Marcin Kierwiński, były już szef MSWiA, powiedział w TVN24, że za jego czasów w ministerstwie służby zapobiegły "kilku" przypadkom rosyjskiego sabotażu w Polsce. - Były to różne sytuacje, od wprost aktów terroru, po szukanie przez rosyjskie służby osób, które miałyby wykonywać "brudną robotę" także poza terytorium kraju - wyjaśnił. Oceniając aferę Funduszu Sprawiedliwości stwierdził, że stojąca za nim w przeszłości Suwerenna Polska to po prostu "chciwa banda".
Gościem "Rozmowy Piaseckiego" był były minister spraw wewnętrznych, obecnie sekretarz generalny PO i kandydat do europarlamentu Marcin Kierwiński.
Był pytany, jak dużo za jego czasów w MSWiA było "przypadków, w których polskie służby zapobiegły rosyjskiemu sabotażowi na terenie kraju". - (Wiem o - red.) kilku - odparł Kierwiński. Wyjaśniał, że "były to różne sytuacje, od wprost aktów terroru, po szukanie przez rosyjskie służby osób, które miałyby wykonywać 'brudną robotę' także poza terytorium kraju".
- Tych przypadków, tych informacji jest coraz więcej. One wszystkie są sprawdzane, weryfikowane. W wielu z tych kwestii służby cały czas prowadzą postępowania. Jak złapią jedną osobę, to to jest dopiero początek procesu, a nie koniec procesu - mówił gość TVN24.
Kierwiński: jadę do Brukseli, aby kontynuować to, co robiłem w ministerstwie
Kierwiński mówił też o swoim starcie do europarlamentu. - Tam są bardzo ważne kwestie do załatwienia. Rozmawiałem wielokrotnie z moimi partnerami z innych krajów, jeżeli chodzi o MSWiA. Ich patrzenie na kwestie migracji na naszej granicy wschodniej jest kompletnie nieprzystające do rzeczywistości. To jest wielka robota, którą trzeba wykonać - powiedział.
Podkreślił, że "skala wyzwań jest naprawdę zupełnie inna niż 5-10 lat temu, jeżeli chodzi o naszą politykę zewnętrzną, o nasze relacje z Unią Europejską". - Rozmawialiśmy o tym z panem premierem Donaldem Tuskiem, że potrzebne są osoby, które będą tam zajmowały się kwestiami bezpieczeństwa - dodał polityk PO.
Przyznał, że odbył "kilka trudnych rozmów" z Donaldem Tuskiem. - Ustaliliśmy w rezultacie, że to jest dobry scenariusz - stwierdził.
- Chcę, żebyśmy też jasno ocenili te pięć miesięcy w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Podstawowe procesy zostały bądź rozpoczęte, bądź nawet posunięte do takiego stopnia, że już nie da się ich zatrzymać. Uruchomiliśmy proces odbudowywania stanu liczebnego policji, uruchomiliśmy proces przywracania policjantów, przygotowaliśmy plany rozbudowy zapory, przygotowaliśmy ustawę o obronie cywilnej. To bardzo intensywne, ciężkie pięć miesięcy z dobrymi efektami - ocenił były minister.
- Tego typu opinie, że to "rejterada", czy "ucieczka", nie mają tu nic do rzeczy. Jadę do Brukseli, aby kontynuować to, co robiłem w ministerstwie - zadeklarował Kierwiński.
Kierwiński: to nie jest Suwerenna Polska, tylko chciwa banda
Gość TVN24 komentował też doniesienia dotyczące Funduszu Sprawiedliwości i nieprawidłowości w wydawaniu tych środków, za które miał odpowiadać Zbigniew Ziobro. - To nie jest żadna Suwerenna Polska, tylko chciwa banda - ocenił, nawiązując do partii Ziobry.
- Jeżeli wszystko to się potwierdzi, a zakładam, że materiały są mocne - bo prokuratura przecież od dwóch-trzech miesięcy nad tym pracuje, już dziś pojawiają się informacje, że będą wnioski o uchylenie immunitetu - to znaczy, że sprawa jest bardzo, bardzo poważna - podkreślił.
Dodał, że "jeżeli te informacje się potwierdzą, to każdy polityk Suwerennej Polski powinien sam złożyć mandat i oddalić się z polskiej polityki".
Kierwiński: zamierzam dalej prowadzić sprawy warszawskiej Platformy
Kierwiński pytany, czy po tym, jak zostanie europosłem, zamierza utrzymać swoje partyjne funkcje w PO, odpowiedział: - W Warszawie to członkowie Platformy wybierają swojego lidera. Nie zamierzam podawać się do dymisji, sprawy warszawskiej Platformy zamierzam prowadzić. - Jeżeli chodzi o sekretarza generalnego, to jest zawsze decyzja przewodniczącego partii - dodał.
Kierwiński: zapora na granicy jest bardzo nieszczelna
Były szef MSWiA mówił też o zaporze na granicy polsko-białoruskiej. Stwierdził, że jest ona "bardzo nieszczelna". - Byłem na placówkach Straży Granicznej i oni pokazywali, że rozgięcie tych przęseł trwa około 20-30 sekund - powiedział.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zapora do poprawy. Wiedzą, jak to zrobić >>>
Jak mówił, "większość osób przekraczających tę granicę nie chce składać żadnych dokumentów, ubiegać się o azyl". - Oni po prostu uważają, że przejdą przez Polskę, pojadą na zachód Europy - stwierdził.
Pytany, czy będąc ministrem "nie miał pokusy", by zakazać stosowania pushbacków, odparł, że "my (rząd - red.) wiele rzeczy zrobiliśmy, żeby ucywilizować tę sytuację".
- Jeżeli zorganizowana grupa 100 osób chce nielegalnie przekroczyć polską granicę pod okiem służb białoruskich, jest przepychana przez służby białoruskie, to jak ma reagować polska Straż Graniczna? Udawać, że tego nie ma? Nie, to jest służba, która ma bronić polskiej granicy i w takich sytuacjach, gdy przekraczanie granicy jest nielegalne, będzie reagować. Robiliśmy tak od pierwszego dnia i będziemy tak robić - zadeklarował Kierwiński.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24