Liczba osób, które się zakaziły i uodporniły samorzutnie lub przez szczepienia, będzie na tyle duża, że nie będzie to groziło kolejną taką falą jak ta trzecia – powiedział w "Faktach po Faktach" poseł Porozumienia Andrzej Sośnierz, komentując ewentualny powrót dzieci do szkół. - Tylko skuteczne szczepienie ludzi może dzisiaj zapobiec dalszym tragediom i tysiącom zgonów naszych bliskich – mówił europoseł Platformy Obywatelskiej Bartosz Arłukowicz.
Szef Ministerstwa Edukacji i Nauki Przemysław Czarnek mówił we wtorek, że "jeśli dane o zakażeniach potwierdzą tendencję spadkową, czyli odpływanie trzeciej fali, to począwszy od poniedziałku jest wielka szansa na to, żebyśmy wracali najpierw do przedszkoli, następnie w kolejnym tygodniu do klas I-III i do kolejnych klas szkół podstawowych".
Według ministra w maju mógłby nastąpić powrót dzieci do szkół ponadpodstawowych. - Tak, żeby w maju wszyscy byli w systemie stacjonarnym – mówił na antenie RMF FM.
"Być może na początku maja"
O ewentualnym powrocie uczniów do nauki stacjonarnej i sytuacji epidemiologicznej w Polsce mówili w "Faktach po Faktach" w TVN24 były minister zdrowia, a obecnie europoseł Platformy Obywatelskiej Bartosz Arłukowicz oraz poseł Porozumienia Andrzej Sośnierz, były szef Narodowego Funduszu Zdrowia.
- Jeśli chodzi o szkoły, to nauczyciele są już zaszczepieni – zauważył Sośnierz. Jego zdaniem, jeżeli fala zakażeń "będzie się już zmniejszała tak, jak zaczyna się zmniejszać, to wydaje się, że być może na początku maja będzie można wrócić do szkół".
- I nie będzie to groziło ponowną falą. Bo po prostu liczba osób, które się zakaziły i uodporniły samorzutnie lub przez szczepienia, będzie na tyle duża, że nie będzie to groziło kolejną taką falą jak ta trzecia – ocenił.
"Przechorowujemy epidemię w sposób prawie spontaniczny"
Były szef NFZ ocenił także, że "wykonujemy za mało testów". - Nawet gdybyśmy robili więcej, to i tak nie mamy systemu, który pozwalałby izolować tych chorych i zakażonych od reszty społeczeństwa. Zresztą przy tej skali zachorowań jest to w tej chwili niemożliwe. To można było wykonać na początku epidemii, jeszcze latem ubiegłego roku. Teraz właściwie nie da się tej sytuacji opanować – mówił.
Według niego "przechorowujemy epidemię w sposób, niestety, prawie spontaniczny". - Cały ciężar przekładany jest na obywateli, którzy, słusznie, powinni być ostrożni. Ale tu jeszcze potrzebny byłby udział państwa. Państwo powinno było zorganizować system nadzoru epidemiologicznego, wywiadów epidemiologicznych i testowania. Żadne z tych przedsięwzięć nie zostało zrobione – dodał Sośnierz.
"Tylko skuteczne szczepienie może zapobiec tragediom"
Arłukowicz mówił natomiast, co jego zdaniem należy zrobić, aby skutecznie walczyć z epidemią.
- Trzeba dobrze ocenić to, co się wydarzyło w przeszłości i podjąć decyzje na przyszłość – mówił. Wymienił także "trzy główne grzechy z przeszłości, z których należy wyciągnąć wnioski". - To są testy (..). Kiedy cały świat mówił: testy, testy, testy, u nas z testów się naśmiewano, że to w ogóle nie jest potrzebne, ministrowie nie rozumieli, po co testy są robione – powiedział gość TVN24.
Ocenił także, że "upadły całkowicie śledztwa epidemiologiczne". - Sanepid uklęknął przed wirusem, nie jest w stanie w tej chwili prowadzić wydolnych śledztw epidemiologicznych, czy tak naprawdę szukać tych, którzy chorują bezobjawowo i przenoszą wirusa – wyjaśniał. - Punkt trzeci to błędy popełnione w grudniu i efekty tych tragicznych liczb zgonów w pierwszych trzech miesiącach tego roku – dodał.
Według niego "jedyne najważniejsze wyzwanie, jakie dzisiaj przed premierem stoi, to jest skuteczne szczepienie". - To jest priorytet dla państwa, dla rządu – ocenił. - Tylko skuteczne szczepienie może dzisiaj zapobiec dalszym tragediom i tysiącom zgonów naszych bliskich – mówił europoseł.
Sośnierz: odgrzanie sprawy Maksymowicza wygląda brzydko
Sośnierz był również pytany o sytuację wokół profesora Wojciecha Maksymowicza, posła Porozumienia, a z zawodu neurochirurga.
We wtorek rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz powiedział, że resort otrzymał "bardzo niepokojące informacje o możliwych eksperymentach medycznych wykonywanych na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim" pod nadzorem Maksymowicza.
- Sprawa i działalność pana profesora jest znana od lat. Chyba dwa lata temu pojawiały się jakieś wątpliwości, ale zostały wyjaśnione i odgrzanie tej sprawy w tej chwili, kiedy pan profesor czasem krytykuje działania rządu, wygląda brzydko. Będziesz niegrzeczny, to znajdziemy na ciebie haka – niedobrze to wygląda. Wydaje się, że ja muszę się zastanowić, co będzie znalezione ( na mnie – przyp. red.), chociaż nie poczuwam się do żadnych grzechów. Ale wszystko jest możliwe – mówił gość TVN24. - Tym niemniej takie rozgrywanie spraw to zagrania poniżej pasa – dodał Sośnierz.
Badania pod nadzorem profesora Maksymowicza
Pod koniec 2016 roku prof. Maksymowicz publicznie podczas konferencji naukowej poinformował, że rozpoczyna projekt naukowy, w którym będą wykorzystywane komórki macierzyste pozyskane od naturalnie poronionych płodów między 17. a 22. tygodniem ciąży. W projekcie tym nie wchodziło w grę wywoływanie sztucznych poronień czy też dokonywanie aborcji.
Badania dotyczyły leczenia stwardnienia zanikowego bocznego (SLA) komórkami macierzystymi pochodzenia płodowego. O takich przygotowaniach do prowadzenia badań informowali w grudniu 2016 roku olsztyńscy naukowcy podczas sympozjum naukowego "Przerodzić żal w nadzieję". Z nieoficjalnych informacji pozyskanych przez PAP wynika, że w projekcie doszło do zaledwie kilku pobrań komórek i za każdym razem odbyło się to za zgodą matki.
Stwardnienie zanikowe boczne jest nieuleczalną chorobą niszczącą komórki nerwowe odpowiedzialne za pracę mięśni, w tym także oddechowych. Choroba ma różne tempo rozwoju i prowadzi do śmierci chorego. Chorzy na SLA są w pełni świadomi tego, co się z nimi dzieje, co sprawia im dodatkowe cierpienia psychiczne, powoduje depresję itp.
"Wiedziałem, że ktoś zbiera na mnie haki"
We wtorek, powracając do tej sprawy, rzecznik MZ ocenił, że "kierując się przesłankami możliwych, daleko posuniętych nieprawidłowości, to pan profesor Maksymowicz powinien również oczekiwać jak najszybszego wyjaśnienia tej sprawy, bo może rzutować to na dalszą jego karierę". Andrusiewicz dodał, że po zakończeniu tej kontroli wszyscy zostaną poinformowani o jej wynikach.
Maksymowicz w rozmowie z portalem interia.pl powiedział natomiast: "Wiedziałem, że ktoś zbiera na mnie haki. Zostałem o tym uprzedzony przez ludzi związanych z polityką. Usłyszałem, że skoro jestem aktywny, muszę się z tym liczyć".
Źródło: TVN24, RMF FM, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24