Prokurator Generalny zlecił Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie zbadanie czynności - m.in. sprawdzania billingów - podejmowanych w umorzonym w połowie grudnia śledztwie dotyczącym prok. Marka Pasionka. Zachodziło podejrzenie, że śledztwie tym prokuratura sprawdzała także billingi dziennikarzy.
Umorzone w grudniu śledztwo dotyczyło "ujawnienia osobie nieuprawnionej informacji stanowiącej tajemnicę służbową" oraz "rozpowszechnianie publiczne wiadomości pochodzących z postępowania przygotowawczego" dotyczącego katastrofy smoleńskiej. W sprawie badany był też wątek rozpowszechniania informacji ze śledztwa bez wymaganego zezwolenia przez dziennikarzy "Rzeczpospolitej". Postępowanie zostało wszczęte przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Poznaniu, w czerwcu ubiegłego roku trafiło ono do Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Warszawska prokuratura umorzyła wszystkie pięć wątków śledztwa. W wątku dotyczącym rozpowszechniania informacji przez dziennikarzy sprawę umorzono z powodu znikomej szkodliwości społecznej czynu.
Prokuratura Generalna czeka teraz na wyniki tej analizy i od tych wyników uzależnia ewentualne dalsze kroki Mateusz Martyniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Generalnej
"Nie ma nazwisk żadnego dziennikarza"
W końcu grudnia media obiegła wiadomość, że wojskowi prokuratorzy analizowali billingi i esemesy dziennikarzy śledczych Macieja Dudy z TVN24.pl i Cezarego Gmyza z "Rz". Płk Mikołaj Przybył z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, która miała zwracać się do operatorów o owe bilingi wyjaśniał potem, że w sprawie badane były wyłącznie billingi prokuratorów, a nie dziennikarzy. - Sprawdzane były billingi prokuratorów zajmujących się śledztwem smoleńskim i weryfikowano, z kim rozmawiali oni przez telefon. Prokuratura występowała o pełne dane personalne abonentów, z którymi nawiązywane były połączenia przychodzące i wychodzące, oraz wykaz wiadomości tekstowych przychodzących i wychodzących z telefonów prokuratorów. Potwierdzam, że prokuratura występowała też o treść esemesów, ale takich danych od operatora nie otrzymała ze względu na czas, który upłynął - powiedział.
Prokurator wojskowy zapewnił, że "w każdym przypadku występowano o informację dotyczącą nieznanych prokuraturze z nazwiska osób kontaktujących się z poszczególnymi prokuratorami". - W treści postanowień prokuratorskich nie ma nazwisk żadnego dziennikarza. Naszym zadaniem było ustalenie faktycznych użytkowników danego numeru telefonu. W badanym okresie konkretny numer telefonu, z którym nawiązywane były połączenia, mógł być używany przez kilka osób - dodał.
Przybył zaznaczył, że dla prokuratora jedynym wiarygodnym dokumentem procesowym, na podstawie którego można określić, kto jest abonentem numeru telefonicznego, jest informacja od operatora. Dziennikarze zapowiedzieli zaś, że złożą w sprawie zażalenie do sądu oraz zawiadomienie o podejrzeniu przekroczenia uprawnień przez wojskowych prokuratorów.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24