Tylko dymisja rządu może spowodować poprawę sytuacji w Polsce - stwierdził w Sejmie po wystąpieniu premiera i jego ministrów szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Jego zdaniem zapowiedzi działań Donalda Tuska są tylko kolejnymi obietnicami. Określił je mianem "małych plastrów na wielką ranę". Jak stwierdził, sytuację może uratować tylko rząd Jarosława Kaczyńskiego.
Błaszczak przemawiał w Sejmie z ramienia klubu parlamentarnego PiS. Powiedział, że pierwsza "ofensywa legislacyjna" rządu miała miejsce w 2008 roku, kolejna dwa lata później. - Co z tych ofensyw wynikało? Nic. Dokładnie nic - stwierdził Błaszczak.
"Cała Polska będzie się rozwijać"
Zapowiedzi, że w przyszłym roku rodziny gorzej sytuowane dostaną pomoc, można - zdaniem Błaszczaka - określić mianem wyłącznie "małych plastrów na wielką ranę". - Czy te propozycje zmienią sytuację tych rodzin? - pytał Błaszczak. - Oczywiście dobrze, że zostaną jakiekolwiek (pieniądze - red.) wypłacone. Dobrze, że nie zostaną przejedzone. Dobrze, że rząd Donalda Tuska nie kupi kolejnego pociągu Pendolino za 2,5 mld zł, który to rdzewieje na bocznicy kolejowej.
Wyjaśnił, że sytuację rodzin mogą naprawić propozycje Prawa i Sprawiedliwości. - Po wygranych wyborach rząd Jarosława Kaczyńskiego gwarantuje to, że polityka prorodzinna będzie polityką realną, że dojdzie w Polsce do zmiany - zapowiedział Błaszczak. - Gwarantujemy to, że cała Polska będzie się rozwijać.
Porażki Tuska
Co do polityki względem Rosji, Błaszczak przypomniał, że wiele lat temu to prezydent Lech Kaczyński ostrzegał przed "pułkownikiem Władimirem Putinem". - Co w tym czasie robił rząd Donalda Tuska? Otóż rozzuchwalał Putina - powiedział.
Zdaniem Błaszczaka porażką rządu jest także m.in. polityka zdrowotna (30 proc. pacjentów nie wykupuje recept), polityka prorodzinna (rząd zapomina o dzieciach wiejskich).
"Zapowiedzi coraz mniej wiarygodne"
Suchej nitki na wystąpieniu szefa rządu nie został lider SLD Leszek Miller. - Premier zajął się w środę ulubioną formą sprawowania swoich rządów, czyli zarządzaniem wizerunkiem zamiast zarządzaniem państwem - stwierdził Miller.
- To jest metoda, która polega na bezustannych zapowiedziach, co jednak budzi coraz większe znużenie. Dzisiaj novum, które zostało wprowadzone, polega na tym, że jak dotąd festiwal obietnic to był festiwal jednego aktora, a dziś wystąpiła niemal cała rządowa trupa - powiedział Miller występując w Sejmie po przedstawieniu przez Donalda Tuska zamierzeń rządu w najbliższych miesiącach. Szef SLD ocenił, że zapowiedzi rządu są coraz mniej wiarygodnie. - Słyszeliśmy już o obniżeniu podatków. W ramach tej obietnicy podwyższono VAT z 21 do 23 proc., co najbardziej uderza w kieszenie ludzi biednych. Słyszeliśmy o walce z bezrobociem i na tym polu rząd ma pewne sukcesy - w urzędach wszystkich szczebli nieustannie rośnie rola departamentów, biur i komórek. Polska jest w czołówce, jeśli chodzi o rozdętą biurokrację - wyliczał Miller. Zaznaczył, że pomimo tego ciągle 80 tys. absolwentów szkół i uczelni swoją karierę zawodową musi rozpoczynać od wpisania się na listę bezrobotnych. - No chyba, że wcześniej wpiszą się na listę członków PO lub PSL - stwierdził. Skrytykował też sposób prowadzenia środowej debaty. - Sprowadzenie poważnej debaty do 10-minut oświadczeń klubowych z eliminowaniem pytań w tej debacie, to jest niestety żenujące. Macie państwo koalicyjną większość, ale ta większość się zmienia. Zabijanie debaty w Sejmie oznacza również zabijanie debaty publicznej, ze szkodą dla państwa polskiego - powiedział. Wymienił też postulaty, które wcześniej w Sejmie składał SLD, wśród nich m.in. przywrócenie etatu jako podstawowej formy zatrudnienia pracownika, darmowe leki dla najuboższych emerytów i ustanowienie minimalnej płacy godzinowej (na poziomie 10-11 zł).
"Czas na głęboką refleksję"
Szef TR Janusz Palikot pozytywnie ocenił przedstawione przez premiera propozycje dotyczące emerytur. Są one - mówił - społecznie potrzebne, choć nie rozwiązują całości problemu. - Bardzo społecznie potrzebna propozycja, pomagająca utrzymać się finansowo osobom, które mają najniższe emerytury - mówił polityk TR. Ale - jak podkreślił - jest to jeden z problemów, które dotyczą emerytur. - Dlaczego ta zmiana nie mogłaby być elementem większego ładu? - pytał Palikot. - Ta zmiana tak naprawdę pcha system emerytalny w kierunku emerytury obywatelskiej, równej dla każdego - uważa Palikot. Według niego trzeba też zwrócić uwagę na fakt, że 2,5 mln Polaków postanowiło pozostać w systemie otwartych funduszy emerytalnych, pomimo "oczywistych wad tego systemu". - Jeśli oni wykonali taki gest, w pewnym sensie protestu przeciwko polityce dotyczącej emerytur, czy to nie jest powód do tego, by poważnie zastanowić się, co naprawdę trzeba zrobić z emeryturami? - mówił Palikot.
- To jest zaklajstrowanie na ileś miesięcy problemu najsłabszych emerytur, a sytuacja ZUS się nie poprawia - zaznaczył lider Twojego Ruchu. Mówiąc o konflikcie rosyjsko-ukraińskim, Palikot ocenił, że Polska zaangażowała się na Ukrainie "w imię resentymentów, polityki historycznej i jest w tej sprawie ogrywana". - Czy nie czas na jakąś głębszą refleksję w tej sprawie? - dopytywał.
Według niego w sprawie wschodniego sąsiada Polska nie powinna podejmować "żadnych ruchów, za którymi nie stoi UE". - Czy ktokolwiek z naszych partnerów, kiedy nas nie dopuszczono do stolika w sprawie Ukrainy (podczas rozmów ministrów SZ Rosji, Ukrainy, Niemiec i Francji w Berlinie - red.), powiedział, że jeśli Polski nie będzie przy tym stoliku, to nie będzie żadnych negocjacji? Czy ktokolwiek wstał od tego stolika? - pytał Palikot. - Czy jest prawdziwa reakcja w sprawie rosyjskiego embarga na artykuły spożywcze? To są pozorowane ruchy - dodał. Odniósł się także do kwestii energetyki. Według Palikota polityka energetyczna obecnego rządu jest chaotyczna.
- Budujemy elektrownie atomowe czy nie? Mamy choćby jedną uzgodnioną społecznie lokalizację? Stawiamy na odnawialne źródła energii? - pytał. Jak mówił, "to nie jest żadna realna polityka energetyczna".
"Fikcyjna debata"
Szef Twojego Ruchu skrytykował formę sejmowej debaty. Po wystąpieniu premiera, głos zabrali poszczególni ministrowie, którzy przedstawiali plany swoich resortów. Potem czas na przedstawienie stanowiska miały kluby parlamentarne; posłowie nie mogli zadawać pytań. Według lidera TR środowa debata jest fikcją, rano posłowie otrzymali od poszczególnych ministrów projekty ustaw, które liczą wiele stron i nad którymi tego samego dnia mają pracować komisje sejmowe. - Ta parodia debaty przenosi się więc na parodię w sposobie stanowienia prawa - uważa Palikot. - Uchwalamy bardzo słabe prawo. W większości buble, które od razu po uchwaleniu trzeba poprawiać - mówił. - W normalnym kraju, premier występując z tak ważnym wystąpieniem wygłosiłby swoje tezy dzień wcześniej, mając szansę na normalną merytoryczną uwagę - stwierdził Palikot.
W jego ocenie, to są "na tyle mocne społecznie i populistyczne propozycje, że i tak by się obroniły w sensie PR-owym, a Sejm byłby trochę mniej cyrkiem i instytucją poważnej debaty".
"Obietnice kończą się na słowach"
Zdaniem Jarosława Gowina z klubu Sprawiedliwej Polski, wystąpienie Tuska to sprzeniewierzenie się ideałom PO.
- Platforma Obywatelska miała być partią wolności gospodarczej, niskich podatków, ograniczonej biurokracji. To dzisiejsze wystąpienie Donalda Tuska jest niczym innym jak definitywnym sprzeniewierzeniem się ideałom Platformy i wywieszeniem białej flagi - mówił Gowin podczas debaty nad informacją premiera i ministrów o zamierzeniach rządu na najbliższy czas. Przyznał, że dotychczasowe obietnice premiera kończyły się w większości przypadków na słowach.
- Może to pana premiera zdziwi, ale w dzisiejsze zapowiedzi wierzę, bo to są obietnice, które sprowadzają się do kupowania sobie poparcia przed wyborami. Jest coś symbolicznego w tym, że ta zapowiedź dzielenia, czyli rozdawnictwa pieniędzy wyszła z ust pana premiera dosłownie parę godzin po tym, jak rozpoczęła się kampania wyborcza - oświadczył poseł Sprawiedliwej Polski. Zaznaczył, że nie wszystkie przedstawione przez premiera pomysły są złe - zdaniem Gowina dobre jest np. podniesienie ulg podatkowych na dzieci. - Ale po pierwsze, czy naprawdę trzeba było czekać z tym do kampanii wyborczej, a po drugie, czy to wystarczy? - pytał.
Autor: pk/tr,ja / Źródło: TVN24, PAP