Zespół śledczych badający od 2016 roku kwestie związane z katastrofą smoleńską umorzył dochodzenie w sprawie domniemanych nieprawidłowości, do których miało dochodzić w czasie wyjaśniania przyczyn katastrofy przed 2015 rokiem - napisała "Gazeta Wyborcza". Dziennik przytacza również opinie ekspertów, którzy wykluczyli wybuch na pokładzie prezydenckiego tupolewa. W grudniu 2022 roku dziennikarze Piotr Świerczek z TVN24 i Robert Zieliński z tvn24.pl dotarli do informacji, które wskazywały, że międzynarodowy zespół biegłych powołany przez Prokuraturę Krajową nie znalazł na ciałach ofiar katastrofy dowodów na wybuch.
W poniedziałek "Gazeta Wyborcza" napisała, że "w lipcu 2024 r. Zespół Śledczy nr 1 (zajmujący się od 2016 roku sprawami związanymi z katastrofą - red.) umorzył śledztwo ws. różnych nieprawidłowości i nadużyć, do których miało dochodzić w czasie wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej w prokuraturze i w rządzie przed 2015 r.".
Jak czytamy, "jeden z wątków dotyczył badania wraku tupolewa". Dziennik określił go jako "kluczowy wątek dotyczący poszukiwania materiałów wybuchowych na wraku". "Prokuratorzy sprawdzali m.in. czy sfałszowano protokoły dokumentujące oględziny wraku samolotu, prowadzone w 2012 r. z użyciem detektorów materiałów wybuchowych. Wniosek - nie były" - podsumowuje "Wyborcza".
"W uzasadnieniu umorzenia tego wątku śledztwa jest szczegółowy opis wyprawy do Smoleńska ekipy prokuratorów i ekspertów od materiałów wybuchowych na przełomie września i października 2012 r." - pisze "GW".
"Nie znaleźli śladu materiałów wybuchowych na ciałach"
W poniedziałkowej publikacji "Gazeta Wyborcza" przytoczyła także ustalenia ekspertów z Wielkiej Brytanii, Włoch i Irlandii, którzy wykluczają wybuch na pokładzie prezydenckiego tupolewa. "GW" napisała, że zachodni eksperci, którym Zespół Śledczy nr 1 zlecił badania, stwierdzili w przesłanych niedawno opiniach m.in., że "niezwykle niski poziom materiałów wybuchowych wykrytych na przedmiotach, pochodzących z rozbitego samolotu, pozwala racjonalnie wykluczyć, że są to pozostałości po eksplozji". "Nie znaleźli też śladu materiałów wybuchowych na ciałach ofiar katastrofy" - podkreślono w publikacji.
"W 2011 roku rządowa komisja Jerzego Millera, złożona ze specjalistów cywilnych i wojskowych, wykluczyła wybuch w samolocie. Ustaliła, że przyczyną katastrofy było złamanie szeregu podstawowych zasad bezpieczeństwa podczas przygotowania lotu i samej wyprawy, a bezpośrednią przyczyną - zbyt szybkie zniżanie w bardzo gęstej mgle i uderzenie lewym skrzydłem w brzozę" - przypomina "Wyborcza" i dodaje, że "po przejęciu władzy w 2015 roku Prawo i Sprawiedliwość kazało usunąć raport komisji Millera. Powstała też podkomisja smoleńska Macierewicza, w której praktycznie nie było specjalistów od wypadków lotniczych".
Eksperci: nie doszło do wybuchu
W grudniu 2022 roku dziennikarze Piotr Świerczek z TVN24 i Robert Zieliński z tvn24.pl dotarli do informacji, które wskazywały, do jakich wniosków doszedł międzynarodowy zespół biegłych powołany przez Prokuraturę Krajową w sprawie katastrofy w Smoleńsku samolotu z parą prezydencką i polską delegacją. Eksperci nie znaleźli na ciałach ofiar katastrofy dowodów na wybuch. Końcowa opinia ekspertów, na którą powołują się dziennikarze, została wydana 20 września (2022 roku).
CZYTAJ WIĘCEJ: Międzynarodowi biegli: w ciałach ofiar katastrofy w Smoleńsku brak obrażeń wskazujących na wybuch
Dziennikarze dotarli wówczas do informacji, które wskazują, do jakich wniosków doszedł międzynarodowy zespół biegłych – znalazły się one w postanowieniu członka zespołu śledczego numer 1, prokuratora Michała Przybyłowskiego z 24 listopada, dotyczącym dopuszczenia "dowodu z uzupełniającej opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej". Prokurator sformułował w nim dodatkowych pięć pytań do opinii końcowej międzynarodowego zespołu biegłych z 20 września tego roku, na które członkowie tego zespołu powinni jeszcze odpowiedzieć.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Kluczowa" konkluzja w opinii dotyczącej katastrofy smoleńskiej. To jej doprecyzowania chcą śledczy
Prokuratora - według informacji dziennikarzy - zainteresowało stanowisko zespołu, wyrażonym w końcowej opinii. Miał prosić o doprecyzowanie, czy zawarte tam stwierdzenie, że "w żadnym przypadku w opiniach nie wskazano na obecność jakichkolwiek obrażeń lub innych medycznych cech, których charakter sam w sobie stanowiłby podstawę uprawdopodobnienia hipotezy gwałtownego wyzwolenia energii o charakterze eksplozji materiałów wybuchowych lub łatwopalnych" odnosi się do wszystkich opinii wstępnych i uzupełniających wydanych oraz analizowanych przez międzynarodowy zespół biegłych.
Z przytoczonego fragmentu wynika zatem, że ostateczna konkluzja eksperckiego zespołu wskazała, że na pokładzie samolotu Tu-154 w Smoleńsku nie doszło do wybuchu.
Opinia międzynarodowych biegłych to kolejny dokument, który zaprzecza wersji o wybuchu jako przyczynie katastrofy w Smoleńsku. Już wcześniej Piotr Świerczek ustalił, że co najmniej od grudnia 2020 roku Macierewicz i pozostali członkowie podkomisji dysponowali materiałami, analizami i zagranicznymi raportami wykluczającymi zamach. Świerczek opowiedział o tym w reportażu "Siła kłamstwa"
Macierewicz m.in. nie ujawnił pełnej wersji raportu amerykańskiego National Institute for Aviation Research (NIAR), który kosztował podkomisję około ośmiu milionów złotych. Naukowcy przeprowadzili symulację, która wykazała, że podczas uderzenia w brzozę skrzydło mogło ulec zniszczeniu - ten wniosek nie znalazł się jednak w ostatecznym raporcie podkomisji, bo zaprzeczał podstawowej tezie Macierewicza, że brzoza nie miała żadnego wpływu na katastrofę.
Nieprawidłowości w pracach podkomisji smoleńskiej podsumowano w raporcie, który resort obrony przedstawił w październiku tego roku.
CZYTAJ WIĘCEJ: 10 kłamstw Macierewicza
Źródło: Gazeta Wyborcza, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Tomasz Gzell