Polska zwróci się do Grecji o wydanie podejrzanego o zabójstwo Polki na wyspie Kos, "aby stanął przed polskim sądem i otrzymał najwyższy możliwy wymiar kary" - napisał premier Mateusz Morawiecki. W sprawie zabójstwa 27-latki zostanie wszczęte śledztwo, którym zajmie się Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu - przekazał wcześniej minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Grecka policja zatrzymała po śmierci Polki 32-letniego obywatela Bangladeszu.
W poniedziałek rano prokurator generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro poinformował o "zabójstwie 27-letniej Polski w Grecji", w związku z czym - jak przekazał - polecił wszczęcie śledztwa. Sprawą ma się zająć wrocławska prokuratura okręgowa.
"Prokuratorzy niezwłocznie wystąpią do greckich śledczych o przekazanie materiału dowodowego" - zapowiedział Ziobro.
Jak przekazał reporter TVN24 Tomasz Mildyn, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Anna Placzek-Grzelak potwierdziła wydanie tej decyzji. Zaznaczyła, że śledczy są na początkowym etapie działań.
Do sprawy odniósł się wczesnym popołudniem premier Mateusz Morawiecki. "Jestem wstrząśnięty brutalnym morderstwem 27-letniej Anastazji. Sprawca musi ponieść bardzo surowe konsekwencje. Dlatego zwrócimy się do Grecji o wydanie podejrzanego, aby stanął przed polskim sądem i otrzymał najwyższy możliwy wymiar kary" - przekazał na Twitterze.
Zatrzymano podejrzanego
Kobieta zaginęła w poniedziałek 12 czerwca na greckiej wyspie Kos, gdzie pracowała w jednym z hoteli. W niedzielę greckie media poinformowały, że znaleziono ciało 27-letniej Polki. Zwłoki zostały znalezione około godziny 19 czasu lokalnego, około kilometra od domu 32-latka z Bangladeszu zatrzymanego wcześniej przez policję, 500 metrów od miejsca, w którym w sobotę znaleziono telefon komórkowy Polki.
Greckie media podały, że ciało dziewczyny było w worku, przykryte gałęziami. Zostało zidentyfikowane przez policję, ale identyfikację musi potwierdzić jeszcze rodzina.
Mężczyzna z Bangladeszu był ostatnią osobą, którą 27-latka spotkała przed zaginięciem. W ostatnich dniach poszukiwania policji skupiły się w pobliżu jego miejsca zamieszkania. W jego mieszkaniu zabezpieczono DNA Polki. W niedzielę portal Protothema przekazał, że 32-latek został zatrzymany.
Zaginiona Polka mieszkała w Grecji ze swoim chłopakiem, również Polakiem.
Urwany trop
Greckie media informowały, że kobieta pracowała wraz z partnerem w jednym z hoteli. W poniedziałek, w przeciwieństwie do niego, miała wolne. Wieczór miała spędzić niedaleko plaży w Marmari. Około godziny 22.30 miała zadzwonić do mężczyzny i przekazać, że piła alkohol i do domu odwiezie ją znajomy na motocyklu. Tak się jednak nie stało.
Kobieta miała potem - jak przekazują greccy dziennikarze - wysłać partnerowi swoją lokalizację GPS z prośbą, żeby ją odebrał. Mężczyzna miał pojechać we wskazane miejsce, ale swojej partnerki tam nie znalazł. Nie odbierała też telefonu. Jak informują lokalne media, telefon 27-latki niedługo potem zalogował się po raz ostatni - kilka kilometrów od miejsca, gdzie miała czekać na swojego partnera.
Ślad od tego momentu się urwał. Jak wynika z relacji świadków, z którymi rozmawiali greccy dziennikarze, kobieta kupowała alkohol w jednym z marketów w Marmari. Potem miało dołączyć do niej pięciu mężczyzn z Bangladeszu i Pakistanu. Z jednym z nich - jak twierdzą greckie media - miała odjechać na motocyklu.
32-letni mieszkaniec Bangladeszu miał później twierdzić, że spędził wieczór z Polką, a potem zostawił ją w hotelu. Według dziennikarskich relacji, kamery we wskazanym miejscu jednak nie nagrały poszukiwanej kobiety. Podczas przeszukania funkcjonariusze mieli znaleźć u 32-latka bilet lotniczy do Włoch, kupiony już po zaginięciu Polki.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock