To jest taki klasyczny mechanizm charakterystyczny dla biurokracji. Szuka się bardzo szybko winnych, najczęściej niskiej rangi urzędników i wydaje nam się, że ten temat powinien przestać istnieć - powiedział w piątek w TVN24 ekspert od spraw bezpieczeństwa Krzysztof Liedel z Collegium Civitas komentując zwolnienie dwojga pracowników polskiej placówki przy ONZ.
Rosyjski youtuber podający się za sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa odbył ponad 11-minutową rozmowę z prezydentem Andrzejem Dudą jeszcze przed ogłoszeniem przez Państwową Komisję Wyborczą oficjalnych wyników głosowania w drugiej turze wyborów prezydenckich. Wśród tematów znalazła się między innymi polityka Polski wobec Ukrainy i stosunek prezydenta do osób LGBT.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało w czwartek, że w związku z prowokacją telefoniczną wymierzoną w prezydenta, dwoje pracowników Stałego Przedstawicielstwa RP przy ONZ w Nowym Jorku zostało odwołanych z placówki ze skutkiem natychmiastowym. Według nieoficjalnych informacji "Faktów" TVN to szef wydziału politycznego polskiego przedstawicielstwa przy ONZ oraz jego sekretarka.
Liedel: mamy do czynienia z dużo bardziej skomplikowanym mechanizmem
- To jest taki klasyczny mechanizm charakterystyczny dla biurokracji. To znaczy bardzo często szuka się bardzo szybko winnych, najczęściej są to niskiej rangi urzędnicy i wydaje nam się, że ten temat powinien przestać istnieć - powiedział w piątek w TVN24 Krzysztof Liedel, ekspert od spraw bezpieczeństwa.
- Prawda jest taka, że tutaj mamy do czynienia z dużo bardziej skomplikowanym mechanizmem. Wydaje mi się, że mamy do czynienia z takimi kilkoma elementami, które nie zadziałały - od procedur, które najprawdopodobniej nie funkcjonują, przynajmniej procedur, które byłyby skuteczne i efektywne, jeżeli chodzi o ochronę prezydenta przed tego typu prowokacjami - ocenił.
Zdaniem eksperta, "to była dobrze dopracowana prowokacja". - Trzeba pamiętać, że obaj youtuberzy to są dość doświadczeni, fajnie nazywani komicy w mediach, którzy przeprowadzali już tego typu prowokacje wobec wielu znanych osób, w tym również polityków - dodał.
- Oni mają duże doświadczenie, trzeba pamiętać, że mają również spore umiejętności hakerskie między innymi możliwość łączenia tych telefonów przez specjalne urządzenia, które kodują te kwestie i myślę, że tutaj nastąpił ten błąd obu urzędników, bo oni to weryfikowali na podstawie tych telefonów - mówił w TVN24 Liedel.
Źródło: TVN24