Antoni Macierewicz i pozostali członkowie kierowanej przez niego podkomisji dysponowali materiałami, analizami i zagranicznymi raportami, które wprost wykluczały zamach albo wskazywały na katastrofę jako przyczynę tragedii. Pomimo takich dowodów Macierewicz wciąż powtarzał teorię o wybuchach w samolocie i zamachu. Ale twierdzeń Macierewicza i jego współpracowników, które mijały się z prawdą, było więcej. Oto lista 10 kłamstw podkomisji smoleńskiej.
Resort obrony przedstawił w czwartek raport zespołu, który ocenił funkcjonowanie podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza. Jak przekazał szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, zespół negatywnie ocenił działanie podkomisji we wszystkich badanych aspektach, czyli gospodarności, legalności, celowości oraz rzetelności. Wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk zapowiedział zaś, że na podstawie raportu zostanie skierowanych 41 wniosków do prokuratury, w tym 24 dotyczące samego Antoniego Macierewicza.
- Antoni Macierewicz był w pełni świadomy tego, przynajmniej od roku 2019, kiedy otrzymał część raportów, że okłamuje opinię publiczną w zakresie katastrofy smoleńskiej. I to jest właściwie najważniejsze przesłanie - państwo polskie, organ publiczny w końcu to potwierdził - powiedział dziennikarz "Czarno na Białym" Piotr Świerczek, autor serii reportaży o katastrofie smoleńskiej i podkomisji Macierewicza.
Oto lista 10 kłamstw podkomisji smoleńskiej, kierowanej przez Antoniego Macierewicza.
Kłamstwo nr 1. Katastrofa skutkiem wybuchu na pokładzie
Antoni Macierewicz i inni członkowie podkomisji dysponowali materiałami, analizami i zagranicznymi raportami, które albo wprost wykluczały zamach, albo wskazywały na katastrofę jako przyczynę tragedii. Pomimo takich dowodów Macierewicz wciąż powtarzał teorię o dwóch bombach w samolocie i zamachu.
W raporcie komisji Millera napisano, że "nie stwierdzono śladów detonacji materiałów wybuchowych ani paliwa lotniczego. Niewielki pożar objął swym zasięgiem tylko nieliczne elementy wraku samolotu i został zainicjowany w trakcie lub bezpośrednio po zderzeniu się samolotu z ziemią. Nie stwierdzono śladów charakterystycznych dla pożaru w trakcie lotu samolotu".
Naczelna Prokuratura Wojskowa także w toku śledztwa wykluczyła, by na pokładzie Tu-154M doszło do wybuchu. Zniszczenie maszyny nastąpiło "w wyniku zderzeń z przeszkodami terenowymi (drzewami), a całkowite jej zniszczenie nastąpiło po końcowym zderzeniu z ziemią" - napisano w komunikacie. "Szczegółowe badanie szczątków nie wykazało śladów lokalnych ognisk destrukcji konstrukcji samolotu mogących pochodzić z innych źródeł" - dodano.
Kłamstwo nr 2. NIAR potwierdził teorię o eksplozji
Podkomisja smoleńska - powołując się na analizy amerykańskiego Narodowego Instytutu Badań Lotniczych (NIAR) - stwierdziła, że część lewego skrzydła tupolewa posiadała "widoczne charakterystyczne cechy wybuchu".
Wiceszef MON Cezary Tomczyk zwrócił jednak uwagę na czwartkowej konferencji prasowej, że w raporcie Instytutu nie było o tym mowy. Konkluzja amerykańskich ekspertów brzmiała następująco: "Brak w raporcie NIAR wskazań na wybuch".
Kłamstwo nr 3. Rysunek uszkodzonego kadłuba wskazywał na możliwość przeżycia pasażerów
W raporcie podkomisji Macierewicza zamieszczono rysunek mający przedstawiać zniszczenie kadłuba TU-154, który rzekomo pochodził z raportu końcowego NIAR.
- Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, skąd pochodzi ten rysunek, ale na pewno nie pochodzi z raportu końcowego NIAR - oświadczył Tomczyk. Według wiceministra obrony rysunek Antoniego Macierewicza miał udowodnić, przez zamieszczanie tam człowieka, że była możliwość przeżycia pasażerów. Zaznaczył, że raport końcowy NIAR temu przeczy.
Ze względu na utratę objętości nadającej się do przeżycia, duże obciążenia opóźniające na podłodze kokpitu i brak dróg wyjścia po zderzeniu, nie było prawdopodobieństwa przeżycia pasażerów.
- Kwestia tego rysunku jest jednoznaczna, to jest po prostu poświadczenie nieprawdy w dokumencie państwowym - powiedział wiceszef MON. Zapowiedział, że w tej sprawie zostanie skierowane zawiadomienie do prokuratury.
Kłamstwo nr 4. Brzoza nie mogła spowodować katastrofy
Podkomisja smoleńska twierdziła, że zderzenie z brzozą nie mogło być przyczyną katastrofy tupolewa. "Brzoza zostałaby przecięta z dużym ubytkiem dynamicznym w miejscu kontaktu. Górna część drzewa zostałaby przeniesiona kilkanaście metrów do przodu przez skrzydło, a skrzydło nie zostałoby zniszczone" - napisano w raporcie podkomisji.
Tymczasem eksperci NIAR przeprowadzili symulację, z której wynikało, że w wyniku zderzenia z drzewem "zniszczeniu ulega pierwszy i drugi dźwigar skrzydła". "Odłamany fragment drzewa w momencie zderzenia z ziemią znajduje się bardzo blisko głównego korpusu drzewa" - napisano.
Raport NIAR jednoznacznie stwierdza, że "przyczyną katastrofy było uderzenie skrzydła w drzewo".
Kłamstwo nr 5. W miejscu katastrofy samolotu nie było żadnych "przeszkód terenowych"
Według komisji Macierewicza Tu-154 leciał ponad drzewami, wobec czego nie mógł uderzyć w brzozę. Raport komisji Millera opisuje miejsce katastrofy tupolewa w następujący sposób: "teren (...) porośnięty był drzewami o wysokości przekraczającej wartości dopuszczalne dla przeszkód terenowych w tym obszarze". Widać to również na zdjęciach satelitarnych z miejsca katastrofy. Na nagraniu z kokpitu samolotu słychać szum zahaczanych przez samolot krzaków i uderzenia w kolejne drzewa, w tym w brzozę i świerk.
Nawet sama podkomisja smoleńska - co ujawnił Piotr Świerczek w reportażu "Siła kłamstwa" - do swojego raportu jako jeden z załączników dołączyła nagrany telefonem film wideo mechanika samochodowego Władimira Safonenki, na którym widać obcięte korony drzew na trasie przelotu tupolewa, konary drzew leżące na jezdni, nad którą przeleciał samolot. Również raport amerykańskich badaczy z NIAR potwierdził ustalenia polskich biegłych o ściętych drzewach.
Kłamstwo nr 6. Na nagraniu z kokpitu słychać odgłos wybuchu w lewym skrzydle
Zespół biegłych Prokuratury Krajowej stwierdził, że przed uderzeniem w brzozę na nagraniach nie słychać dźwięku żadnego wybuchu lub eksplozji. Do momentu uderzenia słychać jedynie rozmowy osób w kokpicie - w tym informacje nawigatora o wysokości samolotu i komunikaty alarmowe "terrain ahead" i "pull up". "Nie słychać wybuchu, tylko kilkusekundowy krzyk do samego końca" - relacjonował Piotr Świerczek w swoim materiale o raporcie biegłych prokuratury.
Podkomisja Macierewicza stwierdziła jednak, że ci biegli nieprawidłowo zsynchronizowali zapisy rejestratora rozmów z kokpitu z rejestratorem parametrów lotu. Jej zdaniem "rejestrator CVR zapisał dźwięk stłumionego wybuchu". To stwierdzenie podkomisja oparła na raporcie dr. inż. Mirosława Tarasiuka. Ten jednak w rozmowie z Piotrem Świerczkiem stwierdził: - Porównywałem dźwięk zarejestrowany w kokpicie samolotu z siedmioma innymi dźwiękami. Chciałem stanowczo stwierdzić, że nie dokonałem identyfikacji badanego sygnału jako wybuch.
Jego zdaniem "doszło do wybiórczego użycia przejściowych wyników moich badań, które posłużyły do nieuprawnionej tezy o zidentyfikowaniu odgłosu wybuchu w materiale dźwiękowym z kokpitu".
Na zlecenie Zespołu Śledczego nr 1 zapisy rozmów z tupolewa zbadał również James Cash, wieloletni ekspert amerykańskiej Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu (NTSB). "Wychwycił dwa dźwięki - jeden z tych dźwięków jest z kabiny, na który załoga nie zareagowała, czyli to mógłby być dźwięk przypadkowy, na przykład przełączanych urządzeń; drugi dźwięk to metaliczne jakieś uderzenie" – relacjonował prokurator Schwartz. I podkreślił: "na rejestratorach, które badał [Cash] nie usłyszał dźwięku wybuchu".
Kłamstwo nr 7. Protheroe potwierdził ustalenia Nowaczyka
Antonii Macierewicz twierdził, że brytyjski ekspert Christopher Protheroe potwierdził ustalenia członka podkomisji smoleńskiej Kazimierza Nowaczyka, mówiące o dwóch eksplozjach na pokładzie polskiego samolotu prezydenckiego.
"Istotą stanowiska Podkomisji było wskazanie, że zespół p. Ch.Protheroe przekazał projekt ekspertyz stwierdzający o uderzeniu samolotu w brzozę. Wobec tego materiału członek Podkomisji Kazimierz Nowaczyk przekazał, że analiza Podkomisji danych z rejestratorów zaprzecza zderzeniu samolotu z brzozą. Zespół Ch.Protheroe sprawdził te obliczenia i je potwierdził oraz to przesłał Podkomisji. (...)"
- Kiedy eksperci odmawiali zmiany głównej przyczyny katastrofy, Antoni Macierewicz proponował, aby naprawili swój błąd i uznali opinię jego bliskiego współpracownika, pana Nowaczyka. Jeden z ekspertów podkomisji, pan Protheroe, naciski Macierewicza odebrał jako propozycję korupcyjną i stwierdza, że Antoni Macierewicz zaproponował mu łapówkę - mówił w czwartek w siedzibie MON Cezary Tomczyk.
Wiceminister odczytał treść wiadomości, którą Protheroe skierował do Macierewicza. "Pana oferta zapłaty 5 tysięcy funtów uzależniona od wprowadzenia przeze mnie istotnych zmian w moich raporcie, jest rażącym naruszeniem zobowiązania wynikającego z paragrafu 6. umowy i stanowi łapówkę. Jest to atak na moją uczciwość, który uważam za obraźliwy i jestem zdumiony, że jest pan gotów złożyć taką ofertę na piśmie" - napisał brytyjski ekspert.
Kłamstwo nr 8. Żadne dowody nie zostały zniszczone ani zgubione
Macierewicz twierdził, że w trakcie prac podkomisji smoleńskiej żadne dowody nie zostały zgubione ani zniszczone.
Tymczasem w piśmie do prokuratora generalnego Krzysztofa Urbaniaka z dnia 6 grudnia 2023 roku - przedstawionym przez wiceszefa MON na czwartkowej konferencji - Macierewicz przyznaje, że dowody zostały zgubione, a także oskarża Glenna Jorgensena, członka podkomisji, o posiadanie materiałów dowodowych.
Kłamstwo nr 9. Nie istnieje cały raport NIAR
"Nie istnieje cały raport NIAR. Nie ma takiego materiału. Taki materiał w ogóle nie istnieje. Dysponujemy raportami okresowymi" - twierdził 25 października 2022 roku Antoni Macierewicz. Chodzi o raport amerykańskiego National Institute for Aviation Research (NIAR), który zajmuje się badaniem katastrof lotniczych. Kierowany przez Macierewicza zespół wydał na ten raport z publicznych pieniędzy ok. 8 mln zł - ale go nie ujawnił.
W raporcie podkomisji zaprezentowanym 11 kwietnia 2022 roku cytowane są tylko fragmenty z załączników do raportu NIAR, ale wszystkie badania wskazujące, że w Smoleńsku doszło do wypadku lotniczego, nie zostały w nim przedstawione.
Tymczasem Piotr Świerczek z TVN24 dotarł do niepublikowanych dokumentów dotyczących katastrofy w Smoleńsku i przedstawił je w reportażu "Siła kłamstwa". Pokazał, że co najmniej od grudnia 2020 roku Antoni Macierewicz i inni członkowie podkomisji dysponowali materiałami, analizami i zagranicznymi raportami, które albo wprost wykluczały zamach, albo wskazywały na katastrofę jako przyczynę tragedii z 10 kwietnia. Wśród tych materiałów było podsumowanie raportu końcowego NIAR. Dokument datowany jest na 18 grudnia 2020 roku, liczy ok. 170 stron. Raport NIAR jest tylko "częścią większej pracy"; istnieje też lista aneksów do raportu głównego.
10. Przyczyną katastrofy był "akt bezprawnej ingerencji rosyjskiej na statek powietrzny"
Tak stwierdził Macierewicz np. 11 kwietnia 2022 roku, prezentując raport podkomisji z wynikami badań w sprawie "badania zdarzenia lotniczego z udziałem samolotu Tu-154M nr boczny 101" (wszystkie tezy tu prostowane prezentują powtarzane w różnej formie i w różnych okolicznościach w ciągu wielu lat stwierdzenia Macierewicza - red.). Bo według twórców smoleńskiego mitu za katastrofą polskiego samolotu stali Rosjanie. Tylko że nigdy tego nie udowodnili.
W raporcie końcowym Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego opublikowanym w lipcu 2011 roku nie stwierdzono, że przyczyną katastrofy był "akt bezprawnej ingerencji rosyjskiej na statek powietrzny" - tylko: "zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg". Dalej komisja wyjaśniała: "Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią". Także wśród "czynników mających wpływ na zdarzenie lotnicze" nie ma żadnego sugerującego ingerencję strony rosyjskiej na statek powietrzny. Stwierdzono jedynie, że rosyjski kierownik strefy lądowania "nie poinformował załogi o zejściu poniżej ścieżki schodzenia i zbyt późno wydał komendę do przejścia do lotu poziomego".
Te ustalenia w 2015 roku potwierdziła Naczelna Prokuratura Wojskowa, która - opierając się na "kompleksowej analizie przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej" sporządzonej przez biegłych - stwierdziła, że wśród głównych przyczyn katastrofy było niewłaściwe działanie załogi "polegające na zniżeniu samolotu przez dowódcę statku powietrznego poniżej własnych warunków minimalnych do lądowania i niewydanie komendy odejścia na drugie zejście". W ustaleniach śledczych nie ma wskazań, że doszło do jakiejś "ingerencji rosyjskiej na statek powietrzny".
Źródło: tvn24.pl, Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Tomasz Gzell