawet psychicznie pewną podporą, że nie są pozostawieni sami sobie - mówił ksiądz Grzesiak.
- To są po prostu ludzie. To jest człowiek, który czuje, myśli tak samo jak każdy z nas. Myślę, że o tym wielu zapomina - dodał. - Będziemy próbowali jeszcze się tam dostać - zapowiedział.
Żołnierze budują ogrodzenia na granicy
Mimo trudnych warunków żołnierze kontynuują budowę ogrodzenia z drutu kolczastego wzdłuż granicy. W sobotę prowadzili prace w okolicach wsi Jurowlany. Przy użyciu specjalistycznego sprzętu montowali metalowe słupy, a następnie rozciągali drut kolczasty. W ten sposób mają utworzyć płot o wysokości około 2,5 metra.
Nie można zbliżać się do granicy. Miejsc budowy pilnują uzbrojeni żołnierze i strażnicy graniczni. W ocenie jednego z mieszkańców Usnarza Górnego wojsko podciągnęło zasieki na odległość około 500-700 metrów od miejsca, w którym koczują migranci. W piątek szef MON Mariusz Błaszczak poinformował na Twitterze, że na granicy polsko-białoruskiej powstało sześć kilometrów ogrodzenia. "Płot wykonany jest z drutu ostrzowego i ma wysokość 2,5 m. Pod ogrodzeniem rozłożone są trójwarstwowe zasieki" – wyjaśnił.
Sytuacja na granicy z Białorusią
Polska, Litwa, Łotwa i Estonia zarzucają Białorusi zorganizowanie przerzutu imigrantów na ich terytorium w ramach tzw. wojny hybrydowej. We wspólnym oświadczeniu premierzy Polski i krajów bałtyckich ocenili, że kryzys na granicach z Białorusią został zaplanowany i systematycznie zorganizowany przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Wezwali też władze białoruskie do zaprzestania działań prowadzących do eskalacji napięć.
CZYTAJ NA KONKRECIE 24: "Polska wywołała konflikt graniczny" - jak rosyjska i białoruska propaganda grają tematem imigrantów
Komisja Europejska uważa, że sytuacja na polsko-białoruskiej granicy nie jest kwestią migracji, lecz agresji na Polskę. Służby prasowe KE przekazały, że jest to też stanowisko Unii Europejskiej, które było wyrażane wcześniej przez ministrów spraw zagranicznych państw UE.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24