Powrót dzieci do szkół z dniem pierwszego września, moim zdaniem, nie jest najlepszym pomysłem - powiedział w "Faktach po Faktach" profesor Andrzej Fal, kierownik Kliniki Alergologii, Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych w szpitalu MSWiA w Warszawie. - Nie da się ustalić jednych zasad, które będą w taki sam sposób wdrażane we wszystkich szkołach - ocenił zaś doktor nauk medycznych Andrzej Trybusz, były Główny Inspektor Sanitarny. Goście TVN24 dyskutowali o warunkach bezpiecznego powrotu dzieci do szkół po wakacjach wobec trwającej epidemii COVID-19.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało we wtorek o 551 nowych, potwierdzonych przypadkach zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2 oraz o śmierci kolejnych 12 osób. Łącznie w Polsce od początku epidemii potwierdzono infekcję u 52 961 osób, spośród których 1821 zmarło.
W związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa, od 12 marca w szkołach i w przedszkolach zostały zawieszone zajęcia stacjonarne. Od 25 marca wprowadzono obowiązkowe kształcenie na odległość i w takim trybie szkoły pracowały do końca zajęć dydaktycznych, do 26 czerwca. Do rozpoczęcia nowego roku szkolnego został niespełna miesiąc, ale nadal nie wiadomo, jak ten rok szkolny będzie wyglądał w związku z trwającą epidemią. Resorty edukacji i zdrowia oraz Główny Inspektorat Sanitarny przygotowali wytyczne dla szkół w tym zakresie. W środę więcej informacji na temat mają przedstawić na konferencji minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski oraz GIS.
"Nie da się ustalić jednych zasad, które będą w taki sam sposób wdrażane we wszystkich szkołach"
O sytuacji związanej powrotem dzieci do szkół w obliczy trwającej epidemii COVID-19 rozmawiali w "Faktach po Faktach" w TVN24 kierownik Kliniki Alergologii, Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych w szpitalu MSWiA w Warszawie profesor Andrzej Fal oraz doktor nauk medycznych Andrzej Trybusz, były Główny Inspektor Sanitarny.
- Nie da się, że tak powiem, ustalić jednych zasad, które będą w taki sam sposób wdrażane we wszystkich szkołach - ocenił Trybusz. Zauważył, że "szkoły mają różną liczbę uczniów, różne warunki lokalowe, różne warunki infrastrukturalne". - Więc te wytyczne, które przedstawi czy uszczegółowi Główny Inspektor Sanitarny, muszą być niejako przeniesione na grunt szkół - wskazywał.
Jego zdaniem, wśród tych kwestii jest "przede wszystkim dbałość o higienę - a więc pełna możliwość dezynfekcji, mycia rąk - to jest oczywiście ciągle nierozstrzygnięta sprawa maseczek w czasie zajęć szkolnych". - Tutaj też muszą być jakieś jasne ustalenia. (…) Tam, gdzie nie można zapewnić odpowiedniego rozgęszczenia uczniów, wówczas jednak konieczne są maseczki. Oczywiście też trzeba pamiętać, że to nie może być jedna maseczka, którą będzie miał uczeń przez kilka godzin lekcyjnych - podkreślił był szef GIS.
"Powrót dzieci do szkół z dniem pierwszego września, moim zdaniem, nie jest najlepszym pomysłem"
Profesor Fal uznał natomiast, że bezpieczny powrót dzieci do szkół, "to jest jedna z kluczowych spraw na tym etapie epidemii".
- Wydaje mi się bardzo odważnym posunięciem ustalenie przepisów - część bezwzględnie obowiązujących, część względnie, czy akceptacyjnie - obowiązujących w szkołach i pozostawienie ich realizacji dyrektorom, którzy dotychczas nie mieli żadnej wiedzy, ani kompetencji w takim zakresie, bo nie było to ich obowiązkiem - mówił.
Jak ocenił, pozostawienie dyrektorom placówek decyzji w zakresie zasad obowiązujących w szkołach, wydaje się "dosyć niebezpieczne" oraz wydaje się być "pozostawieniem odpowiedzialności po stornie kogoś, kto nie do końca ma narzędzia, żeby tej odpowiedzialności sprostać".
- Powrót dzieci do szkół z dniem pierwszego września, moim zdaniem, nie jest najlepszym pomysłem. To nie znaczy, że trzeba kontynuować szkołę zdalną, e-szkołę, przez następne miesiące. Ale może, jeżeli teraz mamy szczyt wakacyjny, to zaczekajmy, jak się ułoży szczyt zachorowań, który nie rozpieszcza nas w ostatnim tygodniu - stwierdził. Profesor Fal uznał, że "być może przełożenie o dwa, trzy, cztery tygodnie początku szkoły bez ujemnego wpływu na program tegorocznego nauczania (…), byłoby korzystne dla zdrowia".
Gość TVN24 zwracał uwagę, że "co roku ten tak zwany okres 'back to school' (z ang. powrót do szkoły - przyp. red.) i tak jest bogaty w różne infekcje powakacyjne, które dzieci zwożą i wymieniają się nimi w pierwszych dniach szkoły". - W związku z tym, po co ryzykować, że pod nimi czy zamiast nich tlił się będzie SARS-CoV-2 - mówił.
CZYTAJ TAKŻE: Minister edukacji w fabryce maszyn i na otwarciu dworca. "Sprawa przygotowania szkół leżała odłogiem"
"Poczuliśmy nadmierny luz i niestety wykazaliśmy się brakiem odpowiedzialności"
Kierownik Kliniki Alergologii, Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych w szpitalu MSWiA przyznał również, iż "nie sądzi", aby z końcem wakacji skończyło się lekceważenie koronawirusa wśród ludzi. Jego zdaniem "poczuliśmy nadmierny luz i niestety wykazaliśmy się brakiem odpowiedzialności". - Tak prawdę powiedziawszy, nie widzę czynników, które miałyby spowodować, że z końcem wakacji to się zmieni - dodał prof. Fal.
- Tu jestem pesymistą. Nie sądzę, żebyśmy nagle przypomnieli sobie, co to jest właściwy dystans, żebyśmy sobie przypomnieli, jak właściwie i kiedy należy ubierać maseczkę i tak dalej. Obawiam się, że to musi pozostać jednak w pewnej domenie restrykcji i egzekwowania (…). Może wtedy sobie przypomnimy, może wtedy ten nawyk zostanie nam na stałe, że mycie rąk dziesięć razy dziennie to nie jest przesada, tylko zdrowy rozsądek - kontynuował.
"Musi panować powszechne przekonanie, że dalszy los tej epidemii, skala szerzenia się tych zakażeń, tak naprawdę zależy od nas"
Dr n. med. Andrzej Trybusz przyznał, iż "podziela pesymizm" profesora Fala. Według niego z końcem wakacji "znikną tłumy na deptakach, kolejki na Kasprowy Wierch, a więc opróżnią się miejsca turystyczne". - Natomiast, jeśli obserwujemy będąc w mieście w czasie wakacji tę dyscyplinę, przestrzeganie reżimu sanitarnego czy obostrzeń, to zbyt optymistyczne wnioski trudno wyciągnąć - dodał.
Według byłego szefa GIS, "trzeba naprawdę intensyfikować oddziaływanie na świadomość społeczną". - Musi panować powszechne przekonanie, że dalszy los tej epidemii, skala szerzenia się tych zakażeń, tak naprawdę zależy od nas. Dopóki nie będzie szczepionki, dopóki nie będzie skutecznego leku antywirusowego, to tak naprawdę to, co się będzie działo w następnych dniach, tygodniach, miesiącach, jest w naszych rękach - ocenił.
- Z kolei to, co mamy przestrzegać: noszenie maseczek w przestrzeniach zamkniętych, dystans społeczny, mycie rąk, unikanie skupień ludzi, to nie są jakieś nadzwyczajne poświęcenia, jeśli z drugiej strony mamy na szali bezpieczeństwo ludzi, którzy są szczególnie na zakażenie COVID-19 narażeni - przekonywał. Jak wskazywał Trybusz, są to "osoby starsze, przewlekle chore, które to zakażenie może prowadzić nawet do śmierci". - Myślę, że każdy z nas jest w stanie ten jakże niewielki wysiłek ponieś w imię większego dobra - dodał.
"Czerwone" i "żółte" powiaty z dodatkowymi obostrzeniami
W kilkunastu powiatach z największym wzrostem zakażeń koronawirusem od 8 sierpnia obowiązują dodatkowe obostrzenia.
Obowiązujące rozporządzenie zakłada między innymi wyodrębnienie dwóch stref: czerwonej i żółtej. Na ich obszarach, poza ograniczeniami przewidzianymi dla całości terytorium Polski, obowiązują dalej idące zakazy i nakazy oraz większe ograniczenia niż na pozostałym obszarze.
WIĘCEJ SZCZEGÓŁÓW: Dodatkowe ograniczenia w kilkunastu powiatach >>>
Strefa czerwona obejmuje w województwie śląskim powiaty i miasta na prawach powiatu: pszczyński, rybnicki, wodzisławski oraz Rudę Śląską i Rybnik, w woj. wielkopolskim – ostrzeszowski, w woj. małopolskim – nowosądecki i Nowy Sącz oraz w woj. łódzkim powiat wieluński.
Stefa żółta obejmuje w woj. śląskim powiaty i miasta na prawach powiatu: cieszyński oraz Jastrzębie-Zdrój i Żory, w woj. podkarpackim – jarosławski, przemyski i Przemyśl, w woj. wielkopolskim – powiat kępiński, w woj. małopolskim – oświęcimski, w woj. świętokrzyskim – pińczowski, a w woj. łódzkim powiat wieruszowski.
Źródło: TVN24