Prymas Polski arcybiskup Wojciech Polak wydał w czwartek oświadczenie w sprawie księdza Andrzeja Dymera, który molestował seksualnie nieletnich. Jak oświadczył, "smutne i zawstydzające jest to, że pokrzywdzeni tak długo musieli czekać na prawdę". Dodał, że "podważa to wiarygodność zapewnień, że jako Kościół na pierwszym miejscu stawiamy dobro ofiar".
Według informacji podanej w środę przez portal więź.pl, franciszkanin Tarsycjusz Krasucki otrzymał - za zgodą Stolicy Apostolskiej - częściową informację o wyroku drugiej instancji, jaki zapadł przed niemal dwoma laty w karnej sprawie kanonicznej przeciwko księdzu Andrzejowi Dymerowi. Dymer miał 30 lat temu wykorzystywać seksualnie franciszkanina w szczecińskim Ognisku św. Brata Alberta.
Informacja - jak podał portal - została wysłana listem do adwokata Krasuckiego przez kanclerza Kurii Metropolitalnej Gdańskiej księdza Rafała Dettlaffa. Apelację prowadził bowiem Gdański Trybunał Metropolitalny. List jest odpowiedzią na interpelację Krasuckiego, który - jako osoba pokrzywdzona - domagał się upublicznienia wyroku wydanego 12 lutego 2021 roku.
Z listu kanclerza Kurii Metropolitalnej w Gdańsku do adwokata o. Krasuckiego wynika, że "sąd apelacyjny potwierdził ustalenia sądu I instancji, a oskarżony ks. Andrzej Dymer został uznany winnym zarzucanych mu czynów".
Prymas Polski: zawstydzające jest, że pokrzywdzeni długo musieli czekać na prawdę
Do publikacji "Więzi" odniósł się w czwartek w komunikacie opublikowanym na stronie biura delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży arcybiskup Wojciech Polak. "Dobrze, że o. Tarsycjusz Krasucki OFM otrzymał z Dykasterii Nauki Wiary – przekazaną przez Kurię Metropolitalną w Gdańsku – informację o wyniku kościelnego postępowania, które uznało oskarżonego ks. Andrzeja Dymera winnym zarzucanych mu przestępczych czynów. Jestem przekonany, że ta wiadomość – choć tak spóźniona – jest ogromnie ważna nie tylko dla o. Tarsycjusza, ale także dla innych osób skrzywdzonych przez ks. Dymera" – napisał prymas Polski.
Zdaniem delegata KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży to, że pokrzywdzeni tak długo musieli czekać na prawdę jest "smutne i zawstydzające". "Podważa to wiarygodność zapewnień, że jako Kościół na pierwszym miejscu stawiamy dobro ofiar" – ocenił.
Abp Polak zastrzegł, że zgoda Stolicy Apostolskiej, by przekazać częściową informację o wyroku jest jasnym znakiem, że śmierć sprawcy, choć zamyka karne postępowanie kanoniczne, nie kończy sprawy.
"Żyją pokrzywdzeni mierzący się z bolesnymi skutkami jego przestępstw. Ze strony Kościoła musimy zrobić wszystko, by im pomóc" – napisał.
Ks. Dymer zmarł 16 lutego 2021 r., cztery dni po wydaniu wyroku drugiej instancji, a dzień przed opublikowaniem przez archidiecezję gdańską informacji o werdykcie.
Wiedzieli, ale zataili
Od połowy lat 90. ubiegłego wieku szczecińscy biskupi mieli wiedzieć o tym, że ksiądz Andrzej Dymer miał wykorzystywać seksualnie nieletnich. Dowodów na to nie brakowało. Śledztwo wszczęto jednak dopiero po publikacji dziennikarzy "Gazety Wyborczej" w 2008 roku.
W tym samym roku kościelny trybunał skazał duchownego za molestowanie seksualne wychowanków. Ksiądz Dymer złożył apelację, a ta została rozpatrzona dopiero w 2021 roku.
Nie zapadł także wyrok przed sądami świeckimi - przestępstwa się przedawniły, bo tak długo ukrywała je szczecińska kuria.
Ojciec Tarsycjusz: objął mnie i wciągnął do łóżka
W 1991 roku ksiądz Andrzej Dymer założył Ognisko św. Brata Alberta, ośrodek resocjalizacyjny dla młodzieży. Rok później do ogniska, jako wychowanek, trafił Sebastian Krasucki, obecnie franciszkanin ojciec Tarsycjusz. Opowiadał, że już pierwszego dnia ksiądz Dymer kazał mu się rozebrać, by "stwierdzić stan higieny". Dymer miał też oglądać młodych chłopców w łaźni.
- Któregoś dnia zostałem wezwany wieczorem na rozmowę. Do jego pokoju na górze. Ksiądz był już w piżamie. Kazał usiąść mi na łóżko, objął mnie i wciągnął do tego łóżka. Był mocno podniecony, sięgał do mojego rozporka, dobierał się, chwytał za genitalia. Moją rękę kierował na swoje. Ja byłem sparaliżowany, nie wiedziałem, jak reagować - opowiadał w rozmowie z reporterem TVN24 Tarsycjusz Krasucki.
Notatka arcybiskupa
W 1996 roku arcybiskup Marian Przykucki zanotował, iż "otrzymał pewną informację, że ksiądz Dymer jest homoseksualistą i deprawuje młodzież z Ogniska św. Brata Alberta. Niedobre wieści tego typu dochodzą też z Liceum Katolickiego. (...) Sprawa wymaga natychmiastowego zbadania". Do treści tej notatki dotarła "Więź".
Jednak jeszcze w tym samym roku ksiądz Andrzej Dymer awansował. Arcybiskup Przykucki powierzył mu funkcję dyrektora Katolickiej Szkoły Podstawowej.
W 1999 roku nowy arcybiskup Zygmunt Kamiński mianował księdza Dymera na dyrektora Katolickiego Liceum - tego samego, z którego "dochodziły niedobre wieści" zanotowane przez arcybiskupa Przykuckiego.
W 2003 roku dominikanin ojciec Marcin Mogielski rozpoczął własne śledztwo. Spisał świadectwa molestowanych chłopców, zgromadził dokumenty i przekazał je do arcybiskupa.
Wyrok I instancji
W 2004 roku przed sądem w szczecińskiej kurii zostają przesłuchani dwaj z czterech chłopców, których zeznania spisywał Mogielski. Informacje trafiły do Watykanu.
W 2008 roku sprawę księdza Dymera opisała "Gazeta Wyborcza", po tej publikacji prokuratura wszczęła śledztwo. Po kilku miesiącach zostało ono umorzone z powodu przedawnienia czynów.
W tym samym roku zapadł wyrok kościelnego sądu pierwszej instancji. Ksiądz Dymer został uznany za winnego. Treść wyroku nie była znana, ujawnił ją dopiero w listopadzie ubiegłego roku redaktor naczelny "Więzi" Zbigniew Nosowski. W wyroku - jak podaje portal - była mowa o uzyskaniu "pewności moralnej co do zasadności oskarżeń ks. Andrzeja Dymera o molestowanie wychowanków (...) w latach 1993–1995". Dymer dostał karę finansową i zakaz pracy z młodzieżą.
Czytaj też: Odnaleźli zaginioną teczkę z akt sprawy księdza Dymera. Jest w niej 400 stron z danymi osobowymi
Dyrektor z zarzutami pedofilii
W 2010 roku powstał Instytut Medyczny im. Jana Pawła II w Szczecinie, a ksiądz Andrzej Dymer objął funkcję dyrektora.
W 2015 roku zakończył się proces księdza Dymera przed sądami państwowymi. Sprawa została umorzona ze względu na przedawnienie.
W 2019 roku ksiądz Dymer pozwał jednego z pokrzywdzonych za zniesławienie.
Czytaj też: "Wszyscy o księdzu Dymerze wiedzieli"
W 2021 roku, 10 lutego, kapłan został odwołany z funkcji dyrektora Instytutu Medycznego. Arcybiskup Andrzej Dzięga miał podjąć tę decyzję po spotkaniu w cztery oczy z jednym z mężczyzn, który oskarża księdza Dymera o to, że został przez niego wykorzystany seksualnie.
Dzień po śmierci ks. Dymera rzecznik archidiecezji gdańskiej ksiądz Maciej Kwiecień poinformował TVN24, że postępowanie kanoniczne wobec kapłana zostało zamknięte. "Gdański Trybunał Metropolitalny nie upubliczni dokumentacji procesowej ks. Andrzeja Dymera i treści wydanego wyroku" - zapowiedział rzecznik gdańskiej archidiecezji.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: prymaspolski.pl