Cywilna ochrona dóbr osobistych była jedynym sposobem na pociągnięcie do odpowiedzialności posłów - mówił w "Tak jest" w TVN24 profesor Maciej Gutowski, prawnik. Odniósł się w ten sposób do nowelizacji Kodeksu postępowania cywilnego nazywanej "lex Kaczyński". - To, co jest najbardziej smutne w tej historii, to to, że to prawo nie jest tylko czynione w interesie pana Kaczyńskiego - powiedział profesor Tomasz Nałęcz, historyk, były doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego.
W zeszłym tygodniu Sejm uchwalił zmiany w Kodeksie postępowania cywilnego. Dotyczą między innymi spraw o naruszenie dóbr osobistych. W artykule 1050 został dodany paragraf 4, zgodnie z którym "jeżeli w sprawach o naruszenie dóbr osobistych dłużnik nie składa oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie, pomimo wyznaczenia terminu do jego złożenia i zagrożenia mu grzywną, sąd wymierzy dłużnikowi grzywnę do piętnastu tysięcy złotych i nakaże zamieszczenie w Monitorze Sądowym i Gospodarczym na koszt dłużnika ogłoszenia odpowiadającego treści wymaganego oświadczenia i we właściwej dla niego formie".
Nowe przepisy mają dotyczyć także starych i niezakończonych spraw. Na zmianach może skorzystać Jarosław Kaczyński, od którego w zeszłym roku sąd nieprawomocnie przyznał na rzecz Radosława Sikorskiego ponad 700 tysięcy złotych na pokrycie kosztów opublikowania przeprosin. Gdyby ustawa weszła w życie, prezes PiS do zapłacenia miałby maksymalnie 15 tysięcy złotych. Ustawą zajmie się Senat.
Rzecznik PiS Rafał Bochenek powiedział w poniedziałek, że "łączenie prywatnej sprawy pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego ze zmianą przepisów w Kodeksie postępowania cywilnego jest nieuzasadnione", ale "aby przeciąć wszelkie spekulacje w Senacie, nasi senatorowie zgłoszą poprawkę, która dookreśli, iż te przepisy będą stosowane do postępowań, które rozpoczną się dopiero w przyszłości".
Nałęcz: chodzi o bezkarność, z jaką cała władza może kłamać
Profesor Tomasz Nałęcz, historyk, były doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego, komentując sprawę w "Tak jest" w TVN24, powiedział, że "to, co jest najbardziej smutne w tej historii, to to, że to prawo nie jest tylko czynione w interesie pana Kaczyńskiego". - Gdyby tylko chodziło o Kaczyńskiego, choć to bardzo znacząca postać, to jedna święta krowa - pal jeszcze sześć. Można byłoby od wielkiej biedy machnąć ręką. Ale tu, moim zdaniem, chodzi o bezkarność, z jaką cała władza może kłamać - ocenił.
Dodał, że "to jest taki niepokojący sygnał, że ten system, który stwarza Kaczyński, coraz bardziej nabiera cech autorytarnych".
- To prawo jest potwierdzeniem, że władza ma świadomość, jak kłamie, jak opluskwia ludzi i chce to czynić w gruncie rzeczy bezkarnie. Bo co to jest za kara, opublikowanie tego w tym Monitorze (Sądowym i Gospodarczym - red.)? Większość osób w tej sytuacji już nawet nie będzie dochodziła swego, bo i po co? - mówił Nałęcz.
Profesor Gutowski: jeżeli zdemontuje się system cywilny, to ludzie będą sięgali do karnego
Profesor Maciej Gutowski, prawnik z Uniwersytetu imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu, podkreślał, że "nikt, kto zostanie skrzywdzony słowem w telewizji, nie dowie się o oświadczeniu przepraszającym, jeśli powiesi się je w Monitorze Sądowym i Gospodarczym, bo tam nikt nie sięga".
Ocenił, że zmiana "psuje prawo całkowicie". - Jeżeli zdemontuje się system cywilny, to ludzie będą sięgali do karnego - powiedział.
Zauważył jednak, że "politycy partii rządzącej nie odpowiedzą, jeśli pełnią funkcje posła lub senatora, bo chroni ich immunitet materialny, który za słowa z trybuny sejmowej nie pozwoli pociągnąć do odpowiedzialności w ogóle". - A immunitetu formalnego, jeśli będzie to poza trybuną, koledzy nie uchylą - dodał.
- Cywilna ochrona dóbr osobistych była jedynym sposobem do pociągnięcia do odpowiedzialności posłów, którzy przecież mówią zwykle publicznie - mówił prawnik.
Powiedział, że zgodnie z nowelizacją "kłamstwo kosztuje 15 tysięcy złotych, jeśli jest ze szklanego ekranu, czy z poczytnej gazety". Dodał, że "ochrona dóbr osobistych przestaje funkcjonować w sposób normalny". - Cały konstytucyjny system równowagi między wolnością słowa a ochroną czci i dobrego imienia zostaje zachwiany przez to, że niszczy się system ochron dóbr osobistych - ocenił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24