Wyniki modelowania wskazują, że teraz powinniśmy być teoretycznie na krzywej spadkowej. Ale niestety przedświąteczne rozluźnienie, w którym teraz jesteśmy i które będzie trwało 2-3 tygodnie, może spowodować, że znów niestety wzbudzimy falę zakażeń - powiedziała w "Faktach po Faktach" w TVN24 dr Aneta Afelt. Profesor Robert Flisiak przyznał, że "w momencie, gdy okazuje się, że trzeba podjąć decyzję, czy zrobić kwarantannę narodową, to ma mieszane uczucia".
Minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił w czwartek, że od 28 grudnia do 17 stycznia rząd wprowadza "kwarantannę narodową". Zamknięte będą między innymi hotele, stoki narciarskie, a w sylwestra wprowadzono ograniczenia w przemieszczaniu się. Utrzymane zostaną ponadto dotychczasowe pozostałe ograniczenia.
Nowe obostrzenia skomentowali goście "Faktów po Faktach" w TVN24 dr Aneta Afelt z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW oraz profesor Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, kierownik kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
- Ja mam mieszane uczucia. Z jednej strony widzę tragedię upadających biznesów, hotelarzy, gastronomii, a z drugiej strony następnego dnia idę do kliniki, mam raport od lekarzy dyżurnych, kolejny pacjent zmarł, kolejny starszy człowiek, który mógł być przez kilka, kilkanaście lat dziadkiem dla swoich wnuczków. Jednocześnie słyszę, że 10 procent, w innych raportach 30 procent, chce się zaszczepić - mówił profesor Flisiak.
- W tym momencie, gdy okazuje się, że trzeba podjąć decyzję, czy zrobić kwarantannę narodową, to mam mieszane uczucia. Z jednej strony cały czas mówiłem, że społeczeństwo tego nie wytrzyma, a z drugiej strony widzę, że społeczeństwo wcale nie chce sobie pomóc - dodał.
"Apeluję, żebyśmy się opamiętali, żebyście zaczęli wierzyć w to, w co wierzy cały świat"
Zaapelował, "żebyśmy się opamiętali, żebyście zaczęli wierzyć w to, w co wierzy cały świat, czyli szczepionki, żebyśmy przestali wierzyć złym prorokom, którzy prowadzą nas do kolejnych zamknięć". - Jeżeli nie zdecydujemy się na szczepienia, to kolejny lockdown będzie też na Wielkanoc - zaznaczył.
Pytany, czy nie boi się, że do jego szpitala po świętach masowo będą płynąć zwłaszcza seniorzy, odpowiedział: - Boję się tego. Jestem przekonany, że ten wzrost będzie.
- Na pewno będzie spadek na święta liczby hospitalizowanych i na pewno będzie wzrost po świętach. Pytanie, jak duży on będzie, czy ta górka będzie mała, czy to będzie duży szczyt, podobny do tego, który mieliśmy w listopadzie - dodał.
"Jesteśmy w bardzo niebezpiecznym momencie"
Zdaniem dr Afelt "jesteśmy w bardzo niebezpiecznym momencie". - Każdego dnia docierają do nas informacje o kolejnych zgonach spowodowanych covidem, ale nie tylko. Wciąż mamy wysoką zajętość respiratorów, wciąż jest duże zapotrzebowanie na pomoc szpitalną dla osób, które zostały zakażone wirusem i wymagają opieki medycznej - mówiła.
Jak powiedziała, "wyniki modelowania wskazują, że teraz powinniśmy być teoretycznie na krzywej spadkowej". - Ale niestety przedświąteczne rozluźnienie, w którym teraz jesteśmy i które będzie trwało 2-3 tygodnie, może spowodować, że znów niestety wzbudzimy falę (zakażeń) - przyznała.
"To jest ten moment w przebiegu epidemii, która ma charakter społeczny"
- Bardzo ważna (jest) rzeczowa informacja dotycząca liczby osób, które już były po kontakcie z wirusem. Nasze szacunki mówią, że to może być między 7 a 9 milionów, czyli osiągnęlibyśmy w okolicach 20 procent społeczności, która jest już po kontakcie z wirusem albo właśnie w kontakcie z wirusem. To jest ten moment w przebiegu epidemii, która ma charakter społeczny, penetrujący, w którym na chwilę liczba zakażeń przygasa. Dlaczego? Dlatego że ten wirus, podobnie jak wirus grypy, penetruje nas w tak zwanych bańkach społecznych, czyli w większych społecznościach - wyjaśniła.
- Jeżeli ktoś przynosi do domu koronawirusa, to z dużym prawdopodobieństwem wszyscy członkowie rodziny, z którymi się kontaktujemy bezpośrednio, nasi przyjaciele, w okresie kiedy zakażamy, zakazi się - zaznaczyła.
- Po wyczerpaniu pewnego zasobu kontaktów społecznych następuje krótkookresowe przygaszenie liczby osób zakażonych, ponieważ wirus szuka dojścia do kolejnych sieci, do kolejnych baniek społecznych - mówiła.
- Teraz jesteśmy w takiej sytuacji, w której wyczerpał się pewien zasób, osiągnęliśmy 20 procent kontaktu społeczności z wirusem i wirus szuka nowego zasobu. Ten nowy zasób to są nasze kontakty na Boże Narodzenie - powiedziała.
Według dr Afelt "żadne rozporządzenia, żadne, nawet najlepsze prawo nie będzie mieć skutków pozytywnych, jeżeli to my sami nie podejdziemy do sprawy odpowiedzialnie". - Korzystajmy z nauki, z tego, co do państwa komunikujemy, o co bardzo prosimy, o odpowiedzialność - zaapelowała.
Jak zaznaczyła, "w każdej społeczności jest grupa ludzi, którzy wątpią, wątpią w naukę, w osiągnięcia nauki, ale szczepionka to jest powrót do normalności".
Źródło: TVN24