Płacimy kary za to, że rząd za wszelką cenę nie chce doprowadzić do przyspieszonych wyborów, a jednocześnie nie ma w sobie siły politycznej na tyle, by przeprowadzić kompleksowe i niezbędne zmiany - powiedział w "Faktach po Faktach" były rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. Gość TVN24 odniósł się do słów Ursuli von der Leyen, która podkreśliła, że Polska musi wywiązać się z zobowiązań podjętych w celu zreformowania systemu środków dyscyplinarnych.
Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen podkreśliła we wtorek, że Polska musi wywiązać się ze zobowiązań podjętych w celu zreformowania systemu środków dyscyplinarnych. - Nowa ustawa nie gwarantuje sędziom możliwości kwestionowania statusu innego sędziego bez ryzyka, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej - powiedziała w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną". Zaznaczyła, że tę kwestię należy rozwiązać, aby spełnić warunki przyznania pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy.
Von der Leyen oświadczyła, że Polska musi również w pełni zastosować się do postanowienia Trybunału Sprawiedliwości, co jeszcze nie nastąpiło. - W szczególności nie przywrócono do orzekania zawieszonych sędziów i nadal obowiązuje dzienna kara finansowa. Jesteśmy w kontakcie z władzami polskimi w tych kwestiach i zależy nam na znalezieniu rozwiązania - powiedziała.
Rzecznik rządu Piotr Mueller na konferencji prasowej podkreślił, że na tym etapie "nie ma żadnych pism ze strony Komisji Europejskiej o konieczności dodatkowych zmian przepisów prawa krajowego". - Ocena aktualnie funkcjonujących przepisów dopiero jest przed nami. Komisja Europejska żadnej formalnej oceny jeszcze nie dokonała - dodał.
Bodnar: płacimy kary, bo rząd nie chce doprowadzić do przyspieszonych wyborów
Do sytuacji wokół Krajowego Planu Odbudowy i kar finansowych po wyroku TSUE odniósł się w "Faktach po Faktach" były rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, profesor uczelni na Uniwersytecie SWPS w Warszawie. - Znacznie poważniejszą finansowo rzeczą jest zawieszenie płatności z Krajowego Planu Odbudowy, bo tu już idziemy nie w miliony, tylko w duże miliardy euro. Wydaje mi się, że płacimy kary za to, że rząd za wszelką cenę nie chce doprowadzić do przyspieszonych wyborów, a jednocześnie nie ma w sobie siły politycznej na tyle, by przeprowadzić kompleksowe i niezbędne zmiany - ocenił Bodnar.
Gość TVN24 zwracał uwagę przy tym na nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym. - Najpierw propozycja prezydenta, która i tak nie była satysfakcjonująca, ale później dołożenie do niej poprawek, tak, żeby ją w ogóle wykoślawić, odrzucenie poprawek Senatu, a teraz krzyk, że Komisja Europejska przeczytała ustawę i się z tym nie zgadza - podkreślił.
Nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym
15 lipca weszła w życie nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym likwidująca nieuznawaną Izbę Dyscyplinarną. W jej miejsce powstała Izba Odpowiedzialności Zawodowej.
Zmian oczekiwała Komisja Europejska, uzależniając między innymi od nich akceptację KPO i wypłatę Polsce pieniędzy z Funduszu Odbudowy. W ostatnim czasie wątpliwości co do tego, czy nowe przepisy spełnią tak zwane kamienie milowe w tej sprawie, wyrażali niektórzy przedstawiciele Komisji.
CZYTAJ WIĘCEJ: Kamienie milowe w KPO - do czego zobowiązała się Polska?
Bodnar: jeśli zajdzie taka potrzeba, wezmę na swoje barki funkcję ministra sprawiedliwości
Adam Bodnar był pytany również o plan przywracania praworządności jako przyszły ewentualny minister sprawiedliwości. - Wychodzę z założenia, że jak nastąpią zmiany, to w Ministerstwie Sprawiedliwości przydałby się spokój, merytoryczność i pewna długofalowość - powiedział.
Jak mówił, powinno dojść do "poważnego zaangażowania środowisk naukowych i społeczeństwa obywatelskiego". - Połączenie wszystkich praworządnych sędziów, prokuratorów z obywatelami i także z siłami politycznymi. Do tego trzeba dodać organizacje międzynarodowe, które też się przypatrują temu, co się dzieje w Polsce i chciałyby pomóc - dodał.
- W książce "Nigdy nie odpuszczę" sformułowałem taki pogląd, że, jeśli zajdzie taka potrzeba, ze względu na to, co robiłem jako RPO, ale i wcześniej w Fundacji Helsińskiej, byłbym w stanie wziąć taki ciężar na swoje barki (objęcie funkcji ministra sprawiedliwości - red.), ale to jest oczywiście decyzja polityków - powiedział. - Tak samo, jak broniłem praworządności, tak samo będę się zastanawiał nad tym, jak wyjść z tych kłopotów, w których obecnie jesteśmy - podsumował.
Bodnar: jak polityk się spotyka, to nie powinien tworzyć listy obecności
Adam Bodnar komentował też incydenty w czasie spotkań z Jarosławem Kaczyńskim. Prezes PiS odwiedza polskie miasta od czerwca. Na salach, gdzie przemawia, obecni są jego zwolennicy, przeciwnicy rządzących zaś nie są wpuszczani na te wydarzenia i protestują pod budynkami, oddzielani przez policjantów. Między innymi tak było w sobotę, gdy Kaczyński spotkał się z mieszkańcami Kórnika w województwie wielkopolskim.
- Takie spotkania powinny polegać na przestrzeganiu reguł konstytucyjnych. Jak polityk się spotyka, to nie powinien tworzyć listy obecności. Jeśli polityk chce przekonać naród do siebie, to powinien rozmawiać z każdym. Oczywiście powinien zadbać o normalne reguły bezpieczeństwa, to jest jasne, ale nie tworzyć takich sytuacji, że są wpuszczani tylko ci, którzy są życzliwi - powiedział Adam Bodnar.
- Spójrzmy na świat dziennikarski. Są organizowane konferencje prasowe, na których nie można zadawać pytań, albo dziennikarze muszą rozmawiać z plecami polityków. Jeżeli nie są tworzone zasady normalnego i przejrzystego funkcjonowania, to nie dziwmy się, że później ludzie się irytują i denerwują, i że czasami kogoś nerwy poniosą - dodał.
Źródło: TVN24