- Jeśli wyborcy go wesprą, to uratują tego człowieka – tak Kazimierz Kutz podsumował decyzję Krzysztofa Piesiewicza o starcie w wyborach do Senatu. I dodał: Ja bym na niego zagłosował w akcie solidarności.
- Jeśli jego chęć utrzymania się w życiu politycznym będzie poparta przez wyborców..., a miał ich do 600 tysięcy, bo to dziecko inteligencji warszawskiej – przypomniał Kutz. - Jeśli oni go wesprą, to uratują tego człowieka i myślę, że Krzysztof im się odwzajemni swoimi talentami – dodał.
Nic mu już nie zostało. Polityka jest mu potrzebna do życia kutz
Zdaniem posła cała sprawa szantażu Piesiewicza jest „dość tajemnicza”. - Pytanie jak on, przy swojej inteligencji, znajomości prawa, dał się w to wplątać? On takie rzeczy w scenariuszach opisywał, że mu to nie zaiskrzyło? Uznał najwyraźniej, że nie może się jemu przytrafić. To efekt bardzo wyrafinowanego egotyzmu – stwierdził Kutz.
"Chce odzyskać honor, a nie wie jak"
Reżyser nie krył współczucia dla posła. - To straszliwa sprawa, niebezpieczna i wyniszczająca. Rzecz nadal tkwi w nim samym. On powoli wychodzi z rozpaczy. Chce odzyskać honor, a nie wie jak – uważa Kutz.
Jego zdaniem jest nadzieja, że Piesiewicz „rozprawi się do końca” ze swoimi problemami. - To osoba zbyt wybitna, żeby mu nie życzyć dobrze – stwierdził. I dodał: - Ja go podziwiam, że on na to (wybory, red.) idzie, ale on uważa, że to rehabilitacja. Że ci, którzy go dotąd wybierali, dadzą mu wsparcie i zachowa status senatora. Ale człowiek w takiej sytuacji może licząc na wszystko, co subiektywnie wydaje mu się prawdopodobne. Nic mu już nie zostało. Polityka jest mu potrzebna do życia - przekonywał.
Piesiewicz wystartuje
W wywiadzie dla tygodnika "Wprost" Piesiewicz, pytany czy będzie kandydował w jesiennych wyborach parlamentarnych, powiedział: - Decyzja o startowaniu wymaga ode mnie odwagi, ale myślę, że to jest w jakimś sensie konieczność.
W grudniu 2009 r. "Super Express" ujawnił na swej stronie internetowej film z udziałem ubranego w sukienkę Piesiewicza, nagrany w jego mieszkaniu przez Joannę D. Film - na którym słychać wulgarne komentarze kobiety - miał być dowodem, że senator posiadał i zażywał narkotyki. Piesiewicz zaprzeczył, by zażywał narkotyki; twierdził, że nie była to kokaina, ale sproszkowane lekarstwa. Zarazem przyznał, że zdarzało mu się zażywać narkotyki, ale wiele lat wcześniej. Mówił, że Joannę D., od której zaczął się szantaż, poznał przypadkowo pod hotelem i kilka razy się z nią spotkał.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24